Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

TNT'omek napisał:
może trzeba je opalić?! i tu zachodzi konieczność posiadania w apteczce zapałek albo zapalniczki Wink

zrodlo ognia w gorach to chyba podstawa??

grzesiekodm napisał:
[Cóż z tego, że wszyscy w koło brylowali nowiutkimi apteczkami z Tesco za 7.99zł, skoro i tak nikt nie potrafił mi pomóc?? Ich wyposażenie bardziej nadawało się do rozpalania ogniska niż do ratowania zdrowia...


bo nie chodzi zeby to cos sie nazywalo "apteczka"... nigdy bym nie kupila jakiegos gotowego syfu.. apteczke wole skompletowac sama..

coz, jak kto lubi , pewnie ze mozna grac bohatera i chodzic z bolacym zebem, ale ja widac jestem cienias bo wole jak nie boli.. Wink tak samo duzo latwiej nafaszerowac kumpla czyms na sraczke niz zeby sie odwodnil w gorach i wtedy problemy sa wieksze.. albo chociaz zeby przezyc 5 godzinne jazde autobusem a nie wysiadac z nim na sranie w krzaki co 15 min..
albo jak ktos z ekipy sie porzadnie zaziebi to szkoda zeby wracal do domu i szedl do lekarza jak mozna mu cos zapodac i po dwoch dniach w spiworze jest zdrowy ,moze isc dalej i nie traci wyjazdu..

a nawet jak komus nieznanemu, gdzies w schronisku czy chatce cos dolega to fajnie miec mozliwosc by mu pomoc.. chociaz to moze takie zboczenie zawodowe... ale mnie apteczka przydala sie tyle razy ze uwazam ja za jeden z najpotrzebniejszych rzeczy na wyjazdy

grzesiekodm napisał:
[A moi towarzysze...? No cóż... nie mogę myśleć za wszystkich. Wszak każdy jest dorosły i umie o siebie zabrać.


nie wiem ja mam takie podejscie ze jak sie jedzie razem to sie stanowi jakas grupe, jakas calosc i wzajemnie sobie pomaga..a nie kazdy patrzy tylko na siebie a kolega niech zdycha..


Ostatnio zmieniony przez buba dnia Śro 11:30, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
grzesiekodm
Moderator

Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 950
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Beskid Mały

buba napisał:

bo nie chodzi zeby to cos sie nazywalo "apteczka"... nigdy bym nie kupila jakiegos gotowego syfu.. apteczke wole skompletowac sama..

coz, jak kto lubi , pewnie ze mozna grac bohatera i chodzic z bolacym zebem, ale ja widac jestem cienias bo wole jak nie boli.. Wink tak samo duzo latwiej nafaszerowac kumpla czyms na sraczke niz zeby sie odwodnil w gorach i wtedy problemy sa wieksze.. albo chociaz zeby przezyc 5 godzinne jazde autobusem a nie wysiadac z nim na sranie w krzaki co 15 min..
albo jak ktos z ekipy sie porzadnie zaziebi to szkoda zeby wracal do domu i szedl do lekarza jak mozna mu cos zapodac i po dwoch dniach w spiworze jest zdrowy ,moze isc dalej i nie traci wyjazdu..

a nawet jak komus nieznanemu, gdzies w schronisku czy chatce cos dolega to fajnie miec mozliwosc by mu pomoc.. chociaz to moze takie zboczenie zawodowe... ale mnie apteczka przydala sie tyle razy ze uwazam ja za jeden z najpotrzebniejszych rzeczy na wyjazdy


Strasznie demonizujesz. Twoje argumenty wymykają się poza zdrowy rozsądek. Jak masz problem z zębem to idź do dentysty - to taki czarodziej w białym fartuszku, który potrafi zastąpić niejedno opakowanie ketanolu, a nie stresuj sie w górach i nie zatruwaj sobie wątroby prochami. Na sraczkę też jest wiele sposobów. Najlepiej jednak nie mieszać i nie obżerać się bez umiaru. Zawsze może się coś przytrafić, nie przeczę, ale jakbym tak chciał podchodzić do sprawy, to musiałbym siedzieć w domu i nigdzie nie wychodzić.

buba napisał:
nie wiem ja mam takie podejscie ze jak sie jedzie razem to sie stanowi jakas grupe, jakas calosc i wzajemnie sobie pomaga..a nie kazdy patrzy tylko na siebie a kolega niech zdycha..

... a ja mam taką zasadę, że każdy ze współtowarzyszy powinien umieć o siebie zadbać. Przecież ja nie jeżdżę w góry z debilami! Każdy zna swój organizm i wie co powinien ze sobą zabrać na tzw. wszelki wypadek. Czemu to niby ja miałbym nosić za kogoś apteczkę?
Poza tym nie byłaś ze mną na wyprawie, więc nie oceniaj. Zadbać o swoich ludzi potrafię co nie znaczy, że będe ich zwalniał z myślenia...
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

grzesiekodm napisał:
[a nie stresuj sie w górach i nie zatruwaj sobie wątroby prochami. ..


no wlasnie- zeby sie nie stresowac wole zabrac cos na wszelki wypadek jakiegos nieszczesliwego zdarzenia.. a lekarstw nikt nie zjada dla zabawy tylko wtedy kiedy sa naprawde potrzebne..

grzesiekodm napisał:
[. Na sraczkę też jest wiele sposobów. ..


czyli co bys polecal?

grzesiekodm napisał:
[... a ja mam taką zasadę, że każdy ze współtowarzyszy powinien umieć o siebie zadbać. (...) Czemu to niby ja miałbym nosić za kogoś apteczkę?
(...) Zadbać o swoich ludzi potrafię co nie znaczy, że będe ich zwalniał z myślenia...


mnie tam wiele ludzi pomoglo nieraz zawartoscia swojego plecaka i na szczescie nie robili mi wymowek ze musieli cos za mnie nosic albo ze powinnam sama o siebie zadbac..


Ostatnio zmieniony przez buba dnia Śro 13:11, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
TNT'omek


Dołączył: 26 Mar 2008
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kęty

Czytąjąc wypowiedzi grzesiekodm'a mam wrażenie że napisał to Rambo żyjący w kazirodczym zwiazku z Wujkiem Dobrz Rada, Zosią Samosią i Wszystkowiedzącą Wiedżmą Ple-Ple.
Jak można wypisywać takie rzeczy?! I to na forum o górach... gdzie człowiek -człowiekowi rękę chętniej podaje niż gdzie indziej...
Czy lepiej mieć zepsuty wyjazd na Bałkany z powodu np. gorączki i przeziębienia, czy wyciagnąć z apteczki ( nie ważne czy jest ona Tesco czy Salewa) Gripex i przed snem go połknąć??
Może fajniej jest posiedzieć w Skandynawskich krzakach niż zażyć coś na zatrzymanie biegunki?
A w Rumunii to zamiast chodzić po górach , najlepiej szukać "czarodzieja w białym fartuszku", co to zastępuje ketonal !
Po prostu wierzyć się nie chce ,że napisał to ktoś kto chodzi po górach , a nie tylko w nich bywa... jestem zniesmaczony!
Zobacz profil autora
grzesiekodm
Moderator

Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 950
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Beskid Mały

Wasze przesłania są dla mnie jasne, rozumiem to i szanuję. Pragnę jednak zaznaczyć, że w wątku wyraziłem jedynie swoją prywatną opinię i przedstawiam swój punkt widzenia na to zagadnienie. Nie kwestionuje tego, że apteczkę warto ze sobą mieć ale pozwólcie, że pozostanę przy swoim zdaniu.

W ciągu 28 lat odkąd podróżuję po górach tylko dwa razy znalazłem się w sytuacji, w której potrzebowałem pomocy medycznej. Pierwszy miał miejsce 7 lat temu w Skandynawii. Oblałem się wtedy paskudnie wrzątkiem! Mimo, że w pobliżu było ponad 20 osób, w tym kilku doświadczonych turystów, nikt nie był w stanie nic poradzić. Każdy grzebał w swojej apteczce zastanawiając się co jest do czego i w jaki sposób mógłby mi pomóc. Do tej pory nie wiem czy ci ludzie mieli tak słabo zaopatrzone apteczki, czy też bladego pojęcia o udzielaniu pierwszej pomocy. Tak czy inaczej pomocy jako takiej nikt mi nie udzielił. W sumie na wyposażeniu całej grupy było 7 albo i 9 apteczek (teraz już nie pamiętam), z których ostatecznie wykorzystałem tylko bandaż, bo rana ropiała i brudziła mi śpiwór. Mimo, że mieliśmy do dyspozycji apteczki, nikt nie był w stanie mi w żaden sposób pomóc. Konsekwencje tego poparzenia były poważne, bo przez 2 miesiące chodziłem na jednej nodze. Blizna pozostała mi do dzisiaj.
Drugi przypadek miał miejsce dokładnie miesiąc temu w Alpach Kamnickich. Dopadł mnie jakiś wirus - miałem blisko 40 st gorączki, nie mogłem jeść i dość mocno opadłem z sił, zwłaszcza na ferratach. Mimo, że była ze mna koleżanka, która jest kierownikiem oddziału ratunkowego w kieleckim pogotowiu, nie była w stanie nic poradzić. A przecież miała i odpowiednio wyposażoną apteczkę i - co najważniejsze - odpowiednie przygotowanie medyczne. Po dwóch dniach wszystko samo mi przeszło i powróciłem do zdrowia.

Tyle jeśli chodzi o moje wypadki. Poza tym było kilka stłuczeń, rozcięć czy zadrapań, ale to były drobiazgi. Innych sytuacji nie przypominam sobie. Generalnie głowa mnie nie boli, problemów gastrycznych nie mam żadnych, na przeziębienia tez jestem raczej odporny. Poza tym dbam o higienę swojego organizmu – zawsze na początku wiosny przeprowadzam kurację oczyszczającą. Czuję się zdrowy, sprawny i mam znakomita kondycję. To wszystko utrzymuje mnie w przekonaniu, że jednak apteczka nie jest mi potrzebna. Być może kiedyś przyjdzie czas, że będę tego żałował? Gdybym jednak miał tak do sprawy podchodzić, to musiałbym w ogóle z domu nie wychodzić...
Zobacz profil autora
skald


Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sucha Beskidzka

grzesiekodm napisał:
Wasze przesłania są dla mnie jasne, rozumiem to i szanuję. Pragnę jednak zaznaczyć, że w wątku wyraziłem jedynie swoją prywatną opinię i przedstawiam swój punkt widzenia na to zagadnienie. Nie kwestionuje tego, że apteczkę warto ze sobą mieć ale pozwólcie, że pozostanę przy swoim zdaniu.


Bardzo mi się podoba to, co właśnie napisałeś i podpisałbym się pod tym wszystkimi kończynami, gdyby nie to, w jaki sposób komentujesz słowa choćby buby. Piszesz o tym, że ona "strasznie demonizuje" i zarzucasz jej argumentacji, że "wymyka się poza zdrowy rozsądek", podczas gdy dla mnie (i - jak widać - chyba dla zdecydowanej większości osób tutaj) jest to argumentacja oczywista, najnaturalniejsza pod słońcem. Wiec najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby takie: uznajemy, ze masz pełne prawo chodzić po górach bez apteczki, tabletek, bandaży i czego tylko chcesz (bo oczywiście - masz takie prawo), ale i Ty uznasz, że posiadanie takiego "asortymentu" i twierdzenie, że jest to przydatne, nie jest w żadnym razie przypadkiem "braku rozsądku" Smile
Zobacz profil autora
Do-misiek


Dołączył: 10 Cze 2007
Posty: 816
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leżajsk

Grzesiek, za ostro jedziesz po "apteczkowcach". Apteczka jest w plecaku po to żeby była i najlepiej, gdy w ogóle się nie przydaje.
Co do umiejętności posługiwania się... zdezynfekować ranę i nakleić plaster każdy umie. Z bandażowaniem bywa już trochę gorzej. Dlatego preferuję wyjazdy z "podziałem na role". Wtedy każdy odpowiada za coś, w czym jest/czuje się mocny.
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

grzesiekodm napisał:
Pierwszy miał miejsce 7 lat temu w Skandynawii. Oblałem się wtedy paskudnie wrzątkiem!.


ja bym mogla posluzyc jedynie zelem termcool, ktory zwykle nosze.. i raz nawet sie przydal gdy jeden chlopak w chatce sie tak nachlał ze wpadl twarza do ogniska i chwile tam lezal bo nie umial wyjsc o wlasnych silach..
Zobacz profil autora
grzesiekodm
Moderator

Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 950
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Beskid Mały

skald napisał:
...Piszesz o tym, że ona "strasznie demonizuje" i zarzucasz jej argumentacji, że "wymyka się poza zdrowy rozsądek", podczas gdy dla mnie (i - jak widać - chyba dla zdecydowanej większości osób tutaj) jest to argumentacja oczywista, najnaturalniejsza pod słońcem...


Mimo to nadal nie rozumiem jak można decydować się na pójście w góry z bolącym zębem, głową, czy chorym żołądkiem?? Przecież jeśli się źle czuję to zostaję w schronisku, namiocie, itp, a nie pcham się w góry z nadzieją, że jak łyknę jakąś tabletkę to mnie uzdrowi. Czy nie lepiej zapobiegać takim sytuacjom zamiast likwidować skutki?
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

grzesiekodm napisał:
[
Mimo to nadal nie rozumiem jak można decydować się na pójście w góry z bolącym zębem, głową, czy chorym żołądkiem??


ja tez nie...

ale czasem sie wyjezdza zdrow jak ryba a po dwoch tygodniach sie ten stan totalnie zmienia..
Zobacz profil autora
grzesiekodm
Moderator

Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 950
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Beskid Mały

buba napisał:

ale czasem sie wyjezdza zdrow jak ryba a po dwoch tygodniach sie ten stan totalnie zmienia..

Przy totalnej zmianie stanu zdrowia apteczka tym bardziej nie pomoże.

Inaczej mówiąc: apteczka owszem, ale jako aspekt psychologiczny. To, co można zdziałać apteczką, można i bez niej. A to, czego nie można, nie zdziała się nawet gdyby w pobliżu był lekarz (ot przykład Moniki w Alpach Kamnickich).
Zobacz profil autora
skald


Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sucha Beskidzka

grzesiekodm napisał:
Mimo to nadal nie rozumiem jak można decydować się na pójście w góry z bolącym zębem, głową, czy chorym żołądkiem?? Przecież jeśli się źle czuję to zostaję w schronisku, namiocie, itp, a nie pcham się w góry z nadzieją, że jak łyknę jakąś tabletkę to mnie uzdrowi. Czy nie lepiej zapobiegać takim sytuacjom zamiast likwidować skutki?


Odpowiem tak. Gdy kiedyś podchodząc z Czatoży na Halę Kamińskiego potknąłem się i rozwaliłem kolano na kamieniu, to trochę wody utlenionej i zwykły plaster bardzo mi się przydały. I tyle, po prostu... Naprawdę, Grześku, wydaje mi się, że Twoje zdziwienia dotyczące tego, "jak można będąc chorym iść w góry" są w tej dyskusji bezprzedmiotowe, bo nie ma tu chyba nikogo, kto akurat w tej kwestii mialby inne zdanie od Twojego. I nikt nie namawia do tego, by mieć w apteczce podręczny szpital.
Zobacz profil autora
katmandu


Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław / Bystra Śląska

buba napisał:

nie wiem ja mam takie podejscie ze jak sie jedzie razem to sie stanowi jakas grupe, jakas calosc i wzajemnie sobie pomaga..a nie kazdy patrzy tylko na siebie a kolega niech zdycha..


Nie hamletyzujmy tak... Wink Nie wydaje mi się, aby ktokolwiek na tym forum zostawił towarzysza w potrzebie. Tutaj chodziło raczej o to, żeby nie myśleć za: siebie, swoich ludzi, obcych ludzi w chatce, podchlanego gościa, co ląduje twarzą w ognisku i innych krewnych i znajomych Królika. Ja zabieram to, co wiem, że mi będzie na pewno potrzebne (plastry) lub jest wysoce prawdopodobne, że będzie mi potrzebne (węgiel). Nie zakładam, że Staszkowi czy innemu akurat się coś przyda, natomiast jeśli ktoś potrzebuje czegokolwiek z mojego wyposażenia (nie tylko plastrów czy węgla), to chyba nigdy się nie zdarzyło, abym odmówiła.

Dodam, że o ile w mieście na jesień i wiosnę zawsze swój tydzień grypy muszę odleżeć, to w górach nigdy mi się nie zdarzył atak przeziębienia, zemsty faraona czy innych tego typu dolegliwości. Może dlatego, że doskonale wiem, co mogę a co nie, kiedy i co mam ubrać i na co uważać. Wydaje mi się, że zdrowy rozsądek i odpowiedzialne podejście do samego siebie z góry rozwiązuje większość problemów z nagłymi wypadkami.

Ile razy widziałam takich radosnych turystów zbiegających z góry bez opamiętania / pijących bez umiaru przy ognisku (sama zresztą nawiązujesz do takiego przypadku) / pijących wodę z rzeki czy strumienia przy pastwiskach lub nawet we wsi / jedzących leśne skarby bez opamiętania (ja np. nigdy nie jem jagód czy malin z krzaka). Większość ludzi, którzy wchodzą spoceni na jakiś szczyt, nie ubiera polara. I tak dalej...

Ja też odczuwam dyskomfort, jeśli mam się czuć odpowiedzialna za kogoś, kto nawet sam za siebie nie jest odpowiedzialny. Każdego może dopaść nagły wypadek, choroba czy niedyspozycja, nawet najbardziej odporną czy odpowiedzialną osobę, ale co innego, jeśli trzeba dbać o osobę niepełnosprawną umysłowo (no nie mogę przeżyć tego gościa, co był tak pijany, że upadł twarzą do ogniska).


TNT'omek napisał:

Jak można wypisywać takie rzeczy?! I to na forum o górach... gdzie człowiek -człowiekowi rękę chętniej podaje niż gdzie indziej...
Czy lepiej mieć zepsuty wyjazd na Bałkany z powodu np. gorączki i przeziębienia, czy wyciagnąć z apteczki ( nie ważne czy jest ona Tesco czy Salewa) Gripex i przed snem go połknąć??
Może fajniej jest posiedzieć w Skandynawskich krzakach niż zażyć coś na zatrzymanie biegunki?
A w Rumunii to zamiast chodzić po górach , najlepiej szukać "czarodzieja w białym fartuszku", co to zastępuje ketonal !


Zażywanie jedna rzecz, ale noszenie ze sobą majdanu lekarstw to druga. Chyba każdy zna swoje reakcje czy słabe punkty na tyle aby wiedzieć, co może mu się przytrafić? Piszę to jako osoba, która posiada pewną cechę organizmu kompletnie "nieprzydatną" czy wręcz męczącą w warunkach "poza cywilizacją", ale jakoś nigdy nikt nie musiał się nade mną pochylać z tego powodu, bo sama wiem, jak temu zapobiegać czy ewentualnie co wziąć dodatkowo.

Jeśli chodzi o takie rzeczy jak fervex to zabieram tylko zimą, choć nigdy nie musiałam używać.

Natomiast branie pompki do kleszczy, jakiegoś koca foliowego (nawet nie wiem co to jest Wink) czy igieł chirurgicznych też uważam za przesadę... Równie dobrze mogę zabierać defibrylator (wszak mogę się przestraszyć czmychającego spod nóg zająca) czy zestaw "młody medyk" w drewnianej skrzynce (wszak nie wiadomo jaka cholera jeszcze może się do mnie przypałętać...)

Z tym niepodawaniem ręki to zdecydowanie muszę zaprzeczyć takim kalumniom i nie ferowałabym takich wyroków, zwłaszcza, że ta dyskusja nie toczy się wokół tematu "czy pomogę towarzyszowi w potrzebie", tylko "czy noszę lekarstwa w góry".

A jeśli chodzi o zestawy do upadków czy ran... Ja mam na obu kolanach głębokie blizny, ponieważ nie noszę bandaży czy igieł chirurgicznych i cóż... w sumie podobają mi się one!
Zobacz profil autora
andre


Dołączył: 13 Wrz 2007
Posty: 494
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

cała ta dyskusja jest dla mnie śmieszna
negowanie posiadania apteczki czy jak tak kto zwał środki pomocy doraźnej, jest dla mnie równoznaczne np. ze negowaniem posiadania dobrego buta w górach.
Równie dobrze można powiedzieć: po jaką cholerę mi jakieś tam treki skoro byłem na Tarnicy w klapkach i dało się.

Grześ powołujesz sie na swoje 28-letnie łazikowanie.
OK.
Nie chcę sie licytować ale chyba mam więcej.
No oczywiście nie łażę tam gdzie ty, ja zaledwie pomykam po tych pagórkach w PL i czasami u południowych sąsiadów.
Ale wracając do tematu.
Zdarzało mi się widywać sytuacje kiedy to niejeden Rambo kapitulował i korzystał z pomocy przysłowiowej ciamajdy, która wszystko miała.
Tak więc może i teraz jesteś taki top i w czepku urodzony, ale kiedyś przyjdzie czas, że wyciagniesz rekę po procha lub plaster od nieznajomego napotkanego na szlaku.
Wtedy mam nadzieję przypomnisz sobie te próżności które tu napisałeś i przynajmniej przed sobą przyznasz się, że plotłeś trzy po trzy.

Po gadanie w stylu: kto chory idzie w góry, każdy powinien znać swoje słabe punkty, od zęba jest stomatolog itd itd
traca mi pierdzieleniem zarozumiałego 10-latka a nie faceta który ma pod 40, bo chyba tyle masz???
Jeżeli tak to powinienes wiedziec, ze w zyciu nie wszystko mozna przewidzieć i najczęściej niespodzianki spadają na człowieka w najmniej oczekiwanym momencie.

Wielką roztropnością jest być przygotowanym na nie, natomiast idiotyzmem jest mówienie " mnie sie to nie przytrafi.

Powodzienia
Zobacz profil autora
Do-misiek


Dołączył: 10 Cze 2007
Posty: 816
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leżajsk

Katmandu ten "koc foliowy" to raczej w ramach zabezpieczenia. Dużo nie waży, a przydał się wielokrotnie np. jako dodatkowa izolacja pod karimat, jak się śpi na wiosnę pod chmurką. Można również używać jako wzmocnienie podłogi namiotu podczas deszczu Wink, lecz nominalne zastosowanie to ochrona przed wychłodzeniem organizmu (wystarczy zmienić na drugą stronę i enercetka chroni przed nadmiernym przegrzaniem).

Igły chirurgiczne, jak znalazł do przebijania bąbli.
Zobacz profil autora
Apteczka turystyczna.
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 2 z 3  

  
  
 Odpowiedz do tematu