Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
Elektriczkami na Krym :)) 04/05.2010
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

Czytajac "biała goraczke" hugo badera spodobal mi sie fragment, ze marzeniem wszystkich radzieckich hipisow byla podroz elektriczkami z moskwy do wladywostoku i kazdy chcial przynajmniej raz w zyciu przebyc w taki sposob ta trase. Ile musialoby to trwac skoro normalny pociag jedzie ponad tydzien? czy byloby mozliwe do wykonania dla obcokrajowca? Dlatego pomysl tomka z forum [link widoczny dla zalogowanych] wydal mi sie idealny. Wariant blizszy, krotszy i latwiejszy- elektriczkami na krym!!! Very Happy

<topeerz> Mi to się mniej spodobał, bo wiedziałem jak się skończy. Dobrze, żeśmy nie przywieźli ze sobą konopii i łodyg maku (niewiele brakowało – hippisi wracali zwykle z łupami). Buba od razu zaczyna swoje polowanie na „szerokie czapki” które zostało uwieńczone powodzeniem dopiero na Krymie …</topeerz>

Ze lwowa ruszamy wczesnym rankiem. Termometr dworcowy wskazuje 3 stopnie, wieje lodowaty wiatr a my czekamy na peronie na nasza pierwsza elektriczke. Wszystkie perony sa puste tylko na naszym kłebi sie dziki tłum. Przynajmniej tyle ludzi co kwiatków. Tak!! Naszymi wspolpasazerami beda cale kartony kolorowych bratkow, ktore z nieznanych nam przyczyn musza odbyc podroz na trasie lwow- tarnopol.

<topeerz> A najgorsze, ze na trasie Wrocław-Lwów jedziemy polskim wagonem a nie ukrańskim - nie ma Lvivskiego za 3 złote!. I jakby ciaśniej ...</topeerz>


[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Elektriczka podjezdza oczywiscie najkrotsza z mozliwych.., wiec gdy ja juz widac na horyzoncie, ludzko -kwiatkowy tlum zaczyna obierac dogodne pozycje, by gdy pociag sie zatrzyma, z donosnymi okrzykami, tratujac wszytsko po drodze, ruszyc w kierunku drzwi. trafiamy gdzies w srodek tlumu. Przestaje dotykac nogami peronu a fala unosi nas wraz z plecakami przed siebie.

<topeerz> Aż się przypomiją studenckie wyjazdy do Wilkas … to wsiadanie przez okna zanim się pociąg zatrzyma i deptanie po kłębiącym się tłumie … Muszę jednak przyznać, że polscy studenci to łamagi i amatorzy jeśli chodzi o walke o miejsca w pociągu … Nigdy nie sądziłem, że dwie 70 letnie babcie – na oko po 40 kg + kwiatki - są w stanie mnie odepchnąć na bok Smile W końcu miałem tylko trzykrotną przewagę masy Wink </topeerz>

Jednak nie przegralismy w tej walce- mamy miejsca siedzace a plecaki stoja na ziemi a nie na naszych kolanach.

w tarnopolu okazuje sie ze internetowy rozklad nie klamal- faktycznie jest jedna dziennie elektriczka do wołoczynska i juz pojechala.. szukajac dworca autobusowego dajemy sie naciagnac taksowkarzowi, ktory nam wmawia ze dworzec jest daleko a ostatni autobus na wołoczynsk odjezdza za pol godziny. Widzimy ze cos jest nie tak jak koles zaczyna nas wozic w kolko po miescie malymi uliczkami, coby wydawalo sie ze jest daleko..a na koniec domaga sie dwa razy wiekszej oplaty niz sie umawialismy na poczatku! i nie chce nam oddac plecakow z bagaznika jesli mu nie zaplacimy! Na szczescie madry toperz mowi ze kase mamy w plecakach, wiec musimy je wyjac. Jako ze koles nie dostal tyle kasy co chcial, zegnaja nas rozne klatwy i wyzwiska.. na szczescie pozostaje to jedynym niesympatycznym wydarzeniem na tym wyjezdzie.

<topeerz> A taksiarz był na tyle dobrym aktorem, że do teraz nie mamy pewności czy się nie dogadaliśmy co do ceny czy nas wkręcał … Jeden wniosek do którego doszliśmy – nie ufać młodym – bo dla nich to tylko kasa się liczy. Jakoś tak śmiesznie jest, że tacy co jeszcze wspominają z łezką w oku sajuza (czytaj 40+) jak się umówią – to nie zawalą. A z młodymi to róźnie bywa ... </topeerz>

W wołoczynsku mamy ze dwie godziny na powloczenie sie po miescie,

[link widoczny dla zalogowanych]

odwiedzenie knajpek a nastepna elektriczka zawozi nas do chmielnickiego gdzie nocujemy w dworcowych "kimnatach widpoczynku"

Rano jedziemy do żmerinki. Na tej trasie przekraczamy chyba jakas niewidzialna granice- od tego momentu praktycznie wszyscy spotykani przez nas ludzie mowia glownie po rosyjsku, ukrainski slyszy sie coraz rzadziej (glownie w dworcowych megafonach).

<topeerz> Najzabawniejsze jest to jak języki przeplatają się. Czasem dwóch ludzi rozmawia ze sobą tylko jeden pyta po ukraińsku a drugi odpowiada wyłącznie po rusku - i świetnie się rozumieją. Nikogo także nie dziwi, że dwa warianty cyrylicy przeplatają się z alfabetem łacińskim ...</topeerz>

W zmerince na peronie mamy totalny "full wypas". Grzejemy sie w sloneczku, gdy wjezdzaja dwa dalekobiezne pociagi : moskwa-odessa, i kiszyniow-moskwa a wokol pojawiaja sie stada handlujacych babuszek: wareniki, pierozki, z kapusta, z kartoszka, miesem, watrobka, powidlem, piwo, herbata, cukierki, suszone ryby, ogorki. Doslownie wszytsko, "czym chata bogata" Smile babuszki grupuja sie przy drzwiach pociagow, a my ku ich ogromnemu zdziwieniu atakujemy je od tylu, od strony peronow. Wiec mamy pierwszenstwo do najlepszych smakolykow Smile kolejne godziny mijaja na peronie w milej atmosferze, czekajac na nastepne pociagi, z wypchana buzia, zlocistym napojem pod reka i przygladajac sie lokalnemu zyciu.

<topeerz> Z powidłem był tylko jeden!! Uwaga: nie mylić pierożków z warenikami – nazwy są mylące! Bubę tak „wzięła” atmosfera, że nawet zjadła pierożka z ziemniakami i grochem i tego nie odchorowala Wink </topeerz>

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


Kolejna elektriczka wiezie nas do kozjatyna. Ogladamy tu polecony przez kunka dworzec "dla koneserow" ktory rzeczywiscie robi wrazenie.

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Niby nie planowalismy tu noclegu ale łażąc po peronie napotykam napis "kimnaty widpoczynku". Na pierwszy rzut oka wydaja sie opuszczone- pordzewiala tablica, zepsuty dzwonek, dlugi ciemny korytarz, skrzypiace drzwi i schody na kolejne pietra, krata, przycmione swiatlo, puste pokoje z dywanami na scianach i pusty pokoj z napisem "administracja" gdzie spod biurka ucieka przestraszony kot.

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Ale rozrzucone papiery i cennik usług na kartce z zeszytu na scianie sugeruje ze ludzie tu bywaja. Nie no, my tu musimy zanocowac!!!!! Smile)) Wyruszam wiec na poszukiwanie kogos mogacego nas zakwaterowac. Po dlugich i mozolnych poszukiwaniach, oraz pomocy pani z kibelka, z baru i z kolejowej informacji, udaje sie odnalezc odpowiednia osobe.



Babka , okazuje sie, ma maly problem z wpisaniem naszych danych w odpowiednie arkusze- ponoć rzadko bywaja tu turysci , ktorych paszporty sa wypisane "tak nieczytelnymi literami". Ale wspolnie udaje sie jakos wypelnic wszystkie niezbedne rubryki, choc brak w naszych paszportach punktu "otczestwo" powoduje duze zaklopotanie , podejrzliwosc i dlugo trzeba tlumaczyc ze nasze paszporty, mimo "niekompletnosci" danych osobowych , sa jednak wazne.

<topeerz> Naturalne by było, żeby pani papier do wypisania dała Bubie. Z 5 miejsc gdzie był problem z danymi z naszych paszportów pani z okienka tylko raz się na to zdecydowala … Ciekawa sprawa ale na ukranie bardzo dużo osób odczuwa potrzebę udowodnienia iż są niezbędnymi – nawet jeśli nikt tego nie poddaje w wątpliwość. Wypisywanie to ich zadanie (przywilej?), więc wypiszą. I tak się potem kończy z nazwiskiem Oława … BTW. Pierwszy raz podczas tego wyjazdu widzialem kibelek na dworcu gdzie były dwie panie do obsługi – jedna sprzedawała bilety a druga pilnowała, żeby wszyscy po zapłacanie przechodzili prawidłowo przez obrotową bramkę.</topeerz>

Popoludnie spedzamy pijac piwo, łażąc po miasteczku,gdzie mamy okazje ogladac:

miejskie studnie

[link widoczny dla zalogowanych]

anteny wystepujace stadami

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

przenosne mini stodoly

[link widoczny dla zalogowanych]


czy lokalne zaklady mechaniczne naprawiajace gażniki

[link widoczny dla zalogowanych]


wieczorem zjadamy nasza rybke wedzona,

[link widoczny dla zalogowanych]

a do snu graja nam dworcowe megafony i swisty nocnych pociagow.

Kolejna elektriczka wiezie nas do fastowa. Poznajemy w niej igora, chlopaka z berdyczowa , ktory obecnie jezdzi do pracy w kijowie. Zagaduje nas z racji na wielkie plecaki. Jest zachwycony pomyslem elektriczkowej drogi na krym, opowiada nam o swoim zyciu, oraz twierdzi, ze jak tylko mu dzieciaki podrosna to tez wyruszy w jakas daleka podroz (a przynajmniej przedyskutuje ten pomysl z zona). Tymczasem obiecuje trzymac kciuki za powodzenie wyprawy, za dobra pogoda i zebysmy spotykali na swej drodze jedynie samych sympatycznych ludzi.

<topeerz> Na ukranie to mężczyźni są ... barwni. Jak chcesz poguliat to tylko do faceta. Jak potrzebna konkretna informacja lub pomoc – tylko do babki. Najzabawniejsze są te niepewne miny facetów jak przyprowadzają gości do siebie. Przed chwila cały świat byli gotowi zawojować, ale tu żeńka … niby można dać w pysk jak dojdzie do ostateczności, ale na dłuższą metę to się nie opłaci ...</topeerz>

W fastowie mozemy obserwowac zwyciestwo techniki i cywilizacji nad zdrowym rozsadkiem- na peronach zamontowali bramki.

[link widoczny dla zalogowanych]

Podrozny aby wejsc/wyjsc na peron musi wlozyc swoj bilet z kodem kreskowym w odpowiednia dziurke, wtedy zapala sie swiatelko, bramka sie otwiera- jest pieknie , milo, bezpiecznie i nowoczesnie. Jednak w 3/4 przypadkow z niewiadomych przyczyn bramka sie nie otwiera, a ludzie sie spiesza na swoje pociagi. Wiec babuszki przepelzaja na czworakach pod bramkami ciagnac za soba worki cebuli, rowery i wozki sa przenoszone nad bramkami, kwicza dzieci zbyt mocno przycisniete przez tlum do poreczy..mnie udaje sie wtopic w tlum- moja bramka rowniez sie nie otwiera. W koncu udaje nam sie pokonac te zapory, gdy megafony informuja ze nasz pociag odjedzie dzis z innego peronu niz zwykle wiec cala nasza przygode z bramkami trzeba powtarzac od poczatku Wink

<topeerz> Te bramki na ukranie spotkaliśmy kilkakrotnie. Dla mnie jest to piekny przykład „cargo culting-u” (tj. powtarzanie zaobserwowanych działań z kompletnym brakiem zrozumienia ich przawdziwego znaczenia. W czasie II WW niektóre wyspy pacyfiku pyły wykorzystywane jako wysunięte bazy. Co się z tym wiązało miejscowi otrzymywali piękne podarki i jedzenie od „boskich ptaków” które tam lądowały. Po wojnie bazy zostały opuszcone a miejscowi zaczeli budować swoje „lotniska” , słomiane samoloty a nawet biegać z chorągiewkami w celu ponownego przywabienia latających posłańców … warto pogooglać, robi wrażenie Wink). Ukraińskie bramki to to samo … Wszyscy (?!) się cieszą, że mają nareszcie nowocześnie tylko do obsługi wejścia na peron zamiast 1-2 osób potrzebnych do sprawdzania biletów są potrzebne co najmniej 3. A pociag podjeżdża i tak gdzie indziej ...</topeerz>

W mironiwce czekamy na nocny pociag do zaporoza. W zaporozu jestesmy przed 5 rano. Probujemy sie dostac do "komnat oddycha" ale pani mowi ze teraz rano to ona nic nie wie, czy sa miejsca, chyba nie ma, ale zebysmy przyszli i zapytali o 8. Zamiast czekac na dworcu 3 godziny, wyruszamy na poszukiwanie polecanego nam hotelu "teatralnyj- ktory jak sie okazuje, niestety podzielil losy odeskiego "spartaka" i berezanskiej "zlotej lipy" Sad po drodze spotykamy sieroże, ktory chce z nami pogadac, napic sie, wszedzie nas zaprowadzic i pokazac nam miasto

[link widoczny dla zalogowanych]


Gada bez przerwy, polowe ciezko zrozumiec, jest okropnie namolny , twierdzi ze nie pojdzie dzis do pracy aby sie z nami bratac. W koncu ,po dlugich negocjacjach, kilkakrotnym zegnaniu sie i wracaniu, udaje nam sie go przekonac ze praca jest wazna a my idziemy sobie na dworzec i sie zegnamy na dobre. Uffff!

jako ze nadeszla 8 zostawiam toperza z bagazami na dworcu i ide do "komnat oddycha". Babki mowia mi "czekac". Czekac to czekac- wiele razy slyszalam ze podroze na wschod ucza cierpliwosci, siadam sobie wiec grzecznie na schodkach i obserwuje krzatanine wokolo. Przede mna czeka jakis facet w garniturze z walizka na kolkach , ktory jest jakis strasznie nerwowy i malo nie wychodzi z siebie ze musi chwileczke poczekac. Obsluga natomiast spokojnie sprzata pokoje. Jedna babka znosi ze schodow ogromny kosz brudnej poscieli, widac ze jej zaraz upadnie wiec prosi tego faceta o pomoc. On natomiast prawie wrzeszczy ze przyjechal tu do hotelu a nie pomagac w porzadkach i żąda aby go natychmiast zakwaterowali. Rzucam sie w strone kosza i pomagam go zaniesc babce do piwnicy. Potem proponuje pomoc w sprzata.niu pokoi. Zatem one przewlekaja posciel, ja zmywam podlogi i gawedzimy sobie o narwanych i niekulturalnych gosciach hotelowych ktorych mialy one okazje spotkac w swojej pracy.

po jakis 20 minutach babki udaja sie do recepcji w celu zakwaterowania nowych podroznych. Facet w garniturku jest juz purpurowy i bulgocze. Nie wiem jak nazwac kolor ktory osiaga gdy babki mu mowia ze miejsc noclegowych jednak brak- "diewuszka pomagala, diewuszka bedzie spala". Nie pomagaja stwierdzenia ze "on rezerwowal 3 dni temu". Panie mowia ze "diewuszka rezerwowala 4 dni temu" Wink jeszcze przez chwile slychac oddalajace sie przeklenstwa i na koniec wielkie łup! drzwiami.

my natomiast dostajemy w nagrode najlepszy pokoj- z lazienka, telewizorem, lodowka i klimatyzacja. I ze znizka 70 hrywni bo "diewuszka odpracowala". Hurra! moje pierwsze 70 hrywni zarobione na ukrainie! Smile niby nie duzo, ale biorac pod uwage 20 min pracy to stawke godzinowa mam duzo lepsza niz w polsce w aptece Wink

Ruszamy wiec na zwiedzanie miasta, w ktorym prawie wszystko ma jednego patrona. Imie lenina nosi tu: prospekt, pomnik, plac, port, wyspa, galeria artystyczna i ogromna tama. Az naprawde przypomina sie dowcip o konserwie Wink

[link widoczny dla zalogowanych]

schodzimy na plaze nad dnieprem,



[link widoczny dla zalogowanych]



[link widoczny dla zalogowanych]



łazimy po wielkiej tamie, ktora pod jakims wzgledem zajmowala w ZSRR jakies "naj", nie wiem czy najszersza, najdluzsza, najwiecej wody spiętrza czy zbudowana w najdurniejszy sposob...

<topeerz> A ponieważ Buba z upodobaniem robi zdjęcia wszystkim napotkanym radarom, bunkrom, dworcom, tamom, elektrowniom (ze szczególnym uwzględnieniem konstruktu i wieżyczek strażniczych) ja się zaczynam zastanawiać, kiedy się nami zainteresują jacyś smutni panowie. Bajka o tym, że „jedziemy na Krym” nie zawsze brzmi wiarygodnie. A co mamy powiedzieć jak pojedziemy do Dumbasu (czy Dombasu?) Wink ?</topeerz>


[link widoczny dla zalogowanych]



[link widoczny dla zalogowanych]





[link widoczny dla zalogowanych]

taaak.. wlasnie gdzies tu powinny byc porohy.. surski, strzelczy, kniaży, łochanny, woronowa zapora, nienasytec..Ale za sojuza zachcialo im sie splawnej rzeki i wszytsko zniszczyli Sad i teraz porohy mozna obejrzec jedynie na starych zdjeciach w muzeum kozackim na chortycy.


tam wlasnie idziemy, samo muzeum nie powala na twarz, nawet koszulek z kozakiem i napisem chortyca nie sprzedawali Sad wiec ogladamy jeszcze jakis cepeliowski skansen w budowie

[link widoczny dla zalogowanych]

i wypijamy wyjatkowe piwo z widokiem na tame. Dlaczego wyjatkowe? bo wyglalismy 5 hrywni - banknot siedzial zwiniety w korku Smile nie wydamy ich- bedziemy nosic na szczescie!

<topeerz> i żałujemy, że nie wzięliśmy żadnej cegły Sienkiewicza bo dobrze by się to tutaj czytało.</topeerz>



[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


wracajac przechodzimy przez osiedle ktore mogloby wygrac w konkursie na najwieksza ilosc slupow wysokiego napiecia,

[link widoczny dla zalogowanych]



co miejscowi wykorzystuja m.in. do suszenia dywanow.

[link widoczny dla zalogowanych]



W zaporozu przestaje sie zgadzac internetowy rozklad jazdy pociagow. Do melitopola musimy jechac z przesiadka w fedoriwce. Pociag jedzie wzdluz dniepru. Poczatkowo sa to rozlewiska, bagna, starorzecza i wyspy pelne ptakow. Moze wlasnie tak wygladal "Czertomelik ze swoim labiryntem cieśnin, zatok, kołbani, wysp, skał, jarów i oczeretów". Niestety nie udalo mi sie zrobic zadnych zdjec, z racji na tlok i niesamowicie brudne szyby.. W koncu udaje mi sie przepchac i zajac taktyczna pozycje w drzwiach. Trasa dalej prowadzi wzdluz wybrzezy kachowskiego zalewu. Wiekszosc elektriczkowego tlumu jedzie na "rybałke" wiec my z toperzem sciagamy ciekawe spojrzenia z racji braku wędki, wiaderka czy krzeselka Wink zalew chyba rzeczywiscie obfituje w ryby wszelakie bo prawie co 100m ktos siedzi z wedka wpatrujac sie w drugi brzeg zalewu zlewajacy sie z horyzontem. Co chwile pociag zatrzymuje sie na bezimiennych stacyjkach,


[link widoczny dla zalogowanych]


rybacy wysiadaja zajmujac z gory upatrzone pozycje nad woda a pozostali pasazerowie wysiadaja aby zapalic i pogadac z rybakami. Postoje trwaja nieraz i po pol godziny, ale tutaj nikomu nigdzie sie nie spieszy.

<topeerz> „Nie spieszy” to zanczy, że jak pociąg ma stać planowo 20 min to będzie stał 20, nawet jak ma już godzine „w plecy” Smile Tak myślę, że tu by można nałowić ryb „po drodze” ...</topeerz>


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]




[link widoczny dla zalogowanych]


Zapach fajkowego tytoniu i bezfiltrowych papierosow zlewa sie z zapachem ryb, wodorostow i kwitnacych sadow ktore gesto porastaja cale brzegi. Szum pluskajacej wody miesza sie z rozmowami , glownie na temat gatunkow ryb, mandatow za nielegalny połów czy wyzszosci wedki nad siecia lub odwrotnie.. Ta podroz moglaby trwac wiecznie!!! oprocz wspanialej miejscowki z drzwiach pozyskuje jeszcze najlepszego pierozka na wyjezdzie- z kapusta i sosem pomidorowym Smile

<topeerz> Buba mi nie kupiła pierożka! </topeerz>



niestety wszystko ma swoj kres i w koncu docieramy do melitopola. Tu oczywiscie rozkladem internetowym rowniez mozemy sobie d.. podetrzec- nie ma porannego pociagu do dzankoj! jest jeden, wieczorem.. wiec nasz pomysl noclegu w tym miescie i wycieczki do kamiennych mogil bierze w łeb Sad
pozostaje nam 7 godz oczekiwania na pociag, wiec zostawiamy bagaze w przechowalni i ruszamy na miasto. Włóczymy sie po knajpkach i chyba w trzeciej z kolei poznajemy igora i sieroże.

<topeerz> Sierioża jest byłym taksówkarzem więc zna wszystkich. Faktycznie zna a nie tylko mówi, ze zna – bo tak mówią wszyscy miejscowi. BTW. Jak miejscowy mówi, że „on tu wszystkich zna i tu są źli ludzie ale on będzie bronił” to trzeba się rozejrzeć gdzie się ma siekierę. Na szczęście to nie ten przypadek...
Sierioża i Igor pracują razem na jednej maszynie (w jakiejś fabryce?) i chyba właśnie przyszli się zrelaksować po robocie. Ponieważ nie jest to pierwsza knajpa gdzie się relaksują mamy pewien handicup. Oczywiście biorą nas za Czechów (na tej wyprawie byliśmy też Litwinami a Buba raz została Białorusinką … ciekawe, ale Polaków tu nie znają …).
W czasie tej imprezy dowiadujemy się także nareszcie jak poprawnie rozebrać suszonego „byczka” (wcześniej sądziliśmy, że są raczej niejadalne Wink ). Odrywamy płetewke i ...</topeerz>

Na poczatku chca pic tylko z toperzem, a igor kupuje mi piwo bezalkoholowe (!) bo "diewuszki nie pija".. na szczescie z czasem sytuacja sie normuje Smile)

<topeerz> Naturalne jest, że na imprezie pija faceci, a baby (tu: buba) mogą w najlepszym razie się przysłuchiwać i dyskretnie dbać o aprowizacje (tu: wódka i zagrycha). Poczyniłem małe fo pa rozlewając drugą kolejkę do 4, a nie 3 kubków... Ci innostrańcy … Drugim problemem z którym cięęęężko się pogodzić miejscowym jest to, że to Buba „nawija” trochę po rusku (ja coś tam rozumiem, ale musimy więcej wypić przed osiągnięciem porozumienia). Przy każdej wódce widzę tę konsternację jak nie wiedzą gdzie lać a gdzie gadać Wink</topeerz>


[link widoczny dla zalogowanych]


igor jest wielkim fanem wysockiego i puszcza nam w komorce rozne jego piosenki. Jest ogromnie zdziwiony ze znam na pamiec wiecej slow "wierszyny" niz on Wink

<topeerz> Nie jestem pewien czy Igor jest fanem Wysockiego bo lubi jego muzykę czy też dlatego, że to chyba 4 co do wielkości pomnik w mieście (po Diabelskim młynie, Armii Czerwonej i Puszkinie).</topeerz>

Chlopaki postanawiaja nam pokazac maisto, a jako ze my protestujemy ze malo czasu do pociagu- wynajmuja taksowke. Pokazuja nam sady wisniowe , kwitnace w calym miescie, ponoc z tej racji melitopol slynie na calej poludniowej ukrainie z pysznego miodu.


[link widoczny dla zalogowanych]


Potem zabieraja nas do parku- dumy calego miasta. Niesamowicie przypomina mi on park w chorzowie, tylko bez ZOO. Momentami az mi dziwnie, ze takie az podobienstwo.
Zabieraja nas tez pod pomnik bohaterow - czolg z czerwona gwiazda na cokole,



[link widoczny dla zalogowanych]



pamiatkowe tablice itp. Igor ma bardzo powazne podejscie do takich spraw, nie pozwala siadac pod pomnikiem, gani za radosne usmiechy do zdjec czy glosne rozmowy. Za to sieroża (wstydzac sie tylko troszeczke) opowiada nam na ucho jak to dawniej z chlopakami robili w tym czolgu imprezy z samogonem Smile ponoc da sie wejsc nawet do srodka - tylko klapa bardzo ciezka i policja moze zlapac Wink
Miasto szczyci sie rozwniez pieknymi klombami pelnymi tulipanow. Lekko wciety igor, ku mej rozpaczy, zrywa dla mnie tulipana w srodku miasta, wiec łaże z kwiatkiem w rece rozgladajac tylko wokol kiedy mnie zwinie jakis stroz porzadku za niszczenie zieleni...

<topeerz> Tulipany faktycznie są piękne. Im jesteśmy bliżej Krymu tym więcej ich spotykamy. I to nie tylko na klombach – rowinież niespotykanych u nas „dzikich” pieknie pstrzących łąki … Smile</topeerz>

<topeerz> Jeśli wierzyć w opowiadanie (i nie wierzyć własnym oczom) to Melitopol to jest w ogóle perłą Europy - a Ukrainy w szczególności. Hasło „a co, u was takich nie ma” jest hasłem przewodnim naszej, skądinąd przemiłej, wycieczki. Grzecznie podziwiamy wszystko łącznie z młyńskim kołem i letnim lodowiskiem (od którego z trudem się migamy tłumacząc się brakiem czasu). Ostatnim elementem naszej wycieczki jest wspólna impreza w parczku pod dworcem, gdzie chłopaki, pomimo całej miłości do najpiękniejszego miasta Europy pustą flaszkę rzucają w krzaki ...</topeerz>


Cudem zdążamy na pociag i odjezdzamy do dzankoj.

<topeerz> zdążamy bo przerywamy w połowie pożegnania. Buba jakoś nie wspomniała jaką atencją Igora się cieszyła Wink</topeerz>


[link widoczny dla zalogowanych]



Niestety przez wiekszosc trasy jest juz ciemno, szkoda, zwlaszcza w momentach gdy pociag przejezdza przez rozlewiska nad siwaszem.

w dzankoj spimy w komnatach, rano łazimy po niesamowicie zarosnietych i pelnych zieleni osiedlach, ze smutkiem wspominajac nasze osiedlowe popodcinane do granic mozliwiosci krzaczki, wykarczowane drzewa czy w najlepszym wypadku drzewa bez galęzi -zrobione na "palme" i wygolone trawniki.. tu nikomu nie przeszkadza ze drzewo zacienia, wiosna kwitnie, a jesienia zrzuca liscie.. nawet widac ze ludzie o nie dbaja- zabezpieczaja przed szkodnikami, podlewaja..



[link widoczny dla zalogowanych]


czekajac na pociag wygrzewamy sie na opuszczonej bocznicy kolejowej przy jakis zakladach przemyslowych

<topeerz> które to miejsce zajęliśmy dwóm laskom, które właśnie tam ciągnęły z kocykiem. HA!</topeerz>



[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]




wieczorem dojezdzamy do feodozji. Niestety elektriczki na krymie maja sklady normalnej plackarty, co pociaga za soba obecnosc prowadnika, trudnosci w przepychaniu sie z plecakiem, mniej miejsca i zamykanie kibli na zupelnie irracjonalne na tych, wiejskich trasach- "sanitarne zony".

w feodozji spimy w komnatach na dworcu. Podobnie ,jak w reklamujacym sie przy dworcu czterogwiazdkowych hotelu, my rowniez mamy pokoj z widokiem na morze Smile


[link widoczny dla zalogowanych]

wieczorem łazimy po deptaku oraz kupujemy fajne kroliczki, których tylko nijak nie umiemy nadmuchac Sad

<topeerz> bez skojarzeń!!!!!</topeerz>



[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


a rano idziemy zwiedzac twierdze. Z poczatku wyobrazalam sobie ją jak twierdze w sudaku- turysci, bilety, kasy..a tu oprocz nas i starych murow towarzysza nam tylko kury, gesi, kozy, spiew ptakow i odurzajacy zapach ziol Smile



[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


kolejny pociag wiezie nas do władysławowki gdzie zaopatrujemy sie u babuszki w smietane, ser, zielenine i miod Smile wogole przy stacji jest sympatyczny handelek. Ale bedzie wyzerka!!

<topeerz> i pory ...</topeerz>

[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]



trasa wladyslawowka -kercz wiedzie glownie przez step, trawa, trawa i tylko gdzieniegdzie malutka wioseczka.

<topeerz> … i gdzieś na tym etapie skończyła mi się książeczka ...</topeerz>


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]

Do kercza docieramy wieczorem. Nie mamy pojecia na ktora stacje- na mapie mam ich sporo znaczonych: kercz miczurino, kercz zawod, kercz port, pł. 8km, pł.94km, pł.97km, pł 99km, pł.101km.. Pytamy prowadnika a on tylko robi zdumione oczy- "przeciez stacja kercz jest tylko jedna". Wysiadamy wiec na jakims zadupiu, ciemno, nie bardzo jest kogo spytac o droge. Taksowkarze i busiarze mowia nam ze do centrum jest bardzo daleko i najlepiej podjechac (taaaaa...znamy takich...) wiec prosimy ich tylko o wskazanie kierunku upierajac sie ze idziemy pieszo. Po polgodzinnym spacerze dochodzimy do tego ze jednak mieli racje- jest daleko.. mijamy jakies zaklady, parki, osiedla.. w koncu odnajdujemy polecany na forum hotelik "lazurnyj". Obsluga jest niesamowicie zdumiona ze za podobna oplata wybieramy ten bardziej odrapany pokoj, a nie nowo odremontowany, cuchnacy swieza farba, ktory jest chyba duma calego hotelu. W tym przynajmniej mozemy bez obaw postawic usmolone plecaki pod sciana, wejsc w zabloconych butach, rozlozyc sie z zarciem czy zrobic i rozwiesic ,upragnione od ponad tygodnia, pranie Smile

<topeerz> apropos prania … regulamin na scianie - tj. nie grzać na butli nie prać - znaleźliśmy pózniej … Wink</topeerz>



[link widoczny dla zalogowanych]

<topeerz> to białe w słoiku to śmietana … „łyżka stoi” to nie jest przenośnia Wink</topeerz>


[link widoczny dla zalogowanych]

komplet zdjec z naszej drogi na krym:
[link widoczny dla zalogowanych]


ciag dalszy nastapi
<topeerz> to była 1/3 ...</topeerz>


Ostatnio zmieniony przez buba dnia Śro 18:43, 12 Maj 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Re: Elektriczkami na Krym :)) 04/05.2010
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

buba napisał:
Na tej trasie przekraczamy chyba jakas niewidzialna granice- od tego momentu praktycznie wszyscy spotykani przez nas ludzie mowia glownie po rosyjsku, ukrainski slyszy sie coraz rzadziej (glownie w dworcowych megafonach).


nie chyba, a na pewno - tą "niewidzialną" granicę widać doskonale przy wynikach wyborów - zachodnia Ukraina z Kijowem ("ukrainojęzyczna") i wschodnia ("rosyjskojęzyczna"). A na samym Krymie bodajże ponad 90% to Rosjanie (Krym przyłaczono do Ukraińskiej SRR dopiero w latach 50. XX wieku - dar Chruszczowa, do dzisiaj wielu Rosjan na to sklina), nie bez przyczyny ma szeroką autonomię...

PS>zanim doczekamy się reszty Wink, pytanie ile kosztowo wam to wyszło w sumie?


Ostatnio zmieniony przez Pudelek dnia Śro 15:20, 12 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
wtak


Dołączył: 20 Mar 2008
Posty: 611
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

eh, bubowe klimaty Wink rewelka
Zobacz profil autora
Roma


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Żywca

Niesamowite miejsca odwiedzacie, dla mnie dzikie i nieznane
Namiot na plaży i winko na rzeczką extra sprawa

Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg i fotki Very Happy
Zobacz profil autora
Re: Elektriczkami na Krym :)) 04/05.2010
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

Pudelek napisał:
[, pytanie ile kosztowo wam to wyszło w sumie?


za 23 dni gdzies kolo 2 tys na osobe- z bardzo wystawnym zyciem, spanie glownie po miastach, jadanie w knajpach, przynajmniej z 2 butelki wina dziennie Wink, pamiatki, pare kilo ksiazek i map...
Zobacz profil autora
Re: Elektriczkami na Krym :)) 04/05.2010
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

buba napisał:



<topeerz> A ponieważ Buba z upodobaniem robi zdjęcia wszystkim napotkanym radarom, bunkrom, dworcom, tamom, elektrowniom (ze szczególnym uwzględnieniem konstruktu i wieżyczek strażniczych) ja się zaczynam zastanawiać, kiedy się nami zainteresują jacyś smutni panowie. Bajka o tym, że „jedziemy na Krym” nie zawsze brzmi wiarygodnie. A co mamy powiedzieć jak pojedziemy do Dumbasu (czy Dombasu?) Wink ?</topeerz>


na Ukrainie to widać że jest pół biedy, ale sądzę że w Rosji już byście nie mieli tak kolorowo - w Federacji nawet fotografowanie dworców kolejowych budzi najczęściej natychmiastowe zainteresowanie milicji, a co dopiero innych miejsc! a spotkanie z rosyjską milicją do przyjemnych, przypuszczam, nie należy, sądzę, że portfel zrobiłby się od razu lżejszy (jeśli i nie aparat - np. bez karty pamięci)....
Zobacz profil autora
jolanta


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: BB

Bardzo MISIE podobało, bardzo, niecierpliwie czekam na ciąg dalszy Very Happy
Zobacz profil autora
taki1gość


Dołączył: 12 Gru 2008
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: NIEPOŁOMICE

Przeczytałem, zdjęcia oglądnąłem i jestem pełen podziwu i szacunku dla tych Waszych wschodnich wyjazdów Wink Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek Smile
Zobacz profil autora
Do-misiek


Dołączył: 10 Cze 2007
Posty: 816
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leżajsk

Świetnie się czytało. Prosze o więcej Smile
Zobacz profil autora
ecowarrior


Dołączył: 27 Sty 2007
Posty: 1461
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zdzieszowice

Buba, Toperz i ich zaczarowany świat jak zwykle nie zawodzą!
Wy do tej pory zwiedziliście i zobaczyli w swoim krótkim życiu więcej aniżeli razem wzięci ludzie z całej mojej ulicy...
Gratulacje udanej wyprawy i czekamy na więcej Smile
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

zdjecia do tej czesci
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Rano mamy troche stracha , ze jak zobacza nasze trzy sznurki prania rozpostarte między szafa, framuga, gwozdziem w lazience i czym tam jeszcze się da, to nas wezma i wywala z hotelu, a parę dni chcemy tu spedzic.. zawsze można powiedziec ze jako inostrancy nie rozumiemy regulaminu na scianie, ale czy uwierza? Dlatego część prania troczymy do plecaka i zabieramy ze soba- poza tym na sloneczku szybciej wyschnie.


Lazimy po centrum kercza.. miasto jak miasto, nic szczegolnego, duze , ruchliwe i nie jakieś specjalnie urokliwe.. odnowiony zatloczony glowny deptak (strach myslec co tu się latem wyprawia), plac z leninem na posterunku, ladna cerkiewka, która oczywiscie ide zwiedzac. Toperz niestety musi zostac na zewnatz bo ma krotkie spodnie. W cerkwi są właśnie chrzty, więc ladnie spiewaja ale spiew jest gluszony przez wrzask zmoczonych dzieciatek. Jest tez mini sklepik gdzie można kupic swieczki, rozniste ikony, ksiazki o swietych, lancuszki i krzyzyki. Wybieram sobie dwa i kupuje , milo gawedzac ze sprzedajaca babuszka. Babuszka dziwi się „a to wy z polski, a ja myslalam ze tam u was to inna religia a nie taka jak u nas”. Więc ja jej na to ze może inna, ale przeciez Bog jest jeden.. Ona kiwa z przekonaniem glowa ze to to „wsjo rawno jaka swiatynia, taki sam krzyz, a widzicie, to ci zli co do wladzy się pchaja i politycy nas podzielili..”. W tym momencie przylacza się druga babcia zywo machajac rekami i argumentujac ze nie mamy racji bo ich wiara jest najlepsza, a inni to heretycy! Obie babcie zaraz zyskuja poparcie kolejnych i kolejnych, więc nie wiedziec kiedy, tworza się już grupki zywo dyskutujacych , zeby wrecz nie powiedziec wydzierajacych się na siebie staruszek.. Osz żesz..trza się było nie odzywac Wink) na koniec zjawia się ksiadz mowiac ze cerkiew a nie bazar i wszystkich wyprasza.. ja się wymykam chyłkiem i tylko z daleka obserwuje ze babuszkowe dyskusje na temat dogmatow wiary są kontynuowane przed cerkwia i w parku..Wink


następnie wylazimy na gorke mitridat, ogladamy straozytne ruiny pantikapej (taka kupka kamieni i dwie kolumny, które wszyscy podziwiaja i na ich tle się fotografuja- więc i my idziemy je popodziwiac;) ) na szczycie gorki są jeszcze jakieś socjalistyczne pomniki i duzy remont bo wszystko wykladaja jakas obrzydliwa kostka. Ale stad dokladnie widac odlegly cel naszej dzisiejszej wycieczki- twierdze kercz! Miejsce zupelnie pomijane przez polskie przewodniki. Może dlatego ze do niedawna niedostepne , bo znajdujace się na terenie zamknietego terenu wojskowego? Na internecie udalo mi się znalezc informacje ze obecnie jest prawie porzucone, puste i ogolnie dostepne. Coz może znaczyc „prawie”???


Postanawiamy się dobrac do twierdzy od strony dzielnicy cementnaja slobodka i przyladka ak-burun, czyli idac caly czas pieszo wzdluz wybrzeza. Mijamy port, rozne przemyslowe i poprzemyslowe rozwaliska i w koncu trafiamy na przepiekne wybrzeze. Bardzo zalujemy ze nie mamy ze soba teraz namiotu i wszystkich gratow aby moc tutaj rozbic się na nocleg.


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


Kawalek dalej znajdujemy wejscie do podziemi, ale niestety korytarz nie prowadzi daleko, jest dalej zasypany, trzeba by się czolgac i przeciskac a nam się nie chce. Po wizycie w tym miejscu zostaje na jakiś czas brunetka- sciany, sufit (a jest niewysoki)są niesamowicie usmolone jakims paskudztwem, więc i glowy i plecaki tez mamy w tym kolorze.


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]



Dalej czeka nas male rozczarowanie- nie da się przejsc wybrzezem- wyglada na to ze tereny twierdzy są otoczone drutem kolczastym (tzn podwojnym zasiekiem) a na nabrzeznej skarpie stoi jakieś radar..grrr.. no coz, ponieważ nie mamy ochoty tlumaczyc się straznikom dlaczego sforsowalismy zasiek (no i nie wiadomo czy najpierw beda pytac czy strzelac Wink ) postanawiamy go obejsc dookola. Może od drugiej strony, tzn od strony arszyncewa, twierdza jest dostepna?


Jak się okazuje mielismy racje, zasiek zakreca i dalej prowadza normalnie sciezki. (jest nam jednak odrobine dziwnie, jak na nasz widok chyba trzeci z kolei samochód zawraca i nawiewa). Trafiamy na nadmorskie skarpy w których mieszcza się zabudowania twierdzy


są bardzo rozne- jakby wykute skalne nisze, czesciowo tylko wzmocnione cegla, które obecnie sluza za miejsca imprezowe lub za gniazda szerszeni.


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


Podziemne korytarze


[link widoczny dla zalogowanych]


czy zabudowania troche przypominajace forty twierdzy przemysl.



[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


Gdy już praktycznie czujemy się naogladani twierdzy i myslimy o powrocie spotykamy w ruinach miejscowa parke. Chlopak jest bardzo zainteresowany fortyfikacjami i zabral dziewczyne na spacer w to piekne miejsce, dziewczyna natomiast robi wrazenie lekko znudzonej. (np. on zwiedza ruiny w srodku, ona siedzi na trawie przed ze zgrymaszona mina). Ech... już widze jak beda po slubie razem spedzac czas wolny..


Chlopak bardzo chce nas oprowadzic po twierdzy, tlumaczac ze on tu jest bywalcem i wszystko i wszystkich zna. Troche się dziwi ze w czesci polecanych przez niego obiektow już byliśmy. Nie byliśmy natomiast w gornej czesci twierdzy- która ponoc jest pilnowana, ale on zna straznikow i nam obiecuje zalatwic wejscie. Straznikiem okazuje się jakiś bardzo mlody chlopaczek który wraz z kolegami rabia tam drewno. Straznik??? Czy grupka miejscowych którzy przyszli na ruiny zrobic sobie impreze , nie maja na flaszke i znalezli sposob na oskubanie glupich turystow? No ale wyboru nie ma, idziemy z nim zwiedzac. Zabiera nas na gorke pod pomnik, a potem do roznych zabudowan i podziemnych tuneli.


[link widoczny dla zalogowanych]



Opowiada dosyć ciekawe rzeczy- ze twierdza zostala zbudowana dla obrony ciesniny kerczenskiej, ze tu było wiezienie, a tu labirynt korytarzy aby niemcy się zgubili jak beda forsowac, a tu było wejscie do innych podziemi ale wladze kercza kazaly zasypac aby dzieciaki nie wlazily. Ponoc pod calym kerczem są labirynty korytarzy, część właśnie twierdzy kercz, część laczy się z antycznymi katakumbami czy kamieniolami. Niedawno, była glosna sprawa w okolicy bo czworo ludzi weszlo tu w twierdzy w podziemia, chlopcy wyszli a dziewczyny się zgubily. Szukali ich kilka dni, najpierw policja i wojsko, a gdy okazali się bezradni, nie znajac roznych tajnych przejsc, poprosili o pomoc lokalnych „bunkrowcow”. Znalezli je chyba po 4 dniach w podziemiach pod dzielnica miczurino więc ladnych parę kilometrow stad! Wtedy ponoc zakratowali glowne wejscie do kamieniolomow..ale pozostaly inne, boczne wejscia..

Dla wielu miejscowych chlopakow glownym celem jest badanie tych roznych tuneli, a już najwiekszym wyczynem jest chodzenie po adzymuszkajskich kamieniolomach, bo są wyjatkowo niebezpieczne. Pytam go dlaczego: czy mogą się osypywac, zawalic, czy jakie niewypaly tam leza? Nie, nic z tego- ponoc bardzo latwo się zgubic na amen i nie wyjsc.. na tym etapie wydaje mi się ze koloryzuje, coby się popisac jaki jest gieroj ze on tam chodzil i nastraszyc glupich turystow..

ale przychodzi jeszcze taki moment ze sobie przypominam jego slowa..


odporowadza nas kawalek i się zegnamy. Nie dopomina się zadnej kasy- kim tak naprawdę był? Czy ci z radaru wynajeli mlodego za straznika aby mieć na baczeniu teren przed ogrodzeniem z drutu rowniez? Czy sam się nim obwolal- pilnujac czegoś przed kimś?



Stad ogladamy sobie tez dokladnie wyspe tuzła, jest niesamowicie plaska, jak taka łacha piasku na morzu czy wieksza mielizna. Widac dokladnie nabudowana , niedokonczona, rosyjska groble, jakieś zabudowania


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


i dowiadujemy się od miejscowych ze latem są tam raz dziennie kursy promu czy stateczku, ze jest czynna jakas baza oddycha, a poza sezonem (czyli teraz) bardzo trudno się tam dostac. No nie ma rzeczy niemozliwych, wszystko ma swoja cene , ale chyba nie warto się tak starac. Ponoc nie można obejsc wyspy dookola bo w polowie jest posterunek graniczny i od ukrainskiej strony nie wpuszczaja na rosyjska część. Niezgadza się to za bardzo z tym co pisalo na necie, ale twierdza ze w ramach porozumienia wyspa zostala podzielona na pol, i czesc jest ukrainska a część rosyjska. Oczywiscie wypowiedzi miejscowych są mocno nieobiektywne- uwazaja ze cala wyspa należy się im (tzn rosjanom) bo kiedys była polaczona z polwyspem, bo maja latwiejszy dojazd, bo wydali kupe kasy na budowe grobli i wogole co sobie te ukraince mysla- maja oddac wyspe i już (a najlepiej caly krym Wink ) Wink



W drodze do arszyncewa natykamy się jeszcze na fajne rozwieszone sieci,


[link widoczny dla zalogowanych]


a na osiedlu lapiemy bez problemu marszrutke do centrum.


Toperzowi udaje się mnie namowic na suszi- nigdy nie pociagala mnie wizja zimnej surowej ryby.. Ale posmakowalo mi wyjatkowo- od dzisiaj codziennie chce chodzic do tej knajpki- tzn ze względu naprzepyszne zarcie bo cala knajpka ogolnie była obrzydliwa, zrobiona na pseudowykwintny styl z kelnerami zachowujacymi się jakby kije popolykali..



Kolejnego dnia , dla odmiany postanawiamy odwiedzic miejsce powszechnie opisywane w przewodnikach, pojawiajace się na folderach i widokowkach z okolicy- twierdze jenikale. Miejsce bardzo ladne, acz duzo bardziej popularne i zatloczone. Caly czas ktos się kreci, napierw są dwie łady z turystami, a pozniej przyjezdza wycieczkowy autobus i tereny twierdzy zmieniaja się w jeden wielki piknik.


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]



Nie przeszkadza nam to jednak znalezc ustronny balkonik i w spokoju wypic wino z widokiem na morze Smile


idac w strone marszrutki musimy przemierzyc bardzo urokliwa dzielnice


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]



Kolejnym naszym celem jest arszyncewska kosa- mierzeja na poludnie od kercza. Od kilku lat ja systematycznie wysiedlaja, twierdzac ze miejsce niebezpieczne do mieszkania z racji na mozliwosc zalania podczas sztormow.. (ostatni taki porzadny sztorm był chyba w latach 80tych...) Najprawdopodobniej przyczyna wysiedlen jest inna..

Ponoc tylko kilka niepokornych rodzin zostalo na mierzei, nie chcac opuscic swoich przestronnych, pieknie polozonych domow i zamieszkac w klitkach w bloku.. wladze ponoc z nimi walcza odcinajac im prad, wode, likwidujac polaczenia autobusowe. Ostatnie wiesci jakie udalo mi się znalezc na necie pochodza sprzed dwoch lat.


Do dzielnicy kamysz burun dojezdzamy marszrutka. Nieopacznie pytamy o droge na mierzeje dwoch dziadkow. Niestety nie chca nam wskazac kierunku (o co prosimy) tylko probuja wsadzic na sile w autobus -nie potrafia zrozumiec ze my się chcemy przejsc! Mysla ze nie mamy kasy i chca nam nawet oplacic bilety! a co gorsza probuja jeszcze rozpoczac rozne dyskusje na tematy polityczne. Gdy już nam się wydaje ze się wyswobodzilismy spotykamy ich po raz kolejny i kolejny, gdyż ida za nami aby sprawdzic czy się nie zgubilismy.


Droga w strone mierzei prowadzi przez tereny zruinowanych zakladow przemyslowych,

[link widoczny dla zalogowanych]


tereny portowe


[link widoczny dla zalogowanych]


czy miejsca wystepowania takich oto dziwnych konstrukcji


[link widoczny dla zalogowanych]


na mierzei faktycznie dużo opuszczonych, zruinowanych domow- fakt niektore polozone prawie na plazy,

[link widoczny dla zalogowanych]


ale nie chce się wierzyc ze ktokolwiek chcialby z wlasnej woli porzucic tak piekne miejsce. Opuszczona biblioteka, sklep.. dwie „bazy oddycha” wygladajace na dzialajace w sezonie (ich nie zalewa??) okolo dziesieciu domow jest zamieszkala- suszy się pranie, szczeka pies, leza rozwloczone zabawki. Niestety nie udaje się spotkac zadnych ludzi aby z nimi pogadac, a zeby pukac po domach i mówić „my jestesmy turysci z polski, chcemy pogadac z wami o tej mierzei” to ja jestem zbyt niesmiala Wink


spotykamy także poprawne politycznie taczki


[link widoczny dla zalogowanych]


wracamy plażą.. Dostajemy obledu jeśli chodzi o zbieranie muszelek- pozyskujemy ich caly worek- tu można by zbierac je łopata!! a niektore są wielkie jak piesci.


To nie jest wybrany fragment- to losowo wybrany kawalek plazy


[link widoczny dla zalogowanych]


a to najwiekszy okaz


[link widoczny dla zalogowanych]


Tu tez po raz pierwszy zapoznajemy się z „rakuszecznikiem” - rodzajem nadmorskiego piasku, który caly się składa z mniej lub bardziej pokruszonych muszelek!




Po chwile stajemy się integralnym kawalkiem plazy- rakuszecznik mamy wszedzie, w oczach, nosie, uszach, plywa w butelce z winem, wspaniale przykleja się do keczupu na kanapce, blokuje otwieranie się obiektywu w aparacie (buuuu, mój biedny nowy aparat! A obiecalam toperzowi ze będę o niego dbac Wink )


zatem zjadam pierwsza w zyciu ( i mam nadzieje ze nie ostatnia) kanapke z rakuszecznikiem- wapnia nam nie zabraknie! I po co kupowac za ciezka kase w aptece tabletki na osteoporoze z muszli? Wink


wypijamy winko i ogolnie cieszymy się plaza


[link widoczny dla zalogowanych]


wracac planujemy inna droga- dojsc wybrzezem do nimfiej i lapac stamtad marszrutke na cetrum.


Po drodze ogladamy jeszcze imponujacej wielkosci pomnik- widac go było z baaardzo daleka- wygladal jak wbity w ziemie statek kosmiczny.


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


W dzielnicy eltigen lapiemy marszrutke. Nie bardzo wiemy dokad ona, bo na pytanie „czy jedzie na dworzec” wszyscy odpowiadaja „wsiadajcie”. Zatem wsiadamy.. po drodze toczy się jakas zazarta dyskusja między pasazerami którzy domagaja się zeby kierowca (ponoc według rozkladu) zawiozl nas na dworzec a kierowca który nie chce tego zrobic. Chcemy już nawet wysiasc wczesniej dla swietego spokoju ale babki nas uspokajaja ze one zalatwia zeby nas zawiozl na dworzec. Jedna z babek nie wiedziec czemu daje mi bukiet kwiatow. Nie wiem co potem z nimi zrobic w kerczu, nawet nie ma w hotelu wazonu, ale są ladne i mi ich szkoda w kubel wsadzic.. w koncu zawieszam je gdzies na drzewie.


Udaje nam się zaprzyjaznic z obsluga hotelu „lazurnyj”w kerczu, przewijaja się te same osoby, dwoch ochroniarzy, jedna z trzech babek na recepcji. Codziennie rano i wieczorem chodze do nich z menazka po wrzatek, więc zanim się zagotuje jest okazja aby pogadac. Jeden z ochroniarzy, sasza, opowiada mi niestworzone rzeczy o adzymuszkajskich kamieniolomach, ze łącza się z podziemiami pod calym kerczem, oczywiscie jak znac przejscia, bo duza część jest zasypana. Władze wysadzaja w powietrze przejscia aby nikt tam nie lazil, miejscowi odkopuja i się przeczolguja do dalszych czesci. Nie radzi zapuszczac się zbyt daleko od wejscia bo „tam kazdy się zgubi” ale zdradza tajemnice lokalizacji kilku „dzikich wejsc”. Jednoczesnie mowi ze muzeum nie jest zbytnio ciekawe i zeby poznac „prawdziwe kamieniolomy” trzeba isc samemu a najlepiej z obeznanym miejscowym. Opowiada o walkach jakie się tam toczyly w czasie wojny, o kilku tysiacach ludzi które ukrywaly się w podziemiach (spore to musi być jak się tam zmiescili..)


Kolejnego dnia wybieramy się do wulkanow blotnych. W tym celu jedziemy marszrutka do bondarenkowa. Na dworcu w kerczu zauwazamy ciekawa rzecz- wojne między dworcem popierajacym autobusy a kierowcami marszrutek, które tez z tego dworca odjezdzaja. Panie w kasach nie sprzedaja biletow na marszrutki, nie udzielaja informacji o ich rozkladzie, a gdy ktos pyta o nie są bardzo niemile. Z tego co opowiadaja kierowcy- obluga dworca zrywa rozklady marszrutek które oni wieszaja.. nie wiem jaka jest przyczyna: czy są zbyt duza konkurencja dla rzadko jezdzacych i drogich autobusow, czy powinni komus cos placic a tego nie robia.. jedno jest faktem- wiszacy przez jeden dzien rozklad jazdy znika bardzo szybko i zeby się dowiedzic kiedy gdzie można dojechac trzeba krazyc między kierowcami i rozpytywac, po czym robic srednia z godzin które oni podali, przyjsc pol godziny wczesniej niż wskazuje owa srednia i w 99% jestesmy skazani na sukces Smile


w bondarenkowie jestesmy kolo 8 rano, jakas babka doradza nam aby wysiasc na zakrecie bo stamtad najblizej na wulkany. Nie mamy za bardzo kogo zapytac jak isc dalej, wies jakby wymarla.. kto mial wygonic krowy na pastwisko czy jechac do pracy już pojechal, a reszta spi. Idziemy więc na czuja jedna sciezka która wydaje nam się ze idzie na polnoc.



[link widoczny dla zalogowanych]



Napotkany po drodze ogorzaly pasterz utwierdza nas ze w dobrym kierunku zmierzamy.


Pierwszy wulkan to jakby od czasu do czasu bulgoczace po srodku blotne jeziorko otoczone spękana ziemia. Zbyt blisko jeziorka boimy się podchodzic- w przewodniku „krymskoje priazowie” pisali cos o zatopionym w wulkanie niemieckim czolgu i jednym naukowcu którego ledwo wyciagneli i odratowali jak wpadl do srodka

[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]



drugi wulkan wyglada fajniej- stozkowata gorka i można zajrzec do srodka- i popatrzec jak robi „bul” i „bulbul bul”. Przygladanie się i czajenie z aparatem na kolejne „bul” naprawdę wciaga!!



[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]



postanawiamy tez zrobic uzytek z blotka, które ponoc ma rozniste lecznicze wlasnosci


[link widoczny dla zalogowanych]



[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]



majac takie oto mile widoki


[link widoczny dla zalogowanych]


wypijamy winko (to już tradycja na kazdej wycieczce), a potem lazimy jeszcze po stepie. Wylazimy na gorke, wygrzewamy w trawach i takie tam



[link widoczny dla zalogowanych]


z bondarenkowa idziemy przez pola na adzymuszkaj. Odnajdujemy kamieniolomy



[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


oraz kilka dzikich wejsc. Wchodzac do srodka zaczynam rozumiec co mial na mysli sasza i straznik z twierdzy kercz.. to nie jurajska jaskinia czy bunkry MRU. Korytarz co chwile się rozdziela, na dwa , na trzy, na pięć.. pod roznymi kątami. Po trzecim skrzyzowaniu już totalnie nie wiem skad przyszlismy. Niektore czesci przypominaja siatke- skrecajac ciagle w lewo dojdzie się do miejsca startu, niektore ida w inne strony, czasem po rownym, niektore wyraznie w dol. Większość slepo się konczy ale z niektorych wieje zimnem sugerujac ze ida gdzies dalej. Sporo jest szczelin przez które jakby się przeczolgac może zajdzie się gdzies dalej.


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]



[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]



Gdzieniegdzie leza po podlodze rozciagniete tasmy- chyba sposob zeby potem trafic do wyjscia. My, mimo ze idziemy tylko za tasma i potem tak samo wracamy, wychodzimy innym wejsciem niż weszlismy..


muzeum jest zamkniete a glowne wejscie , faktycznie tak jak mowili, zakratowane.

Gosciu na samym dole na pomniku przy wejsciu do muzeum niesamowicie przypomina mi igora z melitopola Wink


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


wieczorem babka z hotelu i sasza zapraszaja mnie na recepcje na ogladanie zdjec. Już wczesniej opowiadali nam o generalskich plazach- terenach pomiedzy wsia kurortnoje a zolotoje, ok. 30km dzikich plaz,ze skalkami, piaszczystymi zatoczkami, bez wsi i zadnego zagospodarowania, z racji ze wczesniej był tam tajny poligon, wstep wzbroniony i plaze tylko dla wojskowego naczalstwa. Teraz w polowie drogi pomiedzy miejscowosciami jest jedynie szyb naftowy i domek rybakow. Sasza latem co weekend jezdzi tam na motorze wypoczywac. Zdjecia naprawdę są zarabiste, opowiesci również.
Gadamy tez o wyspie tuzla- ich zdania, opinie i opowiesci o tej wyspie sa identyczne jak miejscowych z okolic twierdzy kercz..
Namawiaja nas tez zebysmy zostali na parade ktora sie bedzie odbywac w kerczu (i w innych krymskiech miastach) z okazji dnia zwyciestwa 9 maja, maja byc festyny, koncerty, rozne bazary i ogolnie cale miasto sie wtedy bawi. Brzmi ciekawie...a ja 10.05 musze juz byc w aptece Sad


Troche się u nich na zasiedzialam...


zatem jutro się tam wybieramy!planujemy jakies 2-3 dni wedrowki, wylegiwania się na plazach.. Jako ze o wode tam ciezko zaopatrujemy się w 15 litrow mineralnej, spac zamierzamy w namiocie na plazy. Więc jutro jedziemy do kurotnoje!!!


cdn


Ostatnio zmieniony przez buba dnia Pią 16:00, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
jolanta


Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: BB

JESZCZE, JESZCZE...no jak tu czekać spokojnie na ciąg dalszy...dzisiaj to już mi się żadnego papierzyska nie uda spokojnie wypełnić. Mam wiele pytań, ale muszę najpierw spokojnie zebrać myśli Very Happy
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

Z kurortnoje idziemy piaszczysta droga wzdluz morza,przy niej bilbordy które jestem w stanie akceptowac Wink
[link widoczny dla zalogowanych]

mijamy blotne jezioro czokrak i wspinamy się na pierwsza gorke z której są super widoki.

[link widoczny dla zalogowanych]

ogolnie caly teren jest rezerwatem, jest tablica gdzie cos pisze o niewjezdzaniu autem, niepaleniu ognisk,niebiwakowaniu, nielowieniu ryb i niepolowaniu Jest nawet szlaban Wink


[link widoczny dla zalogowanych]

dalsza nasz droga wiedzie albo przez nabrzeza gdzie co chwile otwiera się widok na kolejne dzikie piaszczysto-skaliste plaze


[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


można tez isc dalej od morza gdzie rozciagaja się trawy po horyzont

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


to był dobry pomysl aby przyjechac tu wiosna- kwitnacy step nie jest przereklamowany Smile

[link widoczny dla zalogowanych]

w pierwszym dniu trzy razy spotykamy ludzi- trojke zmotoryzowanych turystow z sewastopola, obsluge wiezy wiertniczej i rybakow. A tak caly czas towarzyszy nam tylko huk fal rozbijajacych się o skaly, spiew skowronkow, brzeczenie owadow, szum traw i skrzypienie troche przyciezkiego,od duzej ilosci wody , plecaka.

Wieczorem schodzimy i rozbijamy się na jednej z plaz.


[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Nigdy wczesniej nie stawialismy namiotu na piasku (tzn. na rakuszeczniku Wink ).


[link widoczny dla zalogowanych]

Nijak toto przyśledziowac! A wiatr wieje mocno.. jedyna szansa staje się ufortyfikowanie naszego domku (ale i tak kilka sledzi nie udalo się odnalezc Wink )

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

zachod slonca zupelnie jak na kiczowatej widokowce z „cieplych krajow” Wink

[link widoczny dla zalogowanych]

zastanawiamy się również czy na morzu azowskim wystepuje cos takiego jak „pływy” , a jeśli tak na ile jest to duze zjawisko.. niby stawiamy namiot najwyzej i najdalej od morza jak się da (oczywiscie w obrebie plazy bo jak odmowic sobie takiej przyjemnosci? Wink ) no i w takim miejscu zeby za nami nie była skala coby w razie czego było gdzie spierniczac Wink
Przypomina mi się relacja która kiedys czytalam- o jaskini w nadmorskich skalach gdzie jakas ekipa chciala rozbic się na nocleg.. z jakiś powodow tego nie zrobili a rano jaskinia była zalana pod sufit... jakie to było morze?? w nocy parę razy wychodze i sprawdzam czy morze już nas idzie odwiedzic czy jeszcze nie Wink

Patrzac na fale w ksiezycowa noc, sluchajac skrzeczenia nocnych ptakow czy obserwujac dziwne ksztalty oswietlonych ksiezycem skal, nie wiem czemu, przypomina mi się tej nocy historia która kiedys czytalam.. ze jakos w latach 80 tych na morzu azowskim zaginal statek.. znalezli go dryfujacego parę dni pozniej.. na pokladzie była tylko dwojka przerazonych dzieci a reszta zalogi zniknela.. cial nigdy nie odnaleziono a od dzieci tez nic się nie dowiedziano bo feralnej nocy spaly..

w nocy sni mi się tez ze odnajduje na plazy slady gąsienic wychodzacych z morza i do niego wracajacych...

Milo wyjsc rano z namiotu na totalnie pusta plaze!! Bo sasiednia plaza to dosyć zatloczona Wink



[link widoczny dla zalogowanych]

jakos nieskoro nam idzie pakowanie, zbieranie się, skladanie namiotu...

[link widoczny dla zalogowanych]

tego dnia mijamy tereny bardziej gorzyste

[link widoczny dla zalogowanych]

i nie spotykamy totalnie zadnych ludzi

na nocleg upatrujemy sobie kolejna plaze

[link widoczny dla zalogowanych]


gdzie mamy nawet prywatna mini jaskinie, skalny dziedziniec, nie wiem jak to nazwac. Jakieś 3 na 3 metry, otoczone skalami, od gory otwarte, a dochodzi się tam bardzo waska szczelina.

[link widoczny dla zalogowanych]

Siedzimy sobie na plazy obserwujac zblizajacy się zachod slonca. Sielanke psuje pojawienie się dziwnej motorowki. Plynie dosyć szybko, ale w momencie jak nas zauwazaja siedzacych na plazy, zwalnia,wylacza silnik i chwile kreci się w kolko. Wyglada troche jakby nas obserwowali przez lornetki.. Po jakiś kilku minutach zapalaja silnik i odplywaja..
A nam robi się troche łyso.. to pierwsi dziś napotkani ludzie.. tutaj takie odludzie a my tylko we dwojke.. maja nas tu namierzonych jak na talerzu i dokladnie obejrzanych.. kto wie czy wiedzac w której zatoczce siedzimy, nie pojechali do wsi po kumpli i nas nie odwiedza w nocy w niekoniecznie przyjacielskich zamiarach.., w koncu można tu latwo dojechac i motorowka i autem..a może to tylko rybacy przygladajacy się z ciekawosci, bo zwykle na plazy tylko mewy?
Jakos tak zwykle wolimy zeby na wszelki wypadek nikt nie wiedzial gdzie stawiamy namiot..
Ale opuszczac taka piekna plaze?

W koncu jednak decydujemy się przeniesc w inne miejsce- dalej od morza znajdujemy mila dolinke wsrod skal.


[link widoczny dla zalogowanych]

Czy miejscowi mieli jakieś zle zamiary czy tylko my jestesmy przewrazliwieni na zawsze pozostanie tajemnica...

A wogole to dzisiaj zastanawiamy się nad ugotowaniem zupy na kleszczach! Tak ogromnej ilosci tego dziadostwa to ja jeszcze niegdy nie widzialam! Co parę minut strącamy ze spodni po kilka jak nie kilkanascie osobnikow! Więc stawiajac namiot wsrod tych traw mamy wrazenie ze do rana to nas zjedza zywcem. Jak się potem okazuje nie ugryzl nas ani jeden.. czy nie znaja ludzi, nie lubia, czym innym się zywia a tylko wygladaja jak kleszcze?

Nastepnego dnia zmierzamy do zolotoje. Gdy już jestesmy niedaleko wioski zauwazamy ze po stepie idzie zbieznym kursem z naszym cos wygladajacego na byka! Nie widac reszty stada ani pasterza- jest jeden- pewno nawial...Jest jeszcze daleko, ale widac ze nas zauwazyl i powoli acz systematycznie się zbliza i wychodzi na to ze nasze drogi przed wioska się przetna! Przyspieszamy więc kroku, skrecamy w inna sciezke i udaje się dotrzec do wioski bez bliskiego spotkania..

Na styk zdazamy na autobus, zauwazamy go na zakrecie, musimy nawet troche podbiec. A niewiele autobusow dziennie tu zawija..

jak się potem okazuje- nasze dalsze przygody w szcziolkinie i okolicach mozemy zawdzieczac tylko stepowemu bykowi


Ostatnio zmieniony przez buba dnia Pią 18:10, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
dmirstek


Dołączył: 23 Gru 2007
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

Podróż życia.
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

Autobus z zolotoje jedzie do kercza, ale jakos bardzo naokolo, mijamy
wioseczke która w linii prostej jest ze szczolkina 20km... tylko drogi
nie ma.. coz, trzeba jechac przez kercz.. w autobusie zwracam uwage na
goscia w mundurze który ma super czapke- taka jak mi się zawsze
podobaly , z wielkim rondem. Nawet robie mu zdjecie.

[link widoczny dla zalogowanych]

W kerczu przesiadka na autobus do szcziolkina, gosciu w czapce również
tam jedzie. Przysiada się do nas w autobusie, dopytuje skad jestesmy,
oferuje pomoc w znalezieniu noclegu w miescie czy zwiedzaniu okolic.
Dzwoni do znajomego który jest dyrektorem jednej z nieczynnych teraz
baz oddycha i zalatwia nam nocleg na jej terenie. Mozemy rozbic namiot
a plecaki ukrywamy w stateczku. Żenia, nasz nowy znajomy, pokazuje nam
jak otwierac i zamykac stateczek nozem.

[link widoczny dla zalogowanych]

Następnie zaprasza nas do
siebie na wieczorna impreze, ale nie od razu, najpierw wysyla nas na
spacer na miasto, a sam zamierza posprzatac, ponieważ "jego
kawalerskie mieszkanko nie nadaje się do przyjmowania gosci". Więc
jakieś poltorej godziny wloczymy się po miescie.

Są miasta które turyste zachwycaja swoim pieknem, architektura,
historia czy egzotyka. Chcialoby się je poznac, zapamietac,
sfotografowac i czasem nawet wspomniec w dlugie zimowe wieczory. Są
natomiast czasem miejsca gdzie przyjezdza się po raz pierwszy i czuje
jak u siebie. Chcialoby się nie tyle zwiedzic, co w takim miejscu
zamieszkac. Są po prostu bliskie marzen o idealnym miejscu
zamieszkania. A wyjezdzajac czuje się jakiś niesamowity zal, jakby się
opuszczalo miejsce z ktorym jest się zżytym od lat... Takim właśnie
miastem było dla mnie szcziołkino.

Ponoc jedno z najmlodszych krymskich miast.. powstalo w 1978 roku na
srodku stepu jako osiedle przy budujacej się wielkiej elektrowni
atomowej.. a potem niedlugo pierdyknął czarnobyl, ludzie na krymie
zaczeli się buntowac przeciw elektrowniom atomowym i budowa nigdy nie
zostala skonczona.. a miasto zostalo..

Niby blokowisko jakich wiele na ukrainie i nie tylko.. ale atmosfere
ciezko wyrazic slowami, czy nawet zdjeciem.. osiedle polozone cale na
skałkowatych wzgorzach, pelne zieleni:drzew, kwitnacych krzewow,
bluszczy wspinajacych się gesto na oplatajace bloki rury gazowe.
Zatrzesienie jaskólek, którymi usiane są jak koralikami wszystkie
druty, których między blokami nie brakuje. Tysiace innego spiewajacego
ptactwa gniezdzacego się w licznych krzewach, niedokonczonych domach
czy zapomnianych skwerach.

I koty! Cale zastepy pieknych, puszystych kotow! Są wszedzie- tu chyba
na jednego mieszkanca przypadaja trzy koty! Ciezko się rozejrzec,
stojac w jednym miejscu i nie naliczyc przynajmniej 10 puszysto
ogoniastych futrzakow!

[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]

A maja się tu na czym karmic- na kazdym oknie prawie widac suszace się
rybki. (jak zauwazyl kolega- ciekawe jak potem pachnie bielizna Wink )

[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]

Nie brakuje tu również kocich legowisk i schowkow- nikt nie
zamyka im wejsc do piwnic, a i roznistych budek, komorek również jest
pod dostatkiem.

Znajdujemy wspanialy bazar
[link widoczny dla zalogowanych]

oraz klimatyczna, ale niestety zamknieta
knajpke "czajka"

[link widoczny dla zalogowanych]

Wieczorem idziemy do żeni. Zaprasza nas do siebie , bardzo się
cieszymy, bo stroze pilnujacy bazy oddycha byli malo sympatyczni.

Na kolacje zjadamy smazone byczki oraz specjalnie pieczone w łupinach
ziemniaczki.

Żenia jako zapalony fotograf pokazuje nam dużo swoich zdjec, zarowno w
komputerze jak i w albumach. Glownie są to rozne ładne pejzaze z
wkomponowanymi mniej lub bardziej (a zwykle bardziej Wink )
porozbieranymi dziewczynami.

Jednak ze wszystkich zdjec najbardziej podoba mi się buldog z akwalungiem Smile

[link widoczny dla zalogowanych]

Żenia opowiada nam jak sluzyl trzy lata w marynarce na dalekiej
rosyjskiej polnocy, gdzie na zlodowacialych zamarznietych wyspach były
tylko ich koszary. Prowadzili tam cwiczenia roznych wybuchow
jadrowych, glownie były to male bombki które zakopywano z metr pod
ziemia i tam dokonywano detonacji. Cwiczono również wybuchy w wodzie
oserwujac jak wplywa to na statki i ich zaloge. Co ciekawe, żenia
bardzo milo wspomina te czasy, wcale sobie nie krzywduje ze wywiezli
go daleko od domu w malo przyjazny klimatycznie rejon. Zgadza się z
pogladem ze tych z poludnia wysylali do wojska na polnoc i odwrotnie -
"aby kazdy był przeszkolony do dzialan w kazdych warunkach". Żenia
jedynie twierdzi , ze jako sluzyl w "troche szkodliwych warunkach" to
musi teraz zdrowo się odzywiac np. jesc dużo warzyw.

Poznajemy tez alternatywna wersje historii- co zabawne, zadne fakty
nie odbiegaly od tego co bylo, wszystkie wspominane wydarzenia
rzeczywiście mialy miejsce, niektorych tylko brakowalo..Wink Nie dalo się
żeni zarzucic rażącej nieprawdy w zadnym momencie - acz calosc i
wnioski wychodzily nieco dziwnie..  Krotko mowiac ,w tej wersji to
rosjanie wygrali wojne, uratowali europe i swiat, i calymi latami
bezinteresownie pomagali polakom i innym krajom. I żenia swięcie
wierzyl w to co mowil..


kosztujemy również domowego winka, kawioru z byczkow.

Są również przebieranki- jako ze nasz gospodarz ma caly skladzik
roznych mundurow, broni, nakryc glowy i innych rekwizytow które
przydaja mu się w fotograficznym hobby


[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


jest również impreza z gitara- niestety znamy bardzo malo tych samych
piosenek które bysmy mogli wspolnie spiewac.

[link widoczny dla zalogowanych]

Spimy w pokoju corki gospodarza która akurat wyjechala do grecji. Ze
scian patrza na nas napakowani kulturysci , wymalowane nastolatki oraz
popiersie stalina.

Rano jedziemy razem na przyladek kazantyp. W tym celu żenia idzie do
garazu po swoj motor- URAL Z PRZYCZEPKĄ!!!! niby na kazantypie jest
rezerwat i nie można wchodzic bez przepustki (a tym bardziej wjezdzac)
która gdzies tam się pozyskuje. Ale takie prawa zwykle nie dotycza
miejscowych ( i ich przyjaciół Wink )
toperz jako ciezszy dostaje przydzial na podrozowanie w przyczepce
(buuuuu!! a ja tak chcialam...).

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]

Jako ze żenia ma tylko jeden kask-
dostajemy z toperzem czapki czolgistow z poleceniem aby je ubierac jak
jedziemy przez miasto bo tam policja łapie za jezdzenie bez kasku.
Troche się dziwi, ze poza miastem ja ani mysle sciagac to z glowy Wink
nawet w czasie spaceru Smile toperzowi mniej podoba się jego czapka- bo jest przyciasna i gniecie w glowe..

[link widoczny dla zalogowanych]




zatem suniemy na uralu najpierw do wioski mysowoje a potem polnymi
duktami na kazantyp. Nigdy nie myslalam ze taki motor się tak swietnie
spisuje nawet na zupelnym bezdrozu. Najpierw przejezdamy przez
centralna część polwyspu- niby rezerwat i zakaz wstepu a w glebi
polwyspu szyby naftowe i wydobycie pelna gęba.. rezerwat mowili..

[link widoczny dla zalogowanych]

pozniej ogladamy na szczycie resztki schronow z czasow wojny, niewiele
zostalo ale tu np. mogly zaparkowac ciezarowki

potem wybieramy się nad zatoke żmij. Jest to wyjatkowo niesamowite
miejsce. Nie tylko urokliwa plaza, ot jakich wiele nam morzem
azowskim. Kamienie i wystajace z wody skaly tworza jakby jeziorko,
wyglada to jak jakas rafa koralowa albo co.



[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


Żenia opowiada nam legende - dzieki której powstala nazwa zatoki:
ponoc kiedys pasterz wypasal tu owce i pewnego dnia z morza wypelznal
wielki waz i  zadusil kilka owiec. Przerazony pasterz pobiegl po
pomoc, jednak gdy wrocil z innymi nie było już ani weza ani zdechlych
owiec..

cos w tej historii musi byc- mysmy w sasiedniej zatoczce spotkali
takiego oto jegomoscia


[link widoczny dla zalogowanych]

nie był to az taki okaz co to by owce zaduszal- ale kto wie co jeszcze
zyje w tych skalach i jaskiniach...

wedrujemy chwile nabrzezem odwiedzajac wyspy pozostajace we wladaniu
ptakow

[link widoczny dla zalogowanych]

czy skaly przypominajace pterodaktyle, lwy czy inne cuda

[link widoczny dla zalogowanych]

w miedzyczasie odwiedza nas straznik w niwie. Dostajemy z toperzem
prikaz siedzenia w zatoczce i nieodzywania się a żenia dlugo gada z
gosciem. Ponoc gadali o ekologii Wink

na koniec wybieramy się do zatoczki po niebieska glinke.

[link widoczny dla zalogowanych]

Wystepuje ona
ponoc tylko tutaj na kazantypie i ma lecznicze właściwości. Glownie
stosuje się ja zewnetrznie, na wszelakie skorne paskudztwa. Ponoc do
żeni po ta glinke nawet jakieś ekipy z moskwy przyjezdzaly i leczyly
tym nowotwory skory, podobno z powodzeniem. Glinke można także
spozywac, rozmieszana w wodzie, na problemy zoladkowe. I dziala- u
żeni zjadam pieczone byczki, kawior, polana mocno olejem surowke,
wypijam mleko, również kwasne, niedlugo potem domowe musujace wino,
poprawiam glinka i nic mi nie jest!!!! w dalszej drodze mój plecak
jest ciezszy o jakieś dwa kilo niebieskiego towarzysza.

kolo 14 żenia prowadzi jakieś spotkanie z zuchami więc musimy wracac
do szcziolkina. On idzie na  spotkanie a my dostajemy zadanie
zrobienia obiadu- zostawia nam ziemniaki, cebule oraz grzyby- z tego
ma być obiad. ( co gorsza mowiac to on glownie patrzy na mnie..). Aha,
nie są to jakieś zwykle grzyby.. nie przypominaja zadnych które
kiedykolwiek widzialam, a rosna ponoc na drzewach w lesie kolo
szcziolkina. Cos jak skrzyzowanie huby, pieczarki i kurki. I nawet
wychodza bardzo smaczne z cebulka i ziemniakami. I jak widac- są
jadalne. A może sprawe uratowala glinka??? Wink


[link widoczny dla zalogowanych]

aha- ciekawa jeszcze rzecza jest ze gotowanie obiadu to nie taka
prosta sprawa- elektryczna kuchenka mnie kopie!!! tzn kopie mnie
patelnia stojaca na kuchence! raz to myslalam ze mi się zdawalo, ale
drugi i trzeci?? Żenia się dziwi jak to mozliwe- gdybym bez butow
stala na podlodze to tak! Ale na gumowej podeszwie? Niedopuszczalne! W
koncu poucza mnie ze nie miesza się metalowa lyzka tylko drewniana- to
nie będzie kopac. No niby ok... ale jak wytlumaczyc ze żenie kopnela
lodowka? Wink

popoludniem, również na motorze, jedziemy do ruin elektrowni.

[link widoczny dla zalogowanych]

Do
budynku glownego reaktora ponoc nie można wejsc (a przymajniej żenia
nie ma tam wtykow). Zajezdzamy budynek od tylu i tam łazimy.

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


Najwieksze wrazenie robia na mnie stosy ogromnych zardzewialych rur


[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

wieczorem znow imprezka, kolacja, winko, ogladanie zdjec.

A rano , nie bez zalu, opuszczamy szcziolkino- kierujac się na
feodozje i sudak.. taaak.. na tym etapie dochodzimy do tego ze na
mierzeje arabacka i karabi jajłe nie starczy nam czasu.. (buuuu a
najgorsze ze nie starczy na parade... na która żenia tez nas namawia)
Zobacz profil autora
Elektriczkami na Krym :)) 04/05.2010
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 2  

  
  
 Odpowiedz do tematu