Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
Odessa-delta Dunaju czyli z wiosłem w świat
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

komplet zdjec
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Pomysl na wyjazd zrodzil sie na poczatku wrzesnia, w drodze do
osmołody, jak siedzielismy z grzesiem w knajpie w miejscowosci
bronchiw osada, jedlismy pielmieni i grzes zastanawial sie jak
wykorzystac resztke tegorocznego urlopu.. "myslalem zeby pojechac
gdzies dalej, gdzies gdzie jesienia moze bedzie ciut cieplej, np. do
odessy.." i tak sie zaczelo... Smile)

w dzien wyjazdu, w sobote musze jeszcze na troche skoczyc do pracy Sad
umawiam sie wiec z toperzem na dworcu i lece.. po drodze udaje mi sie
w koncu dodzwonic do hoteliku w izmaile (na forum doradzano mi zeby
zadzwonic i zarezerwowac bo po sezonie czasem bywaja zamkniete) ,
babka w recepcji jest niestety troche przyglucha wiec musze wrzeszczec
do telefonu, co w polaczeniu z wielkim plecakiem powoduje ze ludzie na
ulicy troche dziwnie na mnie patrza Wink do apteki wpadam oczywiscie
spozniona, strącam karimata dwa syropki z polki (na szczescie
prawoslazowe , wiec jestem do tylu tylko 4zl..)

przed 15 melduje sie na dworcu PKP, wsiadamy w pociaga do krakowa, tam
spotykamy sie z piotrkiem i pierwsza wyjazdowa noc spedzamy w
przytulnym mieszkanku mojej babci. Rano spotykamy sie z grzesiem i
suniemy do przemysla, granice przekraczamy nadpodziw sprawnie i
stawiamy sie we lwowie na godzine przed pociagiem. Bilety sa juz
niestety tylko na gorne polki.
Jak dla mnie to pierwsza trasa plackarta na dluzsza odleglosc, wiec
przypominaja mi sie wszystkie relacje z wyjazdow transsyberka, gdzie
caly wagon zmienia sie w jedna wielka rodzine, wszyscy ze soba gadaja,
opowiadaja sobie swoje zycie, czestuja tym czy owym a prowadnica
donosi piwo i czaj z samowara.. niestety widac nie zawsze tak pieknie
bywa, bo trafiamy na wyjatkowo nietowarzyskich wspolpasazerow, kazdy
tylko w ciemne okno sie patrzy, odpowiada polslowkami i przed 20
kladzie sie spac.. pozostaje wiec impreza we wlasnym gronie (czego
miejsca na gornych polkach nie ulatwiaja), opowiesci o wyjazdach
minionych i planowanych.. jakos w srodku nocy mamy dluzszy postoj w
zmenirowce, grzes i piotrek ida pobuszowac po peronach i przynosza
pyszne cieplutkie wareniki zakupione od babuszki Smile)


[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

W odessie jestesmy wczesnym rankiem. Coby nie nosic po miescie
wszedzie plecakow ze soba postanawiamy zaniesc je do hotelu "spartak"
gdzie polecano nam nocowac, nocleg okolo 8zl od osoby, a w
przewodnikach pisali ze "warunki radziecko-spartanskie", "wiecej
karaluchow niz turystow ale mila obsluga wszystko wynagradza",
"warunki jak w latach 70 tych na dalekiej prowincji kraju rad" i do
tego lokalizacja w miejscu z ktorego wszedzie blisko wiec wizja
noclegu wyglada obiecujaco Smile mimo ze mamy dokladna mape nie bardzo
umiemy tam trafic..to skrecamy za wczesnie, to idziemy za daleko
,wciaz nie widac czegos co mogloby wygladac na miejsce noclegowe tylko
ciagle łazimy wzduz jakiegos metalowego parkanu. Smiejemy sie ze
patrzac na cene to pewnie nie doczytalismy ze za tym ogrodzeniem
trzeba by rozbic wlasny namiot i wykopac sobie studnie Wink lokalizacja
by sie zgadzala, warunki rowniez.. w koncu poddajemy sie i pytamy
jakiegos milicjanta o droge.. taaaaaak... trafilismy nadpodziw
dobrze... a po hotelu zostala dziura w ziemi i kupa gruzu otoczone
plotem.. niezle to wyglada w polaczeniu z naszymi karteczkami Wink


[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

nie oplaca sie juz wracac na dworzec i szukac kwater, udajemy sie wiec
do pobliskiego hotelu "centralnyj", klimat juz nie ten co mial byc,
ale mozna rzucic bagaze i isc na miasto... zjadamy pyszne sniadanko w
"puzatej chacie", ktora niestety jest polozona na szostym pietrze
obrzydliwej galerii "europa"..coz..nie przypuszczamy ze tak wyjdzie ze
ten paskudny market bedzie najczesciej odwiedzanym miejscem w odessie
Wink

idziemy sie powloczyc po miescie, zlazimy do portu znanymi powszechnie
schodami,
[link widoczny dla zalogowanych]

jak potem sie okazuje w najblizszej okolicy sa inne duzo
sympatyczniejsze schody Smile
[link widoczny dla zalogowanych]

w parku spotykamy niesamowite stada
zdziczalych psow
potem idziemy na plaze, gdzie robimy inauguracje grzesiowej fajki
wodnej. Z braku wody wlewamy do srodka kwas chlebowy Wink

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


potem sprawdzamy pociag na jutro do bilgorodu- jest tylko cos kolo 8..
wiec trzeba bedzie kolo 6:30 wstac.. toperz chce mnie udusic.. no ale
raz wstac wczesnie nic nie zaszkodzi.. jeszcze sie wyspimy..

Elekriczka odessa- bilgorod ma piekna trase bo kawalek idzie przez
cienki przesmyk pomiedzy morzem a limanem dniestru. Najbardziej podoba
mi sie stacyjka morskoje, gdzie zaraz za peronem zaczyna sie dzika
plaza i jeszcze jakies wraki statkow stoja Smile


[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

w pociagu nie dziala ogrzewanie, jest piekielnie zimno, wiec gdy
ubranie na siebie wszystkich polarow i swetrow nie pomaga zaczynamy
sie rozgrzewac rowniez wewnetrznie balsamem pomorskim Smile

[link widoczny dla zalogowanych]

jak sie tez okazuje w jednym z sasiednich wagonow mozna u babki kupic
goraca herbate lub kawe z termosa. Jej wspoltowarzysz nie wiedziec
czemu bierze mnie za bialorusinke i chce wciagnac w rozmowe na temat
łukaszenki i przyszlosci tego kraju. Jest bardzo zawiedziony jak
wyprowadzam go z bledu na temat miejsca naszego pochodzenia..Potem mi
troche zal, moglam go powkrecac, moze mozna by sie ciekawych rzeczy
dowiedziec Wink


w bilgorodzie jestesmy kolo 11, okazuje sie ze sprawdzany w necie
pociag do izmaiłu ktory mial kursowac raz dziennie o 18 tak naprawde
jezdzi tylko 3 razy w tygodniu.. i akurat nie dzis.. pozostaje wiec
szukac marszrutki, ktora jest tez jedna o 12.. no to zesmy sobie k...
zwiedzili bilgorod i twierdze akerman.. majac godzine czasu udajemy
sie do pobliskiego baru gdzie zjadamy przepyszne pielmieni w
garnuszku, takie gdzie dodatkowo plywa watrobka w sosie Smile mniam!!

Pakujemy sie do dość zatloczonej marszrutki. Siedzaca obok mnie babka
czestuje mnie mielonymi kotlecikami, kiszonymi ogórkami, jabłuszkami z
sadu i daje ciasteczka na droge. Jak sie okazuje Swieta jest
nauczycielka geografii z Mikołajewa i jedzie do rodziców pomagac robic
przetwory na zime. Wykazuje sie taka sama miłoscia do map jak ja, wiec
prawie do konca podrozy siedzimy z nosami w mapach. Opowiada o
praktykach na studiach gdy kiedys w 3 miesiace chodzili z plecakami po
krymskich gorach, jaskiniach i skalnych miastach, a drugi raz w tyle
samo przeszli zygzakiem ukrainskie karpaty. Zaprasza nas tez do swojej
daczy pod oczakowem, bardzo reklamujac tamtejsze plaze, bagna i dzikie
mierzeje. Toperz ma za to za sasiada podrozy przesympatycznego ale
troche przynudnego dziadka, ktory czestuje go wodka "karat" oraz stara
sie opowiadac duzo o swoim miescie: ze izmail jest historyczna stolica
besarabii, ze jest tam cerkiew i pomniki, ze dunaj to duza i piekna
rzeka , ze mozna zjesc dobre ryby...i znowu to samo od poczatku Wink
chce nam we wszytskim pomagac, probuje nawet przekonac kierowce
marszrutki by zmienil trase i podwiozl nas pod sam hotel (bo oni maja
takie ciezkie plecaki) ale kierowca ofukuje go w dosyc niemily sposob.
Zarowno swieta jak i dziadek zachecaja nas bysmy z izmaiłu do wiłkowa
pojechali nie autobusem a rzecznym promem po dunaju. Ponoc plywaja
takowe z raz dziennie, a jak nie dopasuje nam godzina to mozna sie
dogadac z miejscowymi handlarzami ryb i wina aby nas zabrali na
poklad.
Napalamy sie na wodna podroz i zaraz po przyjezdzie do izmaiłu lecimy
na dworzec morski wywiedziec sie o transport.
[link widoczny dla zalogowanych]

Tu niestety czeka nas
ogromny zawód... Kursowe promy nie plywaja od dwoch lat..mozna jedynie
w jakiejs firmie zamowic za kupe kasy burzujski rejs.. miejscowi tez
nie chca nas zabrac na poklad, nie chca nawet negocjowac ceny.. Od
kiedy rumunia jest w UE dunaj stal sie rzeka graniczna i na przewoz
turystow trzeba miec specjalne pozwolenia... coz...skonczyly sie czasy
swobodnych i klimatycznych przejazdzek po dunaju, na beczkach z winem,
ze skrzynia ryb i trzcinami... spoznilismy sie z dwa lata...ale na to
ani my ani miejscowi nie mamy wplywu, ze rumunom sie unii zachcialo Sad

klnac na czym swiat stoi opuszczamy morski dworzec i wlasnie zaczyna
nam sie konczyc swiatlo.. decydujemy sie mimo wszytsko zwiedzic
twierdze, mamy nawet mape miasta z przewodnika pascala, ale jak sie
okazuje jest ona totalnie do niczego, idac wedlug mapy ladujemy na
jakies prywatnej posesji lub na drozce ktora sie konczy przy torach.
Ruszamy wiec dalej na wyczucie. Dcieramy gdzies na obrzeza miasta,
jest ciemno jak w d..., co chwile mijamy otwarte studzienki
kanalizacyjne a grzes nabija sie na wiszaca nad droga galaz...

Wchodzimy w jakis park i w koncu odnajdujemy resztki jakiejs budowli
nie majacej socrealistycznej architektury-wiec obwołujemy ja izmailska
twierdza. Pobliskie tabliczki potwierdzaja nasze domysly.
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Gdzies tu w
krzakach powinny siedziec jeszcze dwie zruinowane cerkwie ale ze w
tych warunkach prawdopodobienstwo ich odnalezienia jest mniejsze od
prawdopodobienstwa wpadniecia w jakas dziure lub bliskiego zapoznania
z miejscowymi menelami. wiec odpuszczamy...

wracamy do centrum, zjadamy najmniejsza w zyciu porcje pielmieni w
barze "sybiraczka" (gdy pytasz o pielmieni a pani za barem wyciaga
kalkulator aby sprawdzic czy ilosc pierozkow w zamrazarce jest
podzielna przez 4- znaczy jest bardzo zle Wink )

odwiedzamy włodka
[link widoczny dla zalogowanych]

i sprawdzamy autobusy do wiłkowa... jest... jeden..
o 8 rano... znow pobudka przed 7...grrrrrrrrrrrrrr...

podroz do wiłkowa jest bardzo klimatyczna. Przygrywa nam z charczacego
głosnika miejscowe disco, babuszki rozmawiaja o miejscowym bazarze, a
autobus sunie okrezna droga przez zapadle wioski z niebiesko
malowanymi domkami, przez opuszczone kołchozy- krolestwa eternitu, a w
oddali rozlewiska, jeziora,kanały... wiekszosc trasy jedzie w sporym
przechyle , lewym kołem prawie w rowie..

caly czas tocze deperacka walke z parujaca szyba by choc troche zdjec porobic

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


i rozmyslam o tym co czeka nas na koncu tej malowniczej trasy..
Wiłkowo- miasteczko w delcie dunaju, nazywane "ukrainska wenecja",
zalozone przez staroobrzedowcow i zbieglych kozakow. Polskie
przewodniki mowia o tym miejscu dosyc skrotowo: ""daleko, ciezko
dojechac, najlepiej wynajac zorganizowana wycieczke w biurze w
odessie". Jedyne sensowne informacje jakie udalo sie zdobyc to artykul
z 2002 roku z gazety "izwiestia" do ktorego link zapodala Mi z forum
(http://www.odecca.ru/izvestiya.htm)

ponoc nadal sa tam miejsca gdzie mozna dotrzec tylko lodzia, gdzie
zyja sobie ludzie w harmonii z przyroda, zyciem takim jak ich
dziadkowie, czesto nie wiedzac o zmianach na swiecie.. ponoc gdzies na
zagubionej wysepce mieszka babcia ktora ma ze sto lat i wciaz handluje
ryba za radzieckie ruble..ma juz ich trzy worki i mowi ze to kapital
na ciezkie czasy..nikt nie ma serca jej powiedziec ze jej swiat juz od
20 lat nie istnieje.. bo pewnie i tak nigdy sie nie dowie a po co
burzyc jej spokoj i poczucie bezpieczenstwa..

ponoc tam wszyscy zajmuja sie lowieniem ryb i wyrobem specyficznego
wina "nowak". Jaki kawalek tego swiata uda sie zobaczyc? przyjezdzajac
tu 7 lat pozniej i tylko na niecale 2 dni...

centrum wiłkowa wyglada normalnie, jak male ukraiskie miasteczko,
[link widoczny dla zalogowanych]
ale
im dalej na obrzeza tym wiecej kanalow i kladek.
[link widoczny dla zalogowanych]

duzo tez w rejonie weteranow wojennych
[link widoczny dla zalogowanych]


spacerujac tam i siam
spotykamy wiktora, miejscowego ktory proponuje nas powozic lodka po
miescie, tym wodnym. Dopiero z perspektywy lodki mozna poznac
prawdziwe oblicze miasteczka...
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

wiktor opowiada nam o wyrobie lodek, lowieniu ryb, przewozeniu krow na
pastwiska lodkami (ponoc krowa za zadne skarby sama do lodki nie
wejdzie, trzeba jej zwiazac nogi i polozyc w lodce na boku. Natomiast
sama wychodzi z lodki bez problemu nawet na pomost Smile )

o religii staroobrzedowcow, o przekletych wyspach ktore zapadly sie
pod wode czy wielkich dunajskich rybach co nie sposob ich wyciagnac bo
rozrywaja sieci. Czestuje nas tez lokalnym winem- pierwsze wytrawne
wino ktore wedlug mnie nadaje sie do picia , takie kwaskowate- wogole
wyjatkowe! a moze na jego smak wplywa tez szum trzcin przybrzeznych,
zapach wody z wodorostem, pomieszany z zapachem ryby i niskooktanowej
benzyny z lodkowego motoru?

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

zjadamy potem zupe rybna i umawiamy sie na jutro z wiktorem- na
dluzsza trase- na zerowy kilometr, czyli tam gdzie dunaj wpada do
morza Smile na przymorskie plaze, kanaly i jak nie bedzie wysokiej fali
to tez na morze!!

wieczorem lazimy po miescie,

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

po raz kolejny przyczepia sie do nas
miejscowy chlopaczek, lazi za nami opowiadajac m.in. niestworzone
historie o jakis turystach co ich zabili , wypatroszyli (tzn wycieli
watrobe, nerki i cos tam jeszcze, nie wiem na sprzedaz czy jak? ) bo
noca chodzili po miescie albo o dziewczynce co utonela w dunaju i ja
zjadly wegorze. Jak potem sie okazuje historie sa totalnie zmyslone.

poczatkowo planujemy jeszcze wyjscie do kina na mecz kijow-donieck ale
w koncu nie idziemy bo sie robi zbyt pozno.

wieczorem wyciagamy rozmowki i sie doksztalcamy z ryb- nieumiejetnosc
rozroznienia suma, wegorza czy sudaka czy rozmawiania o zaletach
sledzia nad karpiem mocno uniemozliwia pogawedki z miejscowymi dla
ktorych ryby to temat przewodni rozmow, posilkow i wogole calego
zycia.

rano wreszcie mozemy sie troche wyspac. grzes i piotrek odwiedzaja
rano bazar i przynosza pelna rybia siate na sniadanie. Mamy cudowna
wyzerke a wszytsko wali rybą prawie do konca wyjazdu Wink
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


dzwonimy do wiktora i umiawiamy sie na 11 na splyw az do morza. I znow
plyniemy kanalami wsrod szumiacych trzcin, malych domkow i babuszek na
lodkach, wplywamy na dunaj ktory ma tu 1 km szerokosci,
[link widoczny dla zalogowanych]

wypijamy
kolejne wino, mijamy rozne nadbrzezne chatki
[link widoczny dla zalogowanych]

odwiedzamy turbaze dla rybakow.

[link widoczny dla zalogowanych]

gdzie jest nawet prysznic

[link widoczny dla zalogowanych]

Nie ma zbyt duzego
wiatru wiec wyplywamy tez na morze.

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

W pewnym momencie, dosc sporo od
brzegu lodka osiada na mieliznie i nie mozna dalej plynac na motorze.
Wiktor ciagnie lodke na sznurku a my mozemy pospacerowac po kolana w
wodzie.

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Docieramy na dzika plaze na wyspie, pelna ogromnych muszli,
obok zatopiny wrak barki, zatoczki i male mierzeje. Tak przyplynac tu
na male dni z namiotem..te cieple letnie dni, te imprezy na wraku, te
ogniska, te kapiele....

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

po jakims czasie radosnego biegania w kolko po wyspie pakujemy sie do
lodki i aby przywrocic krazenie w wymoczonych w lodowatej wodzie
nogach- rozpijamy "chlibnyj dar" Smile

wracajac toperz wpada na rewelacyjny pomysl-zeby kupic od wiktora
jedno wioslo na pamiatke. Malo kto ma w domu prawdziwe dunajskie 3m
wioslo Smile))))

[link widoczny dla zalogowanych]

idziemy potem sprawdzic autobusy do bilgorodu. Jest jeden dziennie,
jak slysze o ktorej to robi mi sie slabo... moze zle zrozumialam??
dopytuje jeszcze raz.. pani w okienku potwierdza i nawet pisze mi na
karteczce 6:30... jak ja to powiem toperzowi?!?!? :/

Nocujemy u miejscowej gospodyni, ktora z poczatku wydaje sie przemila
ale ma jakies dziwne humory. Gdy slyszac halas (grzesiowi upada na
ziemie aparat) wpada do pokoju i robi chlopakom karczemna awanture ze
lamia lozka bo po nich skacza, ze za glosna rozmawiaja itp. Potem jej
chyba troche glupio, bo idzie ze mna robic jajecznice i sie tlumaczy..
ze facetow to trzeba pilnowac bo z aduza pija i sa nieobliczalni, wiec
lepiej na zimne dmuchac i zrobic awanture zawczasu. Ze jej trzej
synowie jak kiedys zaprosili kolegow to zdemolowali pokoj, ze powinnam
moich krocej trzymac itp. Coz.. troche nic dziwnego ze maz ja zostawil
a synkowie czmychneli do odessy ledwie osiagneli pelnoletnosc...
zjadamy jajecznice
.[link widoczny dla zalogowanych]
i idziemy spac
ciemna noca opuszczamy domek i suniemy na dworzec. Ciekawe jak
kierowca zareaguje na wioslo Wink kierowca jak i wspolpasazerowie wogole
sie nie dziwia ze ktos wioslo przewozi, jednak ich zdumiewa
niezmiernie czemu jedno? przeciez kazdy wie ze wiosla sie uzywa
parami!

w bilgorodzie rzucamy plecaki (i wioslo) w przydworcowym hoteliku i
idziemy na miasto, gdzie spotykamy wyjatkowo duzo pamiatek dawnego
systemu.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Potem ruszamy na obrzeza miasta, nad dniestrowski liman do
twierdzy akerman. Kiedys w zamierzchlych czasach gdy czytalam "stepy
akermanskie" ani mi przez mysl nie przeszlo ze tu kiedys przyjade Smile
Twierdza jest imponujaca i za kilka hrywien mozna po niej lazic do woli.

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Potem wlazimy jeszcze na zatopiona lodz

[link widoczny dla zalogowanych]

i chowamy sie za murkiem
(tylko tu troche mniej czuc lodowaty wiatr) i wypijamy na rozgrzewke
"chlibny dar"

wieczorem zaczynaja do nas docierac smesy z polski od rodzinki i
znajomych o swinskiej grypie, ze ogloszono epidemie na zachodniej
ukrainie, ze kilkadziesiat ludzi zmarlo, ze zamknieto jakies okregi,
nie puszczaja pociagow, ze wszyscy nosza maseczki i ze przypuszczalnie
zamkna granice, nie wpuszcza nas do polski i zawioza nas na
kwarantanne do jakiegos szpitala. Totalny horror!
hmmm...skoro mamy umrzec na grype albo siedziec nie wiedziec ile na
kwarantannie w jakims lazarecie to moze zamiast wracac lepiej od razu
pojechac na krym czy do donbasu, przeczekac zle czasy i zobaczyc jak
sytuacja na zachodzie sie unormuje? ;)wybitnie nie raz mi przechodzilo
przez glowe takie rozwiazanie Smile))

mijamy po drodze jakis zaklad i komunistyczne gazetki BHP nabieraja
nowego wyrazu Wink
[link widoczny dla zalogowanych]

sprawdzamy pociagi do odessy.. na dworcu mozna jedynie dostac ataku
desperackiego smiechu.. 5:05... chyba dobrze ze to nasz ostatni
nocleg bo tendencja jest zastraszajaca...

w hoteliku spotykam dwie miejscowe babki ktore ciesza sie ze ostatnio
bardzo latwo na wschodniej ukrainie mozna dostac rosyjski paszport i
zachwalaja uroki syberyskiej zimy.

dosc wczesnie kladziemy sie spac. W nocy mam wrazenie ze cos po mnie
lazi, ale po innych nie lazilo wiec moze mi sie zdawalo Wink

w totalnych ciemnosciach wsiadamy do elektriczki ktora zdaje sie byc
idealnie dostosowana do przewozu wiosel Wink

w odessie odwiedzamy smakowity bazar spozywczy (wegetarian prosimy o
zamkniecie oczu Wink )


[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

w bazarowym kibelku jestem swiadkiem rozmowy dwoch handlarek ze z
racji epidemii zamkneli czesc linii kolejowych i jakas babuszka ktora
jechala do dzieci z torba zarcia zostala zawrocona i wpadla w histerie
ze to ostatnio tak bywalo w czasie wojny. Niestety nie udaje mi sie
wiecej zrozumiec z ich rozmowy, wiec nie znam zadnych szczegolow

a my jakby na to nie patrzec musimy przejechac przez tarnopol...
semesy dostajemy coraz ciekawsze np. ze mowili w telewizji ze nie
puszcza przez granice jak nie bedziemy miec maseczek. Coz prawda to
czy nie, ale maseczka nie ciezka i niedroga wiec miec napewno nie
zaszkodzi. Idziemy wiec pozwiedzac odeskie apteki ale maseczek juz
nigdzie nie ma...

[link widoczny dla zalogowanych]

jedynie rzeczowe i optymistyczne sa semesy od ani "granica wciaz
otwarta i nic nie wskazuje na to by mialo sie to zmienic"

wieczorem pakujemy sie do pociagu ktory normalnie jedzie do lwowa
tylko w tarnopolu sie nie zatrzymuje. Prowadnica troche wpada w panike
na widok naszego wiosla, twierdzi ze ono nie wejdzie do pociagu i ze
nie moze lezec w korytarzu. Okna sie nie otwieraja wiec najlatwiejszy
sposob wlozenia go do pociagu odpada.. w koncu za pomoca kombinacji
otwieranych i zamykanych roznych dzrwi udaje sie go wsadzic do srodka
(czemu wiosla nie maja przegubu???) i nawet miesci sie w "kupe" -
znaczy ten przedzial ma przekatna wieksza niz 3m Smile
wspolpasazerowie biora nas za sportsmenow i zadaja dziwne pytania w
ilu plywamy, gdzie lodka, jakie mamy czasy na rozne dystanse Wink

[link widoczny dla zalogowanych]

rano jestesmy we lwowie, fakt - wiekszosc obslugi dworca czy sluzb
mundurowych nosi maseczki ale glownie na szyi, bo przeszkadzaja w
mowieniu i oddychaniu (a byl przykaz ze trzeba miec to maja) z braku
aptecznych masek chirurgicznych kroluja domorosle twory z gazy i
sznurka od snopowiazalki Smile totalnym hitem jest gosciu co ma normalna
maseczke tylko rozcieta na wysokosci ust aby papierosa moc wsadzic.

sprzed dworca bierzemy taksowke do szegini, wioslo sie nie miesci wiec
musi wystawac oknem.

[link widoczny dla zalogowanych]

Na granicy jestesmy przed 8, wszedzie pusto,
ukrainscy pogranicznicy nabijaja sie z wiosla, pytaja czy lodka w
plecaku itp. polacy sa jacys tacy powazni jakby kije polkneli,
wskazuja na wioslo i pytaja "co to jest?" no chyba widac ze nie
tresowany hipopotam...

ale ogolnie granice przechodzimy tak sprawnie jak nigdy dotad! niecale
10 min! az tak dziwnie... nieswojo... potem transport idzie nam tez
nadpodziw sprawnie : bus do przemysla i pospiech do olawy..

wychodzi ze w niecale 23 godziny z odessy da rade dotrzec do olawy!

i tak nasze wioslo po podrozy w marszrutce na trasie wiłkowe -
bielgorod, elekriczce bielgorod - odessa, pobycie w przechowalni
bagazu w odessie, podrozy w "kupe" na trasie odessa- lwow, taksowką
lwow-szegini, pieszym przejsciu granicy, busie medyka-przemysl, i
podrozy PKP przemysl- olawa, nasze dunajskie wioslo dotarlo
szczesliwie do domu Very Happy

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Djinn


Dołączył: 18 Kwi 2009
Posty: 419
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

Motyla noga !! Toż Ci wyprawa !!! Mam nadzieję, że w pracy znajdę jakąś godzinkę, żeby na spokojnie sobie poczytać, a widzę, że warto Very Happy
Zobacz profil autora
TNT'omek


Dołączył: 26 Mar 2008
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kęty

REWELACJA!
Świetny tekst i super fotki to... u Buby już standard!
Zobacz profil autora
dakOta


Dołączył: 28 Lut 2008
Posty: 1347
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

O rany, Buba, jak zwykle powalasz!!! A dokładniej, to wszyscy w kupie powalacie!!!
Zobacz profil autora
Pete


Dołączył: 18 Paź 2006
Posty: 1506
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chełm Śląski/Kraków

Przeczytałem całość i po prostu wymiatacie... A już szczególnie z tym wiosłem! Wink
Zobacz profil autora
Piotrek
Administrator

Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 5888
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Żywiec/Sienna

Zajebiste wycieczki robisz Buba.
Zobacz profil autora
wtak


Dołączył: 20 Mar 2008
Posty: 611
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

BUBOWE KLIMATY Smile
mam pytanie (z Galicji jestem Smile )
ile Was Wiktor kosztował i podróż ?
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

wtak napisał:

ile Was Wiktor kosztował i podróż ?


wiktor bral 200hr za godzine za lodke, niezaleznie od ilosci pasazerow. Czyli jakies 65zl.

A podroz.. kurcze, nie pamietam..musze poszukac biletow lwowo-odessa, na nich pewnie pisze.. elekriczki to symbolicznie, do 10 UAH za przejazd, marsztutki kolo 20-30. Taksowkarz na tasie lwow-szegini wzial 180 UAH za 4 osoby i wioslo
Zobacz profil autora
Piotrek
Administrator

Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 5888
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Żywiec/Sienna

Powinnaś Buba zrobić sobie stronę. Masz mnóstwo fantastycznych wycieczek i zdjęć z nich.

Warto by było to wszystko ładnie wyeksponować, zebrać w jednym miejscu.
Zobacz profil autora
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

ile w sumie przeszło pieniędzy na łebka?
Zobacz profil autora
ecowarrior


Dołączył: 27 Sty 2007
Posty: 1461
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zdzieszowice

Ależ mi smaka zrobiłaś Laughing
Zobacz profil autora
xaga
Moderator

Dołączył: 01 Paź 2006
Posty: 1378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z podnóża Beskidu Małego [Andrychów/Kęty]

Buba kolejny raz pokazałaś klimaty, które zdają się nie istnieć
z zapartym tchem przeczytałam a najbardziej spodobała mi się oczywiście historia z wiosłem Smile r e w e l a c j a ! ! !
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

Pudelek napisał:
ile w sumie przeszło pieniędzy na łebka?


nie liczylam dokladnie ale wydaje mi sie ze kolo 2000 UAH czyli jakies 700zl. Z noclegami w hotelach , z jadaniem w knajpach, z kupowaniem wiosel i koszulek, burzujskim wozeniu sie taksowkami i bez jakiegos specjalnego liczenia sie z kazda hrywna. Bez dojazdu w polsce bo to przynajmniej +100zl(jak dla nas , z dalekiego zachodu..). Wydaje mi sie ze troche oszczedzajac mozna by zbic cene o jakas 1/3, a mocno sie pilnujac (tzn. spanie w namiocie, zarcie zupek chinskich) nawet o polowe
Zobacz profil autora
TNT'omek


Dołączył: 26 Mar 2008
Posty: 366
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kęty

Ten Gagarin wymalowany na ścianie... ha to jest to! Socrealizm jak żywy!i ten królik na straganie co mu tylko... skarpetki zostały na skokach Smile ODJAZD!


Ostatnio zmieniony przez TNT'omek dnia Pią 0:13, 06 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

TNT'omek napisał:
skarpetki zostały na skokach Smile ODJAZD!


ponoc specjalnie skarpetki zostawiaja zeby widac ze krolik a nie np. jeden z wielu parkowych pieskow Wink
Zobacz profil autora
Odessa-delta Dunaju czyli z wiosłem w świat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 2  

  
  
 Odpowiedz do tematu