Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

obecnie wszystkim Sarajewo kojarzy się z wojną, ale w XX wieku było na ustach całego świata aż trzy razy...

po raz pierwszy oczywiście w 1914 roku. Słynne zdjęcie z przeszłości nad rzeką Miljacką...


tak wygląda dzisiaj - część budynków, z meczetem po prawej, pamięta tamte czasy.


arcyksiążę Franciszek Ferdynand wraz z żoną Sofią składał oficjalną wizytę w mieście. Na skrzyżowaniu czekał już na niego zabójca, stojący mniej więcej w miejscu, skąd zrobiono to zdjęcia.


kule wystrzelone z pistoletu były ważną cezurą w dziejach współczesnej Europy - śmiało można powiedzieć, że w tym momencie zakończył się wiek XIX, a zaczęło 20 stulecie, stulecie rzezi, wojen i wszelkich -izmów... można śmiało spróbować założyć, że gdyby nie zamach w czerwcu 1914 to nie wybuchłaby I wojna światowa, albo na pewno wybuchłaby później, a wówczas wynik wcale niekoniecznie musiałaby zakończyć się tak jak się zakończyła. Być może nie doczekano by się nazizmu/faszyzmu, a może i komunizmu w swej morderczej postaci (bo nieuwikłana w wojnę carska Rosja mogłaby sobie z nim poradzić), ale też państwa powstałe po I wojnie światowej mogłyby nigdy nie mieć swojej niepodległości... słowem - dzisiejszy świat mógłby wyglądać zupełnie inaczej.

W przeszłości w tym miejscu znajdowała się tablica sławiąca Gavrilo Principa jako bohatera, który dokonał wyroku w imieniu "ludowej sprawiedliwości". Był nawet odcisk jego stóp! W czasie wojny w Bośni odcisk zniszczono, a tablicę zmieniono na neutralną - Bośniacy doszli do wniosku, że Princip był serbskim nacjonalistą i działał na zlecenie serbskich służb specjalnych (to akurat było znane wcześniej), a jego zamach nikogo nie wyzwolił (no, może poza tymi Serbami, którzy mieszkali w Austro-Węgrzech), za to skutkiem były milionowe ofiary...



Kolejne wydarzenie, które przyciągnęło uwagę świata, to zimowe igrzyska olimpijskie w 1984. W centrum miasta zawody odbywały się m.in. na stadionie Kosevo.


w czasie wojny bałkańskiej niektóre boiska treningowe zostały zamienione na cmentarze, a pobliska hala Zetra, mocno zniszczona, służyła za kostnicę. Obecnie wokół boisk sportowych nadal rozciągają się rzędy białych grobów - ironią losu sport i śmierć stoją tutaj tuż obok siebie...


Jak już wspominałem, Sarajewo jest bardzo popularne wśród turystów, co rusz pojawia się na jakiś listach miejsc "must see". Skutkuje to zatłoczonym centrum wielonarodowym tłumem i cenami znacznie wyższymi niż w Skopje czy choćby nawet w Serbii. Dzielnica muzułmańska, ładna dla oka, ale jednak za bardzo odpicowana, brakowało mi tam tej autentyczności z Macedonii.



Co rusz jest knajpka czy restauracja, ale nie da się nie zauważyć, że niektórzy z właścicieli, rozpuszczeni tłumami ludzi, nie wysilają się tak, jak gdzie indziej, taka lekka olewka... Mimo to polecam np. faszerowaną paprykę lub cebulę plus jogurt - na upał (a to były kolejne dni takie, że człowiek normalnie nie mógł funkcjonować w tym upale, nawet w nocy potrafiło być do 35 stopni Exclamation ) doskonałe Very Happy


Z jednej strony ludzie ciągną do Bośni jak muchy, a państwo reklamuje się jako kraj, gdzie spokojnie można płacić w euro (marka bośniacka ma stały kurs, więc nie ma żadnych wahań ani spekulacji), więc nikt nie wymienia go na miejscową walutę. A po przyjeździe zonk... w wielu miejscach euro nie przyjmują (choćby na niemal wszystkich stacjach benzynowych), a monety to wzięli mi tylko na kempingu i zdołałem je jeszcze upchnąć w jednym suvenirze... żeby było śmieszniej, trwało akurat jakieś muzułmańskie święto, więc nie działał żaden bank oraz ŻADEN kantor... tłumy zdezorientowanych turystów biegały po mieście, w końcu lądując w cudem otwartej poczcie głównej, gdzie kolejka jak za komuny cierpliwie czekała do punktu wymiany... Very Happy co ciekawe, w serbskiej części Bośni nie miałem problemu z płaceniem euro i w knajpie i na stacji... Serbowie chyba są bardziej elastyczni.

Co jeszcze można zrobić w Sarajewie? Pójść do muzeum - jest ich sporo... zaliczyliśmy m.in. Muzeum Wojny - jest sporo o oblężeniu, ale sekcja historii za Jugosławii to jeszcze poprzednia epoka i potem ciężko dziwić, że głupkowate Amerykanki wypisują w książce idiotyczne wpisy Very Happy


w mieście jest katolickie kościoły (w tym duża katedra z okresu austro-węgierskiego), kilka cerkwi i liczne meczety, w tym największy na Bałkanach, nowy, wybudowany za pieniądze Saudyjczyków. Niestety, wejść do meczetów nie ma szans - albo jest rammadan, albo święto, albo "nie bo nie"... (bardzo otwarta religia - nasuwa się od razu do głowy). Pozostaje popatrzeć z zewnątrz, bo na szczęście na zacienione place można wejść.




jest też sporo zabytków z okresu tureckiego, głównie z XVI wieku - jak większość meczetów - gdyż był to czas największego rozkwitu miasta, później dopiero Sarajewo tak mocno się rozwijało za Austro-Węgier


obserwując meczety co rusz można się natknąć na takie widoki:


albo wezwania do dżihadu przeciw Żydom i Amerykanom (Boszniacy szybko zapomnieli, że bez Amerykanów to oblężenie Sarajewa mogłoby trwać znacznie dłużej...). Boszniacy (bośniaccy muzułmanie) zawsze byli liberalni i świeccy (co zresztą łatwo zaobserwować, bo 90% kobiet chodzi bez chust), ale w czasie ostatniej wojny na pomoc "braciom w wierze" zjechało się wielu mudżahedinów z krajów arabskich. Wojna się skończyła, oni zostali i wprowadzają swoje porządki oraz poglądy (w tamtym roku jakiś wahabita - czyli przedstawiciel najbardziej radykalnego odłamu islamu z Arabii Saudyjskiej ostrzelał ambasadę USA, raniąc przy okazji policjanta)... to problem i dla państwa i dla innych obywateli, ale rozwiązania nie widać...

jeszcze kilka słów o przedmieściu Ilidža, gdzie mieści się kemping. To stara miejscowość, istniała tutaj rzymska osada, największa w okolicy (pozostałości po niej służą jako miejscowa melina). W czasach austriackich powstało uzdrowisko i piękna aleja do źródeł rzeki Bosnia. Wybraliśmy się tam na spacer, a ponieważ myślałem, że to krótko, to polazłem w plastikowych klapkach do pływania Very Happy Okazało się, że wyszło ponad 7 kilometrów, nogi zdarte do krwi Very Happy


przed wojną ludność była mieszana, z lekką przewagą Serbów. W czasie oblężenia było pod kontrolą Serbów - nie wiem, co się stało z nie-Serbami, ale w muzeum była informacja, wzywająca, że nie-Serbowie mają zakaz przychodzenia do pracy... po układzie z Dayton teren przeszedł w ręce Boszniaków - większość Serbów uciekła, paląc swe domy, choć niektórym, którzy nie chcieli uciekać, w podjęciu decyzji pomogli rodacy, podkładając ogień i u nich. Obecnie to Boszniacy stanowią absolutną większość, wielu przeniosło się tutaj po tym, jak Serbowie zniszczyli ich domy gdzie indziej...

pozostałe po austriackim uzdrowisku hotele w latach 1996-2000 służyły jako główna siedziba oddziałów IFOR, a obecnie, odrestaurowane, służą bogatym turystom. Noszą znamienne nazwy "Austria, Hungaria, Bosnia, Hercegovina" (panowanie austriackie jest tutaj często wspominane), a niektóre stylistycznie nawiązują do habsburskich dworców kolejowych, obecnych choćby w południowej Polsce.


ostatnia upalna noc w Sarajewie i rano zbieramy się w kierunku Belgradu... ogólnie to bardzo polecam wizytę w tym mieście, ale śpieszcie się, tak szybko się komercjalizuje Sad

na koniec wizyty czeka mnie jeszcze nieprzyjemne zdarzenie z policjantem, który, mówiąc wprost, wymusza łapówkę... po czym przestrzega mnie przed Serbami (on był Boszniakiem), ściska łapę i mówi, że nie ma nic przeciwko turystom Laughing

wściekły kieruję się do granicy, upał coraz większy, a zburzone domy w cześci serbskiej przypominają, że nie tylko muzułmańscy i chorwaccy cywile ginęli na tej wojnie...


potem pojawia się Drina i widać już serbski brzeg (choć mentalnie to obydwa brzegi są tak samo serbskie, a może ten bośniacki bardziej)...


całość galerii z Bośni:
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Pudelek dnia Pon 18:59, 08 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wiolcia


Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

Pudelek napisał:
Wiolcia napisał:


Pudelek napisał:
Wstępujemy na zakupy, gdzie spotyka mnie przykra niespodzianka - alkohol sprzedają tylko do 21

W Ochrydzie przeżyliśmy ten sam szok.



w Serbii też jest prohibicja, ale dopiero od 22.

To w ogóle jest bez sensu, jak w całej Skandynawii - mogę się upić kupionym alkoholem o 20.55, mogę się schlać w knajpie o dowolnej porze, za odpowiednio wyższą cenę, ale nie mogę legalnie kupić sobie piwa o 21.05...

czysta hipokryzja, w dodatku kompletnie nieskuteczna, wbrew temu co twierdzą tzw. specjaliści od "szkodliwego wpływu alkoholu na człowieka" Confused

PS>obiło mi się o uszy, że na Litwie też to z rok temu wprowadzili - od godziny 21. Nie robiliśmy zakupów o tej porze, więc nie wiem jak to jest??

PS2> nie mniejszy szok przeżyłem 3 krotnie kupując piwo w Macedonii w butelkach. W Strudze piwa mi nie sprzedali, bo nie miałem butelki na wymianę Exclamation Skąd miałem mieć, skoro kupowałem po raz pierwszy? Zaproponowano mi Heinekena, więc czym prędzej opuściłem sklep...

w Ochrydzie piwo mi sprzedano z wielkim zdziwieniem - bo kaucja za flaszkę wyniosła tyle, ile jej zawartość Exclamation

w Skopje, rano, w supermarkecie byli zdziwieni, bo u nich tylko Skopsko było za kaucję, pozostałe macedońskie flaszkowe nie Exclamation (w Serbii też kaucji nie płaciłem). I bądź tu człowieku mądry!


Jeszcze przy okazji mi się przypomniało, jak w Czarnogórze zapakowaliśmy do koszyka półlitrowe piwa, lecz poinformowano nas, że nie możemy bez butelek zwrotnych ich kupić. Można było kupić tylko 0,33l, a półlitrowe tylko z butelką na wymianę, bo ponoć tych butelek nie mają.

A z tą prohibicją to śmieszne. W sklepie kupić nie możesz, za to w knajpie już tak, więc cokolwiek to śmieszne.

A tak a propos Sarajewa. Ciekawe, czy by Ci się bardziej podobało, gdybyś tam był na początku wyjazdu, przed Macedonią.
Zobacz profil autora
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

widać w Czarnogórze też mają nasr...e z tymi butelkami, z tym, że w Macedonii to ewidentnie był wymysł konkretnych sklepów. Ale to debilizm, przecież ja płacę wtedy kaucję za butelkę, więc o co chodzi? O ochronę środowiska? Biorąc pod uwagę jaki syf tam panuje to raczej pełna hipokryzja Very Happy

na Sarajewo na pewno miało wpływ to, że byłem tam właściwie na końcu (nie licząc Belgradu), nie mniej cena choćby kempingu to zwaliłaby mnie w każdym momencie Very Happy nie chciałem się jednak zatrzymywać w mieście w poszukiwaniu tańszej kwatery, bo w centrum jeździ się ciągle jednokierunkowymi, to mocno kłopotliwe....

po prawdzie jedyny kemping w Skopje ma ceny jeszcze wyższe - jak policzyłem, wyniosło by nas 30 euro za noc! pod namiotem! no, ale tam załatwiłem sobie hostel w tej sympatycznej, zaniedbanej dzielnicy, w Sarajewie mi się nie udało...


Ostatnio zmieniony przez Pudelek dnia Pon 23:30, 08 Paź 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

pora wreszcie, po przerwie, dokończyć ten spektakl Wink

na granicy bośniacko-serbskiej po raz kolejny serbski celnik wzmaga czujność i każe mi otworzyć bagażnik. Jemu również wydaje się podejrzany rozpakowany śpiwór, ale na szczęście nie muszę mu nic tłumaczyć.

Dzień jest wyjątkowo upalny - drogi są tak nagrzane, że w każde otworzenie samochodu jest bardzo bolesne. W pewnym momencie temperatura na termometrze przekracza 40 stopni...



a potem dochodzi jeszcze do 43. Koszmar!

Zajeżdżamy do jakiegoś monastyru na uboczu. Nie pamiętam jego nazwy i nie umiem znaleźć na mapie. W każdym razie w monastyrze nie wolno robić zdjęć, więc fotografuję tylko z daleka.


Po cerkwi oprowadza mnie młoda Rosjanka, która dopiero po chwili orientuje się, że nie jestem Serbem Wink Potem chwilę rozmawiam z leciwymi mniszkami - Serbkami... dyskusja prowadzona w kilku językach (Rosjanka nieco tłumaczy) jest bardzo przyjemna, choć z oczywistych przyczyn w szczegóły się człowiek nie wdaje Wink

Potem trochę błądzimy po okolicy, w mijanym miasteczku zaopatrujemy się w dinary i uciekamy przed słońcem. Powietrze jest tak gorące, że mam wrażenie iż zaraz mi płuca rozerwie...

Jedziemy do Belgradu - znowu trochę błądzimy, bo okazuje się, że na niektórych autostradowych rozjazdach można tylko wjechać albo tylko wyjechać (zupełnie jak na słynnej dziadowskiej A4 Kraków-Katowice Very Happy). W dzielnicy Zemun trafiamy na kemping, jedyny w mieście. I całkiem sympatyczny, położony na skarpie nad Dunajem.



na kempingu jest też niewielki bar z zimnym piwem - cudowna sprawa Smile Wieczorem jedziemy jeszcze do centrum Zemunu - dawniej było to austro-węgierskie miasto graniczne, do Serbii włączono je dopiero po Wielkiej Wojnie. Granicznymi, w przeszłości, Dunajem i Sawą pływała habsburska flotylla rzeczna, z której dział padły pierwsze wojskowe strzały I wojny światowej.

Oprócz historycznej zabudowy i smacznego piwa znajdujemy też gmach dawnego jugosłowiańskiego sztabu sił lotniczych. Jest kompletnie opuszczony od bombardowań NATO w 1999 roku, ale prawie nieuszkodzony (głównie powybijane szyby). Po prostu budynek-widmo...



O świcie z kempingu są piękne widoki na rzekę...



Czwartek poświęcony jest na zwiedzanie miasta, tylko najpierw się trzeba tam dostać. To nie takie proste, bo w autobusie wymagają biletów. Rok temu Belgrad zrezygnował z normalnych biletów komunikacji, teraz są super-hiper nowoczesna karty na doładywania. Można je kupić w 800 miejscach miasta, ale... nie na kempingu - tam informują mnie, że kupię go w autobusie. W autobusie oczywiście okazuje się, że nie kupię, więc z duszą na ramieniu jedziemy na gapę kilka kilometrów razem z dwójką niemieckich turystów. Na jednym z przystanków stoi chmara kanarów, więc opuszczamy autobus i pytam się jednego z nich o punkt sprzedaży. Jest, na drugiej stronie ulicy... jaki z tego wniosek? Aby kupić bilet na komunikację do centrum Belgradu należy najpierw do niego dojechać w inny sposób Twisted Evil

To nie koniec problemów - mamy jedną kartę i trzeba zaznaczyć, że jadą dwie osoby. Konduktor pokazuje jak to zrobić, ale nie w tym kasowniku (można tylko koło kierowcy), więc w efekcie mam skasowaną kartę na 1 osobę, a drugiej dokasować nie można... inny konduktor ma jakieś wonty, ale jego koleżanka przegania go i z uśmiechem informuje, że z niedokońca skasowaną kartą możemy jechać dalej Smile

Belgrad to miasto bardzo odległe klimatem od pozostałych stolic bałkańskich - to już europejski szyk, aleje, bulwary, zielone parki i secesyjna zabudowa.


o tym, że jesteśmy na krwawej, bałkańskiej ziemi (Bałkany kończą się/zaczynają właśnie w Belgradzie na rzekach, Zemun na Bałkanach już nie leży) przypominają m.in. plakaty Serbskiej Partii Radykalnej oraz postulaty utworzenia Wielkiej Serbii, która ma obejmować Kosowo, Czarnogórę (to jeszcze zrozumiałe), pozbawioną niemal Serbów Macedonię, całą Bośnię i gdzieś połowę Chorwacji z Zadarem, Splitem i Dubrownikiem. Phi, cóż to w porównaniu z Polską od morza do morza... :Cool

w Belgradzie jest kilka punktów szczególnie wartych obejrzenia - pierwszy z nich to Kalemegdan, stara, bardzo rozległa twierdza nad Sawą i Dunajem. To właśnie ją ostrzeliwali Austriacy w 1914 roku, tam biegła granica.




twierdza w większej części jest parkiem, można po niej łazić godzinami chroniąc się przed słońcem. Tyle czasu jednak nie mamy, tym bardziej, że pada mi jedna karta do aparatu i muszę wykasować część zdjęć z poprzednich, aby zrobić sobie miejsce Crying or Very sad

w twierdzy mieści się Muzeum Wojskowości z bardzo ciekawą wystawą plenerową - gdzie prezentowany jest m.in. jedyny egzemplarz polskiej tankietki TKF. Sporo egzemplarzy niemieckich, włoskich i amerykańskich tanków, też armaty i tym podobne. Sowieckiego sprzętu, dominującego w polskich muzeach, minimalnie.



po wyjściu z twierdzy włóczymy się ulicami stolicy - sporo XIX-cznej zabudowy... zaglądamy do cerkwi patriarchalnej, najważniejszej w mieście. Tam, po raz pierwszy podczas wyjazdu, wyskakuje na mnie z pyskiem "strażniczka", że mam odsłonięte kolana i nie wejdę. Teresa wchodzi sama, ja czekam i oglądam przedsionek. Po chwili baba wraca i daje mi chustę/szal, którym mogę okryć nogi. A nie można tak było zrobić od razu? W Czarnogórze też dostałem spodnie od dresu, uprzejmie i delikatnie, a nie z ryjem... to nie przypadek, że im bardziej "ważne" miejsce religijne, tym bardziej "ważni" czuje się obsługa

skalą wyróżnia się duży budynek parlamentu, który Jugosłowianie budowali niemal 30 lat.


obok jest (remontowana) cerkiew, która ma nawiązywać do kosowskiej Gracanicy - ja jednak podobieństwa nie widzę, w dodatku w środku wydaje się, jakby wykończono ją do połowy.


zgłodnieliśmy, a obok cerkwi stoi knajpka, gdzie leją kapitalnego Jelena Smile kilka razy wracam po kolejny kufel, a że zamarzyło nam się jakieś niebałkańskie jedzenie, to zamawiamy risotto. A obsługa bardzo się raduje, że jacyś cudzoziemcy do nich zajrzeli. Cenowo - tanio.


Szybko robi się wieczór, więc pędzimy jeszcze do cerkwi św. Sawy - największej w mieście i nie wiem czy w całym kraju. Lśniące ściany to jednak nowa architektura, cerkiew zaczęto budować w latach 80. XX wieku, po stuleciu planowania. Jak widać, Serbowie do najrychliwszych nie należą.


budowę miano zakończyć około 2010 roku, i z zewnątrz faktycznie jest zakończona. Ale w środku to jeden wielki plac budowy i tak raczej pozostanie na długo.


wokół cerkwi pełno policji w bojowym rynsztunku. Chyba szykują się na jakiś mecz, bo i młodych podgolonych też się sporo kręci...

W drodze do centrum podziwiamy jeszcze ruiny dawnego jugosłowiańskego MSW, zniszczone go 1999 przez NATO.



Jest już ciemno, więc szukamy jeszcze jakiejś restauracji - stołujemy się w końcu w dość dziwnym lokalu, prawie pustym, z dziwacznym kelnerem, ale żarcie bardzo smaczne Smile

W drodze powrotnej okazuje się, że nasze karty komunikacyjne są tylko na 1 strefę (tam był kiosk, gdzie je kupiliśmy), a kemping jest już na 2-giej. Tak więc znowu jedziemy część trasy na gapę, chcąc nie chcąc Smile

Piątek to ostatni dzień w Serbii. Pakowanie, autostradą jedziemy w kierunku Chorwacji. Oczywiście, nie może obyć się bez przygód - po zjeździe na jakiejś wiosce zatrzymuje nas policja (3 raz już) i mówią, że jedna lampa nie świeci. Faktycznie, a rano świeciła. Puszczają nas dalej, a ja na poboczu usiłuję dobrać się do świateł, tylko, że w tych nowoczesnych autach to jest na tyle skomplikowane, że zupełnie nie wiem jak się do tego dobrać. Cała nadzieja w jakimś warsztacie... nagle zatrzymuje się koło nas jakiś miejscowy chłop. Pytam go o warsztat. O on, co się stało. Pokazuję lampy.
- Zobaczymy co się da zrobić - mówi. Grzebie przy silniku, sprawdza styki, trzaska, dociska... Nagle lampa się zaświeca Exclamation Coś musiało się rozłączyć na kiepskich serbskich drogach Smile

W podziękowaniu daję mu 5 euro, a potem jeszcze przed granicą zaglądamy do klasztoru Privina glava, w paśmie górskim Fruska Góra Smile



wszystkie zdjęcia z Serbii tutaj:
[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Wiolcia


Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

Widzę, że wystawa o Polsce na Kalemegdanie jest nadal, w tamtym roku też byłaSmile
Zobacz profil autora
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

i już, na kompletne zakończenie, kilka zdjęć z Chorwacji, a konkretnie ze Sremu i Slawonii, czyli terenów kolejnego barbarzyństwa w latach 90., kiedy toczyły się tutaj walki pomiędzy Chorwatami a Serbami...

stolica Sremu, Vukovar - najbardziej zniszczone miasto Chorwacji, miejsce, gdzie Serbowie wymordowali kilkuset pacjentów szpitala. Dzisiaj, parafrazując Sapkowskiego, pachnie farbą - próbuje się odbudować to niegdyś piękne, barokowe miasto.









Osijek, stolica Slawonii - ślady po wojnie też są, ale miasto się przed Serbami obroniło






ostatni weekend wyjazdu spędziliśmy na spalonych słońcem Węgrzech, pluskając się nad Balatonem Smile




galerie:
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

tym, którzy czasem tu zaglądali dziękuję za uwagę Wink
Zobacz profil autora
Wiolcia


Dołączył: 07 Lis 2010
Posty: 539
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

Świetne to zdjęcie z ruinami kościoła wśród wyschniętych pól. I Chorwacja całkowicie różna od tej folderowej, turystycznej z wybrzeża. Zupełnie inne oblicze tego państwa.
Zobacz profil autora
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

te ruiny to dawny kościół gotycki, bodajże w XVI wieku zniszczony przez Turków. Kiedyś wokół była wioska, po której nie ma już śladu. Trochę mi zajęło odnalezienie tego miejsca w internecie, bo w okolicy nie było żadnego informatora Very Happy

A Slawonia i okolice są ciekawe i kompletnie pozbawione turystów (choć Osijek ma niezłą IT), więc warto tam zajrzeć. W Vukovarze jeszcze podobno warto zwiedzić ów słynny szpital, gdzie dokonano masakry oraz jest tam wielkie muzeum Wojny o Niepodległość Chorwacji...
Zobacz profil autora
dmirstek


Dołączył: 23 Gru 2007
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

No i zainspirowany Twoją relacją planuję udać się w te rejony w sierpniu (wiem, gorąco, ale tylko wtedy mam możliwość ruszyć się z Warszawy). Na początek wziąłem katalogi biur podróży, aby wiedzieć, co tam nasi rodacy proponują i jestem w ciężkim szoku: mnóstwo wycieczek do Bośni, Czarnogóry, Macedonii i Albanii, nie mówiąc już o miliardzie tych do Chorwacji. Aż trudno uwierzyć w te pustki...

Buba, chyba musisz jak najszybciej tam jechać, bo widzę, że lada dzień i komercha zagości w pełni.
Zobacz profil autora
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

też byłem w sierpniu i upały były, ale w lipcu jeszcze większe - w Skopje podobno przekraczało 50 stopni...

co do tłumów i wycieczek - w Macedonii praktycznie tylko w Ochrydzie są grupy zorganizowane (często przyjeżdżają z Grecji na 1, 2 dni), nawet w Skopje było mało turystów. W Bośni tłumy są w Sarajewie, oraz wożą ludzi z Chorwacji do Mostaru i Medziugorje (tego ostatniego w ogóle nie rozumiem). W pozostałych częściach kraju raczej pusto. Serbia również jest turystyczną pustynią, o Kosowie nawet nie wspominam...

Czarnogóra i Chorwacja to osobny rozdział, szczególnie w tej pierwszej jest na wybrzeżu ludzi więcej niż kamieni. Jak dla mnie Chorwacja to typowy kraj "zobaczyć i więcej nie wracać" - jest drogo, cholernie drogo, a, moim zdaniem, dla miejscowych jesteśmy jedynie chodzącym portfelem i dawali to wielokrotnie odczuć. Widoki piękne, zabytków sporo (choć te wszystkie miasteczka są do siebie podobne), ale ogólnoludzki klimat jest zniechęcający, zwłaszcza jak się porówna choćby z Serbią czy Macedonią.
Zobacz profil autora
dmirstek


Dołączył: 23 Gru 2007
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

No właśnie planuję wracać przez Chorwację, właśnie po to, by ją możliwie szybko "zobaczyć i nie wracać" i jestem ciężko przerażony... Trudno też planować jakieś zwiedzanie, jak tam będą korki, tłumy i zamiast zwiedzania będzie walka o życie...

W jakim jezyku się porozumiewaliście po drodze? Co w ogólnym rozrachunku byś najbardziej polecił, a co najmniej? Bo pewne wnioski mogą się już nasunąć po dokładnym przejrzeniu fotorelacji, ale z chęcią też przeczytam słowa wprost Wink

No i usłyszałem, że Skopje to ohydne miasto, a kiepskie wrażenie potęgują setki nachalnych żebraków... Prawda to?


Ostatnio zmieniony przez dmirstek dnia Pon 17:29, 15 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

Skopje bardzo mi się spodobało - połączenie komunistycznej architektury na jednym brzegu rzeki z autentycznością muzułmańskiej starówki na drugim brzegu tworzy bardzo ciekawą mieszankę. Nachalnych żebraków nie zauważyłem, w ogóle podczas wyjazdu był z tym spokój względny. Znacznie więcej żebraków i to cholernie upierdliwych było w Rumunii...

porozumiewaliśmy się głównie po polsku, czasem po czesku - ichniejsze słowiańskie języki mają sporo wspólnych słówek z czeskim i rosyjskim. W Macedonii sporo ludzi, zwłaszcza młodych, mówi po angielsku.

Korkami bym się nie przejmował - chyba, że w miastach Wink ogólnie ruch na drogach mniejszy niż w Polsce, na podjazdach często jest dodatkowy pas dla wymijania ciężarówek. Problemem nie są dzicy kierowcy, a zawalidrogi - nigdzie tylu nie widziałem co tam Very Happy

Co najbardziej polecić? W Chorwacji na pewno warto choć zerknąć na Dubrownik (choć piekielnie drogi), Split, Trogir, Zadar z kościołem św. Donata, pobliski Nin z najmniejszą katedrą świata. Jeziora Plitwickie też, wodospady Krka już niekoniecznie - są ładne, ale za standardową, wysoką cenę wstępu widzi się tylko kawałek całego parku. W Bośni wodospady Kravica, niedaleko Mostaru, mini wersja Krka. W Czarnogórze koniecznie Kotor, kanion Tary. W Macedonii wycieczka wokół jez. Ochrydzkiego. W Serbii, jak dla mnie, Belgrad jest ładny, twierdza w Niszu. Mają sporo klasztorów, warto do któregoś zajrzeć.
Zobacz profil autora
dmirstek


Dołączył: 23 Gru 2007
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

Dzięki. Skopje ma "w internetach" koszmarną opinię, zaś z Twoich zdjęć właśnie wygląda sympatycznie. Zasmuciłeś mnie trochę tymi wodospadami Krka, bo podobno są ciekawe (za organizację Chorwacji jeszcze się nie wziąłem uznając to za formalność, na razie jestem na etapie wszystkiego do Czarnogóry), niemniej już widzę, że te bośniackie wodospady będą fajniejsze Wink

A jak tam z tymi drogami? Bo widzę, że pokręcone, jednak nie wiem, jak planować czasy przejazdu... Na ile wolno się tam podróżuje? No i jak z podróżami po zmroku, podobno koszmar?
Zobacz profil autora
Pudelek
Ogarniacz kuwety

Dołączył: 10 Lis 2006
Posty: 5794
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oberschlesien, Kreis Nikolei und Kreis Oppeln

w Chorwacji możesz śmigać autostradami. W Bośni i Czarnogórze te, na których jeździłem, miały bardzo dobry asfalt, pokręcone oczywiście były, ale jeśli nie utknąłeś za zawalidrogą, to jedzie się w miarę normalnie. Po zmroku lepiej nie jeździć, bo ze ścian często spadają kamienie, a nawet całkiem spore głazy (nie uświadczysz tam siatek zabezpieczających). Do tego lubią wyskakiwać zwierzęta.

Serbia i Macedonia mają dość kiepskie jakościowo drogi, jeśli chodzi o asfalt. Nawet na autostradach na prawym pasie potrafi mocno telepać, lewy z reguły jest lepszy...
Zobacz profil autora
dmirstek


Dołączył: 23 Gru 2007
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

Trochę niedobrze, bo zazwyczaj zwiedzam w dzień, potem po zapadnięciu zmroku jadę w miejsce, gdzie planuję mieć nocleg i zaczynać zwiedzanie od rana, głupio będzie nieco zmienić te nawyki.

Jeszcze trzeba jakoś wyważyć tę chorwacką autostradę z drogą nadmorską, bo raczej tam kumuluje się większość najciekawszych miejsc. W jakim miesiącu byłeś w Chorwacji? Zastanawiam się, na ile liczba ludzi będzie podobna w tym sierpniu...


Ostatnio zmieniony przez dmirstek dnia Pon 23:42, 15 Kwi 2013, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Bałkańskie, pokręcone drogi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 2 z 3  

  
  
 Odpowiedz do tematu