 |
 | Listopadowy Bereśnik |  |
Pete
Dołączył: 18 Paź 2006 |
Posty: 1506 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Chełm Śląski/Kraków |
|
 |
Wysłany: Nie 0:33, 14 Lis 2010 |
|
 |
|
 |
 |
W piątek rano docieram do Szczawnicy w ulewie. Decydujemy, że dotrę do schroniska do reszty ekipy w składzie Aneta, Angi, Ariel, Lucyna i wspólnie poczekamy na poprawę pogodę, co następuje i schodzimy do Szczawnicy na busa do Jaworek. Niestety po drodze poślizguję się i odczuwam nieprzyjemny chrupot w okolicy kostki... Ból dokucza, ale mimo wszystko udaje mi się wejść prawie na Wysoką. Przechodzimy później na zachód słońca na Durbaszce z widokiem na Tatry. Schodzimy o zmroku do Szlachtowej podziwiając panoramę Szczawnicy i Pienin nocą. W Szczawnicy dołącza do nas na rowerze Ula i wracamy na klimatyczny Bereśnik. Tam góry, gitara, wino, śpiew i pogaduchy naszej ekipy z Remikiem. W sobotę rano schodzimy do Szczawnicy. Widok na Tatry i nie tylko - rewelacja. Ariel i Aneta wyruszają w dalszą trasę po Małych Pieninach. Ja niestety ze względu na kontuzję muszę skapitulować i wracam do domu z Angim.
I trochę fotek:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
 |
|
 |
 | |  |
Piotrek
Administrator
Dołączył: 21 Kwi 2006 |
Posty: 5888 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Żywiec/Sienna |
|
 |
Wysłany: Nie 23:14, 14 Lis 2010 |
|
 |
|
 |
 |
Pete, to zdjęcie Ci wyszło bardzo fajnie ! [link widoczny dla zalogowanych]
A co z kontuzją, minęła czy gips?
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Ariel Ciechański
Dołączył: 10 Mar 2009 |
Posty: 425 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Skierniewice |
|
 |
Wysłany: Pon 16:19, 15 Lis 2010 |
|
 |
|
 |
 |
Pete wpadł tylko na dzień - ja brałem udział praktycznie od początku do końca imprezy .
Najwcześniej wyruszyła z domu Aneta - z Warszawy wyruszyła praktycznie w środku nocy zawalonym po sufit pociągiem Gdynia-Kraków. Ja wyjechałem ze Skierek o 4.01 zając miejsca w TLK do Krakowa. W przedziale byłem pierwszy - zająłem dwa strategiczne miejsca przy drzwiach. W międzyczasie przedział się zapełnił - ba jeden starszy facet bardzo się upierał, że chce jechać na siódmego. Na szczęście widok dwóch nieco poddenerwowanych młodych mężczyzn w końcu go ostudził. Na Centralnym zgarniam Lucynę i mkniemy 140 km/h do Krakowa. Tu łapie nas Aneta, która przyjechała pół godziny przed nami [sic!]. Nie dostała się do autobusu do Szczawnicy. Jemy śniadanko. Po pewnym czasie Aneta uderza na dworzec PKS spróbować nabyć bilety na kolejny autobus. Dociera też Angi. Próba zakupu biletów w przedsprzedaży spełza na niczym. Postanawiamy więc heroicznie załapać się do autobusu kupując bilety u kierowcy. Niestety - szczawnicki przedsiębiorca obsługujący linię nie przewidział frekwencji - góra 30 miejscowego busa atakuje najmarniej drugie tyle osób. Nawet jestem blisko drzwi, ale kilka starszych moherowych pań zaczyna sobie na mnie używać. Nie chcąc powodować awantury się wycofuję. Ciężar zdobycia biletów spada na nasze koleżanki. Udaje im się to, z niemałym trudem z Angim też wciskamy się do busa. No i robi się zonk, bo pani stojąca na przystanku grozi kierowcy, że albo wysiadamy, albo dzwoni po ITD lub policję, żeby zatrzymała busa. Musimy opuścić nasze miejsca stojące. Próby wbicia się do autobusów do Nowego Targu też spełzły na niczym. Wdrażamy wariant awaryjny i decydujemy się jechać do Nowego Targu baną. Tu chociaż warunki są dobre. Tylko to 4 godzinne przykucie do foteli. Wydurniamy się, niektórzy zapamiętale focą.
Docieramy w końcu do Nowego Targu... i trafiamy na kolejnego tego dnia kretyna. Tym razem miejscowy "złotówa" upiera się, że zawiezie nas do Szczawnicy (wyjście z Krościenka stało się już nie możliwe). 100, 80, 70 zł... Nasze NIE wcale na niego nie działa. Na szczęście pojawia się busik z napisem Szczawnica. Kiedy dociera idąca za nami grupa okazuje się, że jest koło 30 - osób. Pan z busa jeszcze się upewnia, że wolimy jechać z nim niż z natrętnym taksiarzem i jedzie po większego busika z przyczepką. W Krościenku wysiada grupa, a my w pięć osób mkniemy do Szczawnicy. Za jedyne 40 zł za cztery osoby... Szybki obiad w Halce i na czołówka drzemy pod Bereśnik do Remika. A tam niespodzianka - na jadali tylko trzy osoby z okolic Tarnowa. Pijemy, śpiewamy, integrujemy się z innymi turystami. W końcu idziemy spać.
O o ile czwartek upłynął pod znakiem wszelakiej maści nieszczęść i kretynów po drodze, to piątek zapowiadał się miło..., ale tylko do 9 rano. Wtedy zaczęło lać. Decydujemy się czekać, aż się troszkę pogoda poprawi. W miedzyczasie Pete rusza ze Szczawnicy. Czekamy na niego. Kiepska pogoda załamuje Lucynę, która stwierdza, że jesienne góry niekoniecznie są dla niej. Reszta towarzystwa przypomina gromadkę nałogowców po odstawieniu. W końcu po 11 ruszamy do Szczawnicy - ze względu na późną porę decydujemy się zaatakować Wysoką i ile się da Małych Pienin. Po drodze Pete się pośliznął - chrup i mamy prócz dwóch dziadków inwalidę w grupie... W Szczawnicy opuszcza nas Lucyna, my zaś w czwórkę busem jedziemy do Jaworek. Przed wejściem do wąwozu Homole odbywa się ukazane wyżej "opatrywanie" Pete. Ruszamy przez wąwóz. Robimy popas na SBN pod Wysoką, a następnie mozolnie się wspinamy na szczyt. Panoramy na nim robią faktycznie wrażenie...
Po nasyceniu oczu ruszamy w kierunku Durbaszki, gdzie łapiemy ostanie promienie słońca...
Schodzimy na zapiekankę pod Durbaszkę. Stąd na czołówkach wpadamy dosłownie wprost na bodaj ostaniego busa do Szczawnicy. Spodziewając się oblężenia na Bereśniku na obiad wpadamy znowu do Halki. Tu dołącza do nas Ula. Potem czołówki na głowę i wio na Bereśnik. Tłumów nadal nie ma. Znowu integracja , śpiewy no i rozmowy z Remikiem
W sobotę rano Tatry pięknie czeszą chmury...
Ten dzień ma znów upłynąć pod znakiem Małych Pienin. Schodzimy jeszcze w czwórkę.
Niestety po drodze dopadają Angiego problemy zdrowotne. Ostatecznie on z Pete zostają w Szczawnicy a ja z Anetą jadę busem do Jaworek zrobić pętelkę po Małych Pieninach. W Jaworkach robimy sklepostop i ruszamy doliną Białej Wody w kierunku przełęczy Rozdziela. Sama dolina podoba mi się zdecydowanie bardziej niż Homole...
My idziemy dalej w kierunku Wysokiej. Powoli zapada zmrok...
Przed Wysoką decydujemy się na jej trawersowanie - skracamy sobie dystans. Dopada nas jednak noc i do Jaworek schodzimy już o czołówkach. Bus do Szczawnicy, Halka, piwo i o 20.55 wyruszamy z Anetą do Warszawy. Rano medlujemy się w stolicy. Wieczorem jeszcze muszę wpaść na dworzec PKS po zostawione w autobusie PKS Nowy Sącz dekielek obiektywu i czołówkę.
Dziekuję wszystkim za fajne towarzystwo i wspólną wędrówkę.
Całość fotek na [link widoczny dla zalogowanych]
|
Ostatnio zmieniony przez Ariel Ciechański dnia Pon 17:18, 15 Lis 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1
|
|
|
|  |