Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
Kudłacze i Sądecki 13-15.11.2010
dmirstek


Dołączył: 23 Gru 2007
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

Takie małe archiwum Razz Z okazji mrozów coś cieplejszego.

Nie bardzo wiedziałem, czy ruszać się gdzieś w długi weekend listopadowy, piękna pogoda jednak na siłę wypchnęła mnie w góry już w sobotę.
Nie miałem jasno określonego planu, wiedziałem tylko, co zrobić pierwszego dnia - chciałem wyjechać rano z Warszawy i wyrobić jakąś fajną wycieczkę. Wybór był niewielki...
13.11.2010 Pobudka o barbarzyńskiej porze, wyjazd pociągiem do Krakowa, szybka przesiadka na PKS, który wypluwa mnie w Myślenicach. Wyruszając rano z Warszawy byłem w Beskidach już kilkanaście minut po 10 - jak to niewiele trzeba do dobrego humoru na kilka dni Wink Jako cel obrałem schronisko na Kudłaczach - ostatnie PTTKowskie schronisko w Beskidach, w którym nie byłem. Wyruszam czerwonym szlakiem, najpierw przez całe miasto, potem już mozolnym podejściem na Uklejną, którą finalnie trawersuję dużo ciekawszym szlakiem rowerowym. Pogoda rano się łamała, ale w końcu się jednoznacznie zadeklarowała - jest ładnie! W tym momencie mam telefon z Warszawy - tam straszna ulewa. Od Śliwnika czerwony szlak dużo ciekawszy, szybko ląduję na Kudłaczach, poznaję tę legendarną familię zarządzającą tym przybytkiem. Jako miejsce zejścia już rano wymyśliłem sobie Lubień. Mimo nadciągającego zmroku nie myślę o znalezieniu krótszej trasy, tylko idę czerwonym na Łysinę i w dół żółtym. Zmrok dopada mnie w drugiej części tego szlaku, jak się okazuje - moja niezawodna chińska czołówka tym razem odmówiła posłuszeństwa... W niezwykle "romantycznej" aurze po omacku schodzę do Lubienia, jem bardzo niedobry obiad w miejscowej knajpie i po dłuższej chwili namysłu ruszam w stronę Szczawnicy, gdzie nie bez kłopotu znajduję możliwie niedrogi nocleg. Szczawnicę znałem dotąd jako tętniący życiem kurort, tym razem widzę przekształcenie w SPA - mimo długiego weekendu brak turystów wieczorem na ulicach, jedynie klientela lokalnej dyskoteki, otwarty cały jeden sklep...
14.11.2010 Na tym wyjeździe przeżyłem ogromny kryzys twórczy i totalnie nie miałem pomysłu na wycieczkę, postanowiłem więc wejść szósty już raz w 2010 roku na moją ukochaną Prehybę, aczkolwiek tak bez przekonania. Była to świetna okazja do zaliczenia niebieskiego szlaku ze Szczawnicy, którym dawno nie szedłem. Niewiele się jednak na nim zmieniło i dość szybko melduję się na szczycie. Rozsiadam się w schronisku i nie bardzo chce mi się ruszać. Pogoda przepiękna! W końcu zegarek przymusza mnie do opuszczenia tego przybytku. Moim ulubionym beskidzkim szlakiem ładuję się na wieżę na Radziejowej. Nie chce się z niej schodzić! W końcu jednak idę dalej i oglądam malowniczy zachód słońca nad Tatrami. Wieczorem ubiłem biznes życia - ląduję w ski-hotelu i pławię się w luksusie za całe 30 złotych po negocjacjach Wink Cena za nocleg już prawie schroniskowa, widać mocno im daje we znaki brak klientów...
15.11.2010 Pewnym ograniczeniem tego dnia była konieczność pojawienia się na 20 w Warszawie, miałem jednak trochę czasu na fajną wycieczkę i skrzętnie z niego skorzystałem. Rano niemiła niespodzianka - bus z godziny 6:58 okazał się nie istnieć, wyruszam dopiero PKSem o 7:30, oczywiście w Piwnicznej nie udaje złapać się przesiadki na Łomnicę, gdzie w końcu ląduję wyraźnie później, aniżeli chciałem. Spod leśniczówki wyruszam niebieskim szlakiem. Ostatni raz, gdy nim szedłem nie było możliwości pokonania Łomniczanki - było to po kilkudniowych ostrych opadach. Tego dnia akurat wspomniany potok okazał się strumyczkiem i pokonałem go bez problemu. Malownicze podejście na Łabowską w jesienny dzień powszedni w piękną pogodę "ładuje" mi akumulatory na długi czas. W schronisku krótka przerwa, odnajduję swoje wpisy w księgach pamiątkowych, za sprawą niezbyt miłej obsługi bez żalu je w końcu opuszczam i udaję się ostatnim zejściem, którego jeszcze nie praktykowałem - przez Feleczyn - czas najwyższy! Zejście jak każde inne w stronę szosy Krynica-Nowy Sącz (do Barnowca, Łabowej p/Łabowiec, Łabowej p/Uhryń, Maciejowej p/Składziste), dłuży się niemiłosiernie, ale ostatecznie podoba mi się najbardziej spośród równoległych dolinek. Po drodze pracownicy leśni pozostawiali otwarte samochody z kluczykami w stacyjce... Uznałem, że na "mój" PKS, warunkujący powrót do Warszawy na 20, zdążę i pieszo - i tak się właśnie dzieje Wink Na końcu spotykam jeszcze sarnę, rozmawiam z miejscową góralką, a kandydat do sejmiku osobiście próbuje mnie przekonać do głosu właśnie na niego, jest bardzo niepocieszony, że wybieram kandydata do sejmiku mazowieckiego Razz W Krakowie zaginam czasoprzestrzeń i dzięki niezawodnemu opóźnieniu PKP łapie wcześniejszy pociąg IR, znów mija rekordowo mało czasu od zejścia z gór do pojawienia się w Warszawie. Wniosek: trzeba częściej pojawiać się w górach Razz
Piękne - ciepłe i słoneczne było pożegnanie mojego sezonu nie-śnieżnego w Beskidach.

Zdjęcia: [link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Nbt


Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 361
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: gmina Nidźwiedź

Pozwoliłem wyszczegolnić te dwa zdjęcia - bardzo mocno zachęcają do wedrówki, Fajna wycieczka. Spróbój następnym razem zrobic start z Obidzy przez pasmo Radziejowej - Prehybę i na dól do Szczawnicy


Zobacz profil autora
kuba


Dołączył: 26 Sie 2007
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: kraków

bardzo dobra relacja (pisz nie Lubienia, a Lubnia)


Ostatnio zmieniony przez kuba dnia Pią 16:54, 03 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kudłacze i Sądecki 13-15.11.2010
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu