Ariel Ciechański
Dołączył: 10 Mar 2009 |
Posty: 425 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Skierniewice |
|
 |
Wysłany: Śro 10:51, 16 Cze 2010 |
|
 |
|
 |
 |
Witam,
jak chodzę 10 lat po górach, tak starałem się omijać Tatry szerokim łukiem. Wolne w okresach największego najazdu "stonki" sprawiało, że podążałem zwykle w innych kierunkach.
Ten rok rozpocząłem z 12 dniami zaległego urlopu - na początku czerwca było to jeszcze aż 6 dni, które musiałem wykorzystać do końca tegoż miesiąca. Decyzja była jedna - jeżeli pogoda pozwoli - ruszam po długim weekendzie w Tatry. Dlaczego po długim weekendzie?? Ano, żeby ominąć tłumy. A dwa, żeby ktoś przedeptał ewentualny śnieżek. Zwłaszcza, że jeszcze w piątek TOPR straszył przydatnością raków i czekana. W sobotę 5.06 na szczęście na forum e-góry dostaję odpowiedź, że śniegu praktycznie już nie ma . Dogadanie urlopu z szefem, rezerwacja noclegu w Murowańcu i kupuję bilety.
W poniedziałek wstaję po 6 rano i zawijam się na pociąg. Express Tatry dociera do Zakopca z 40 min. opóźnieniem . Bus do Kuźnic i ruszam niebieskim szlakiem do Murowańca. Ludzi sporo, ale bez przesady.
We wtorek ruszam na Kasprowy. Mija mnie nie kilka wycieczek i wchodzący za mną "na lekko" turyści z dołu. Mijam szczyt Kasprowego i trawersem ruszam w kierunku Goryczkowej Czuby. Odpoczynek. Po jego skończeniu mijam parę, która zaplanowała sobie tą samą trasę co ja tyle że w odwrotnym kierunku (Chochołowska - Murowaniec) . Mijanych do przeł. pod Kopą Kondracką ludzi można policzyć zdaje się, że na palcach dwóch kończyn... Trochę tłumniej się robi na Kopie Kondrackiej i przełęczy pod nią. z Kopy Kondrackiej złażę do niemal pustego schroniska na Hali Kondratowej. Po drodze deszczyk udawadnia, ze czas mojego 9-letniego hydrotexu dobiegł końca...W ósemce nocuje nas trzech...
W środę wspinam się znów na przełęcz i Kopę Kondracką. Dalej niemal pustym szlakiem mknę przez Małołączniak, Krzesanicę i Ciemniaka. Za Ciemniakiem odbijam zielonym szlakiem do Doliny Tomanowej. To po drodze od rozdroża de facto spotykam tylko znajomą z porzedniego dnia parę i pasącą się na szlaku kozicę. Do schroniska Ornak idę w ciemno - mam dla siebie salę ośmioosobową .
Czwartek to szlak schr. Ornak - Przeł. Iwaniacka - Ornak - schr. w Dolinie Chochołowskiej. Czasy oprzejść mam dobre. Na szczycie wiatr, który majta 110 kg chłopem z 15 kg worem na plecach jak chce. Kilka razy, żeby mnie nie zwiało z grzbietu muszę zaprzeć się kijkami trekingowymi. Po drodze źródełko ratuje mi zapasy wody. W schronisku spotykam Angelikę, z którą złaziłem z Kopy Kondrackiej, chwila pogaduch i umawiamy się na wspólny zjazd do Wawy w piątek wieczorem.
Piątek to ostatni dzień zabawy. Chochołowska, później czarnym do Kościeliskiej celem zaliczenia jaskini Mroźnej - z garbem na plecach to nie lada wyzwanie. Potem zejście do Kir. Obiad i ruszam na Buturowy Wierch. Pod szczytem łapie mnie sms od Angeliki czy nie pojedziemy PKS o 20... Dzwonię, że jest to lekko niewykonalne, bowiem siedzę na Buturowym Wierchu. Dogadujemy się, że podjedzie na górę kolejką. O 19 kończę marsz przy stacji kolejki Gubałówka. Godzinę gapimy się na głaskane przez zachodzące słońce Tatry. Na zejście nikt nie ma chęci i siły - zjeżdżamy kolejką w dół...
Dla spragnionych fotek: [link widoczny dla zalogowanych]
|
|