Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
07.04 nurkowanie w górskim śniegu
Karo


Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kaczki

Wcale nie chciałam zakładać nowego tematu no ale nie wiedziałam gdzie tu opowiedzieć cokolwiek wiec założyłam nowy temat o właściwie głupim tytule, bo to zaden temat. no ale może ja już zacznę tutaj się uzewnętrzniać....

06.04.2009 o 07 z kawałkeim odjeżdza inter city do krakowa z gdańska głównego. po to żeby zdążyć wstałam o 6.00 zbudzona smsem kolegi ze juz jedzie pksem do mnie ( mieszkam 25 km od gdańska) jak tylko przyjeżdza pakujemy się w samochód mamy i jedziemy do gdańska....prosto w gigantyczny korek ktorego nie przewidziałam. Adrenalina nam się tak wydzieliła że o senności nie było już mowy. właściwie nie było wiadomo czy zdażymy czy nie. wypadamy z zakochodu na 2 min. przed odjazdem pociau i dobiegamy do peronu wpadając do pociagu. pociąg rusza ufffffff!!!!1najgorszy poranek mojego życia chyba.nawet nie chciało nam sie szukać przedziału naszego bo tak byliśmy zmachani i szczęśliwi że udało nam się dotrzeć.

Właściwie cała ta wycieczka została zaplanowana do Krakowa, na koncert Jordi Savalla w ramach Festiwalu. A skoro bylibyśmy w dalekim krakowie to właściwie żadna różnica zeby podjechać do zakopanego. warto skoczyc i rzucić okiem na góry skoro tyle się już i tak jedzie i kasę wydaję.

Wysiadamy w Krakowie a tam....klimat afrykański po prostu, rozbieramy się ze wszystkiego prawie (po co ja wziałam zimową kórtkę, szalik itp.?! ) no i poszliśmy sie zakwaterować. do koncertu zostały nam 3 godzinki. zjedliśmy obiad i pędem zrobiliśmy zwiedzanie Krakowa ( rynek, 2 kościoły, dziedzińce zamku, powrót) oczywiście nie mając mapy szliśmy na czuja w tym krakowie, wybierałam drogę tam gdzie więcej ludzi szło i tak dotarliśmy do rynku z ulicy Lubicz i 2 kościołów i zamku. Tak więc dało się nie zaginąć. Smile Budynek opery po prostu wyjechany na maksa (jej ja chyba używam tutaj gdańskiej potocznej mowy i mam nadzieje ze forumowiczowie z południa zrozumią (zrozumieją) Wink Tak więc nowiuteński budynek opery robi wrażenie. no. a koncert tym bardziej, trwal do 23.30. na drugiej połowie zmożył mnie sen bo wydawało mi się że jestem ciagle w pociągu ale potem sie ocknęłam.

Na 9 poszliśmy na dworzec i szwagropolem dojechaliśmy do Zakopanego ( nuda okropna) i koło 11 zakwaterowaliśmy się blisko doliny strążyskiej. Tak jakoś wyszło. Zeszliśmy na dół kupić żarcie i potem po zrobieniu prowiantu poszliśmy ku dolinie strążyskiej skoro była tak blisko. Pogoda jak dzwon, słońce praży. Zatrzymujemy się u wylotu doliny i próbujemy analizować mapę ktróra była tam namalowana ale nic większego z tego nie wynika. nie mamy swojej mapy bo jakoś tak zapomnieliśmy. i właściwie to wiemy piąte przez dziesiące gdzie idziemy. W Dolinie leżał śnieg mimo panujacego ciepła. mijamy grupkę turystow i idziemy sobie uważając by nie zamoczyć sobie nóg, to znaczy butów. Dosyć szybko dochodzimy do takiej polanki gdzie nikogo nie ma i zastanawiamy sie czy iść tak jak na giewont czy na sarnie. decydujemy że sarnie są nudne i nie chce nam sie i idziemy w górę. i tu rozpoczynają się schody. idziemy po głębokich śladach w śniegu, czasami zapanając się anwet po kolana w śniegu. Szybko się męczymy i zatrzymujemy na śniadanie które właściwie musimy zjeść na stojąco uważając żeby nie zjechać spowrotem do polanki. masakra po prostu. Słońce przez drzewa nie docierało do nas tak więc szybko zrobiło nam się zimno i zaczeliśmy piąc się w górę dalej. Doszliśmy do rozwidlenia gdize nie było wielkiego wyboru dokąd iść dalej. nie można było iść w stronę Giewonta(-u) więc zaczęliśmy iśc w dół w strone jakiejś małej łąki (chyba nas tam nigdy nie było, byliśmy rozczarowani że tyle czasu mija a my tylko na te drzewa patrzymy i gdzie nogi stanwiamy.) idąc w dół trudno było celować w dziury ( ślady w sniegu) więc wychodziło na to że brniemy w tym śniegu. ja się tak czasem zapadałam że śnieg miałam w butach i w nogawkach i nogawiki podjeżdzały do kolana i noga właściwie była w śńiegu brrr....no i tak własnie jakoś doszliśmy do polany całkowicie zaśnieżonej ale na kraju lasu gdzie szły dalej ślady było słoneczko. Udało nam się znalexć kawałek suchego miejca i sobie usiedliśmy. Zdałam sobie sprawę że mam coraz bardziej mokre nogawki od spodni. podwinęłam je trochę i ruszyliśmy wolny krokiem dalej. ten odcinek był najcudowniejszy. Nie było wiatru a słońce tak ciepłe nie dawało odczuć wogle zimna od śniegu tak więc można było sie opalać i robić zdjęcia w najlepsze. jedyne co stało się kiedy doszlimy do doliny małej łaki ( nawet nie wiedzieliśmy że coś takiego istnieje i gdzie my to idziemy wogle) że zaczyna nam być mokro w butach. Ale cóż na to poradzić. moje nowe adidasy zaczęły tracić kolor co mnie najbardziej martwiło. poza tym pogoda była tak cudowna że co tam buty. szliśmy jak najszybciej sie dało wiec nie odczuwaliśmy zimna.
stwierdziliśmy że pójdziemy w stronę doliny kościeliskiej bo może tam bedzie mniej śniegu i wogle taka wiecie znana nazwa hahah ( żartuje) no więc idziemy sobie piękną trasą tylko bardzo nie przetartą z rozpuszczającym się śniegiem który dostarczał świeżej wody do stóp. Bardzo ożeźwiające działanie przyrody. Bardzo zdumielięmy się dochodząc na taką fajną polankę i widząc że ktoś wogle tam sobie na ławce siedzi ( zero człowieka dotychczas, tylko my) i wogle takie fajne miejsce i kwiatki kwitną i widok na góry ( potem okazało sie że to Miętusi przysłop) i że tu nigdy nie byliśmy. i zastanawialiśmy się gdzie ta Kościeliska jest. jedząc, odpoczywając i napawając się pięknymi widokami opalamy się. po prostu nie chciało się wogle ruszać stamtąd. Zejście do Kośieliskiej zajeło tak niewiele czasu ze niec nie pamiętam z tego, chyba byłam cały czas pod wrażeniem miętusiego. dochodząc do kościeliskiej stwierdzamy że skoro mamy mokre buty i jesteśmy aż tutaj w tej dolinie ( myśleliśmy że jesteśmy bardzo daleko od kir ) idziemy do ornaka na zupe. hahahah, woda i pokryty wodą lód na całej długości aż do ornaka. problem w tym że nie mogłam sie tego schorniska doczekać . robiło się nam coraz zimniej i głodniej. przelatująca woda miedzy palcami przestała orzeźwiać a raczej otrzeźwiała - co nas napadło zeby jeszcze iśc taki kawał bez sprawdzania ile to godzin? no ale tak to jest ze my na całego w te góry. tylko jeden dzień to trzeba wychodzić się tak żeby aż marudzić. no ale my bez marudzenia idziemy dalej i złapała mnie kolka. nienawidzę tego. spowolniło to nasz chód bardzo. docieramy do pustego ornaka. zdejmujemy buty i skarpetki, zawijam stopy w szalik i wcinam naleśniki z piwem. piwa nawet nie dopiłam bo wydawało mi się zimne. zaczynało nam być bardzo zimno a widok naszych skarpetek napawał obrzydzeniem jak nie wiem. aż ze śmiechu nie mogłam.

Odpowiedznie nastawienie psychiczne pomogło mi w ponownym założeniu butów. nie to że skarpetka jest fu tylko że to taki leczniczy okład. jak skarpetkę założyłam to i buta dało radę. Było mi tak cholernie zimno że nie wiem. zaczeliśmy biec z ornaka żeby się rozgrzać bo palców lewej nogi nie czułam. włąściwie biegliemy aż do momentu rozwidlenia na miętusie. musiałam tupać mocno nogami i rozchlapywałam breje na boki co było bardfzo śmieszne. Właściwie i tak od momentu całkowitego przemoczenia butów nie zwracaliśmy uwagi na to gdzie stanąc tylko po prostu szliśmy i tyle. cudownie jak okazało się że do kir jest tak blisko od rozwidlenia na miętusi. busikiem do krupowek i co? na zakupy. nie moglismy isć do domu bo jakbysmy zdjeli buty to nie wyszlibyśmy już. tak więc zakupy, poczta i wracamy do strążyskiej. zajeło to kupę czasu. szczególnie że w każdym sklepie co innego kupowaliśmy. gorący prysznic i jedzenie uratowało mi życie, kaloryfery były gorące także wszystkie nasze rzeczy udało sie wysuczyc.

Rano 40 min. do dworca - optarta lewa stopa od morkego buta ( zapomniałam o tym wspomnieć wcześniej, właśnie to był drugi powód dla którego biegłam bo mniej bolało optarcie) i potem szwagropol do krakowa, w krakowie 10 min, na kupno biletów i kawy w mc donaldzie ( sa beznadziejne oznaczenia i wogel zgubiłam się z ta kawą w galerii handlowej i udało nam się dobiec do pociągu znowu jakims cudem) od 12 cudownych 8 godzin do gdańska...podróż najgorsza ale warto było Smile

Miłego czytania, Życzę Wam górskich przygód i mokrego dyngusa niekoniecznie w górskim śniegu Smile ( polecam kupno stroju do nurkowania przed wyjściem w góry, zamiast płetw jakieś gigant kalosze )
Wesołych Świąt Smile
Zobacz profil autora
Spoko


Dołączył: 07 Lis 2006
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sucha Beskidzka

Dziękujemy Karo za życzenia świąteczne i nawzajem.

Gratuluję świetnie napisanej relacji . Mokro i zimno w butach i bieg aby rozgrzać nieco stopy.... skąd ja to znam ? Smile. Wiesz Karo jak na warunki zimowe i mokry śnieg (a jeszcze biorąc pod uwagę długą podróż do Krakowa i długi pobyt na koncercie) to zrobiliście bardzo wyczerpującą trasę.
Aaaa.... zaskoczyły mnie te kwiaty na Przysłopie Mietusim .Czyżby nie było tam śniegu. Mam jakiś sentyment do tego miejsca. Po pierwsze, kiedyś było tam schronisko i w czasie mojej pierwszej samodzielnej wyprawy w Tatry (17 lat) tam właśnie nocowałem. Po drugie mam żywe wspomnienia z tego miejsca z poprzedniego roku. Kiedy idąc doliną Strążyńską na Giewont żlebem Kirkora (to tak jak planowaliscie pierwotnie )Po zejściu odpoczywałem dłuższy czas w ciepłym słoneczku na tej ławeczce rozmyślając o przebytej trasie a właściwie trudnej i wyczerpującej wspinaczce na Giewont i mając przed oczyma piękne urwiska Czerwonych Wierchów. PS wejście na Giewont z Doliny Strążyńskiej nie jest takie proste a zimą prawie niemożliwe. Aby wejść latem żlebem Kirkora na Giewont trzeba posiadać pewne umiejętności Taternickie. Zimą czasem ktoś próbuje na skitourach.

I nie wiem czy to jakiś zbieg okoliczności czy co? .Pytałem się na Pw czy przetarłaś dla mnie szlaki .I wiesz co Karo jakbyś znała moje myśli . Pierwszą wyprawę w Tatry do której się przymierzam za 2-3 tygodnie to właśnie dolina Strążyńska . A planuję ją już od zeszłego roku. Musiałaś chyba odczytać w moich myślach ,że zmieniłaś plany i zamiast w do Gąsienicowej poszliście do Strążynskiej Smile i przetarliscie szlak.Dzięki.
A jeszcze jedno pytanko czy dotarliscie w tej Strążyńskiej do wodospadu Siklawicy?
Karo bardzo ładnie opisałaś Swoje przygody .Mam nadzieję że ,mimo tych odległości uda Ci się jeszcze nie raz zawitać w Tatry
Pozdrawiam Spoko
Zobacz profil autora
Karo


Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kaczki

hahahaha no co Ty!!!!chyba naprawdę w myślach Ci czytałam, śmiesznie. i najlepsze jest to że nam się nie chciało do siklawicy iść tylko poszliśmy jakby do góry jak na giewont się idzie normalnie. Myśmy tak raz weszli na giewont ze strążyskiej i potem na kope i potem na Kasprowy także tą część trasy znaliśmy. Ale spoko oko, jak weźśmiesz kaloszki do wleziesz do góry strążyską. A za 2 tygodnie przy takiej pogodzie to już wogle. wiesz na Miętusim był śnieg. ale na małym skrawku zbocza jak się idzie do Kościeleskiej z tej łąweczki były krokusy fioletowe wszędzie Smile zdjęcia będą niedługo, pliz o cierpliwość. A wogle to kawałek mojego swetra na tej ławeczce spadł w taką okropną breję i potem musiał się suszyć. ble. Dużo się śmiałam i myślałam nawet o tym że szkoda że nie ma Ciebie z nami ha ha. i mówiliśmy że śmiałbyś się jak to się idzie bez mapy ( Twoja pewnie rozmokłaby jak to zwykle u Ciebie bywa ha ha) mnóstwó strumienie było więc trzeba było po prostu w wodzie iść. ale jak jest się rozgrzanym to Ci to zwisa więc myśmy po prostu brnęli jak głupki śmiejąc się z siebie jak małe dzieci.
no a w Tatry następnym razem to nie wiem kiedy, musze obronić pracę kótrą piszę no wiesz...i potem może w nagrodę pojadę. tylko wiesz finansowo to nie opłaca się jechać na mniej niż tydzień. po prostu jak policzy się pociąg to masakra. od marca podrożał. wiesz pośpieszny w nocy jak się jedzie to on jedzie 15 godzin!!!!!!!!!!!!!to wogle jakaś paranoja jest. a z kolei samochód na taką trasę trzeba mieć bardzo dobry żeby niespodzianek dodatkowych nie było. i trzeba go mieć gdzie zostawić. no. mam nadzieję że się zobaczymy w realnym świecie. strążyska na giewont jest trudna????jakoś chyba nie pamiętam nic...amnezja normalnie. poza tym to ja nie mam lęku wysokości więc to chyba powoduje że nie pamiętam jakiś trudnych rzeczy w góach. Był tylko jeden raz w histrii kiedy się przestraszyłam wysokości. a było to w zachodnich słowckich.


Ostatnio zmieniony przez Karo dnia Pią 13:03, 10 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Spoko


Dołączył: 07 Lis 2006
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sucha Beskidzka

Karo nie na bezspośredniego turystycznego znakowanego wejścia na giewont z doliny strążyńskiej. Są tam żleby które wymagają wspinaczki taternickiej i sprzętu. Jeżeli szliście za szlakiem to prawdopodobnie tak jak tym razem skręciliscie w stronę Doliny Małej Łąki i na przełęczy Grzybowiec odbiliście za szlakiem na Giewont. Albo jeżeli poszliscie dalej niż wodospad siklawica wtedy mogliście przejść bez szlaku żlebem Warzecha na przełęcz Bacuch i dalej za szlakiem na Giewont. Na wprost żlebem Kirkora nie bylibyście w stanie przejść .
PS kiedyś tam warszawiaków ściągał Topr
No to czekamy na zdjęcia
Zobacz profil autora
Karo


Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kaczki

jasne że szlakim szliśmy Smile aż tak żeby się w krzaki zapuszczać to nie Smile
Zobacz profil autora
xaga
Moderator

Dołączył: 01 Paź 2006
Posty: 1378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z podnóża Beskidu Małego [Andrychów/Kęty]

ładna wyprawa Karo Very Happy
ja tak się domyślałam, że w Tatrach to teraz można popływać w śniegu... narty wodne to by był dobry pomysł... Wink
Zobacz profil autora
Karo


Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kaczki

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

nie wiem czemu ale nie wyświetają się od razu na stronie tylko trzeba w nie wchodzić. nie wiem czemu tak się stało. w kazym razie to tylko parę fotek z wyciczki. Smile


Ostatnio zmieniony przez Karo dnia Nie 9:54, 26 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Spoko


Dołączył: 07 Lis 2006
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sucha Beskidzka

Widać olbrzymią róznicę pomiędzy zda sie prawdziwą zimą ze sniegiem na trzech zdjęciach a prawie wiosną na Przysłopie Miętusim. Aż trudno uwierzyć ,że to wszystko w jeden dzień ... . Ładne widoczki. Już wkrótce może i moje oczy nacieszą się TATRAMI Smile
Zobacz profil autora
Karo


Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kaczki

na pewno Smile Tak, byla ogromna róznica klimatu haha. naprawdę tam było sucho i można było się opalać. a gdzie indziej nie było wiadomo gdzie nogę postawić hahahah. cieszę się że udało mi się te zdjecia załadować. Smile
Zobacz profil autora
07.04 nurkowanie w górskim śniegu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu