 |
 | Zamiast nieśmiałej wiosny, uparta zima (Góry Sowie + bonus) |  |
Raubritter
Dołączył: 18 Lut 2010 |
Posty: 67 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Bischofskoppe |
|
 |
Wysłany: Wto 14:08, 09 Mar 2010 |
|
 |
|
 |
 |
I stało się, co się stać w końcu musiało - pojechałem w góry. W piątek o szesnastej godzinie stwierdziłem że jadę, w sobotę rańcem siedziałem już w pociągu. Cel - Góry Sowie. Planowany czas pobytu - intensywna trzydniówka.
Wyjeżdżając z Poznania świeciło piękne słoneczko, jednakże Wałbrzych przywitał mnie chmurami z których od czasu do czasu popadywał mniej lub bardziej intensywny śnieg. Zapakowałem się w busik i wysiadając w Jugowicach, ruszyłem na czarny szlak Martyrologii (kto wymyśla te nazwy Question ) prowadzący do Walimia. Z tegoż urokliwego miasteczka odbijam na żółty szlak, który na mapie zwie się "Cesarska Droga" (kolejna ciekawa nazwa heh) prowadzący przez Małą Sowę na Wielką Sowę. Śniegu coraz więcej i pełno w nim dziur, trzeba uważać coby niczego sobie nie złamać lub nie sturlać się na dół. Po drodze płoszę lisa obgryzającego coś, co kiedyś było zapewne żywym zwierzęciem (mam nadzieję, że nie turystą). W końcu sapiąc jak lokomotywa docieram na Wielką Sowę a stamtąd już tylko kilka kroków i jestem w schronisku Sowa, w którym to mam zamiar przenocować i odpocząć (oczywiście przy kilku kufelkach wyśmienitego, lanego Opata, którego piana jest jak śmietana! Laughing )
Drugi dzień przywitał mnie wyśmienitą pogodą! Wyruszam na szlak około godziny dziesiątej, najpierw cofam się do schroniska Orzeł po pieczątkę do książeczki GOT, a następnie z powrotem na Sowę, a stamtąd czerwonym szlakiem do schroniska Zygmuntówka. Idzie się raźno i przyjemnie, po drodze mijam kilku pieszych turystów. Docieram do schroniska, coś tam jem i jako że jest dopiero popołudniowa godzina, uderzam na Kalenice na wieże widokową, gdyż grzechem byłoby w taką pogodę nie popodziwiać uroków gór. Wieczór spędzam przed kominkiem w Zygmuntówce przy którymś tam piwie z kolei.
Na trzeci dzień w drogę wyruszam o godzinie ósmej rano. Zmierzam do Walimia z którego mam zamiar dostać się już busem do Wałbrzycha. Pogoda również ładna. Popołudniu jestem już we Wałbrzychu i mam dylemat - do pociągu zostały mi jeszcze cztery godziny... Wyciągam mapę, patrzę i... może by tak spacerek do Szczawna Zdroju? Długo się nie zastanawiam i niebieskim szlakiem przez Górę Parkową docieram do celu. Po drodze delektuję się średniej jakości winkiem zakupionym za 4,80 (z butelką!) - Vin&Co MAX Castelazzo - jakoś trzeba było się rozgrzać, buty miałem już całe mokre a skrpetek na zmianę brakło...
Bezpośredni pociąg ze Szklarskiej do Poznania, o dziwo spóźnia się tylko trzy minuty. Powoli staczamy się z gór. Co się okazuje, we Wrocławiu nie wiedzieć dlaczego odjazd przewidziany jest na godzinę 20stą (mimo, że na miejscu jesteśmy o 19.15, a zaraz potem przyjeżdża drugi skład z Kudowy i łączą się w jeden). O dwudziestej dowiaduję się, że jakiś tam pociąg skądś tam gdzieś tam, ma dwadzieścia minut spóźnienia, i tyle minut muszę jeszcze ślęczeć stojąc w miejscu (a raczej siedząc w bezprzedziałowym wagonie przypominającym klasę trzecią, a nie drugą), czekając za spóźnialskim. Po ponad pięciu godzinach, w końcu docieram do domu.
Wyjazd zaliczam do jak najbardziej udanych, brakowało mi już strasznie gór więc cieszę się, że mogłem ich znowu posmakować (mimo, że bolą mnie dziś wszystkie kości)
Trochę statystyk: W trakcie wyjazdu zjadłem trzy konserwy mięsne, jedną z tuńczykiem, porcję bigosu, bochenek chleba, dwa rogaliki z nadzieniem czekoladowym, porcję frytek oraz dwie kiełbasy i tabliczkę czekolady. Wypiłem około 5 litrów herbaty, 4 litry piwa, około litra grzanego wina oraz litr napoju winopodobnego (już nie grzanego). Zdobyłem 51 punktów GOT, zdobyłem trzy najwyższe szczyty Gór Sowich oraz dowiedziałem się, że toaleta we Wałbrzychu kosztuje 2 zł.
A oto i zdjęcia:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
darkheush
Stary zgred
Dołączył: 04 Lut 2009 |
Posty: 1367 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Andrychów (Beskid Mały) |
|
 |
Wysłany: Wto 14:40, 09 Mar 2010 |
|
 |
|
 |
 |
Co prawda tamtejsze tereny są dla mnie białą plamą na górskiej mapie, ale kilka akapitów z Twojej relacji zasługuje na pochwałę:
Pierwszy plus za:
W piątek o szesnastej godzinie stwierdziłem że jadę, w sobotę rańcem siedziałem już w pociągu. |
Nie ma jak pełny spontan - tak to zrozumiałem
Drugi za to:
W końcu sapiąc jak lokomotywa docieram na Wielką Sowę a stamtąd już tylko kilka kroków i jestem w schronisku Sowa, w którym to mam zamiar przenocować i odpocząć (oczywiście przy kilku kufelkach wyśmienitego, lanego Opata, którego piana jest jak śmietana!) |
Nie ma to jak piwko po ciężkiej trasie i (w domyśle) wykręcanie mokrej od potu koszulki
Trzeci za to:
grzechem byłoby w taką pogodę nie popodziwiać uroków gór. |
Komentarz chyba zbędny
Czwarty plus za:
Popołudniu jestem już we Wałbrzychu i mam dylemat - do pociągu zostały mi jeszcze cztery godziny... Wyciągam mapę, patrzę i... może by tak spacerek do Szczawna Zdroju? Długo się nie zastanawiam i niebieskim szlakiem przez Górę Parkową docieram do celu. |
No cóż - kolejny spontan
Zdobyłem 51 punktów GOT, zdobyłem trzy najwyższe szczyty Gór Sowich oraz dowiedziałem się, że toaleta we Wałbrzychu kosztuje 2 zł. |
Nie pozostaje mi nic innego, jak pogratulować fajnej wycieczki w tych pięknych okolicznościach przyrody i że tak powiem niepowtarzalnej
P.S. Zdjęcia fajne, a i relację czyta się przyjemnie (to chyba Twój debiut na naszym forum???). Muszę się tam kiedyś wybrać 
|
Ostatnio zmieniony przez darkheush dnia Wto 14:50, 09 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
 |
 | |  |
Piotrek
Administrator
Dołączył: 21 Kwi 2006 |
Posty: 5888 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Żywiec/Sienna |
|
 |
Wysłany: Śro 15:02, 10 Mar 2010 |
|
 |
|
 |
 |
A ja jestem wielbicielem tamtych stron. Zagadka goni zagadkę, pełno tajemnic i trochę panujący nastrój grozy. Żałuję, że tylko raz w roku bywam w Sudetach.
Udany miałeś wypad Raubritter.!
|
|
ecowarrior
Dołączył: 27 Sty 2007 |
Posty: 1461 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Zdzieszowice |
|
 |
Wysłany: Czw 0:06, 11 Mar 2010 |
|
 |
|
 |
 |
Brawo Rabritter!
Świetna lektura w ramach psychicznej walki z górską delirką, no i zdjęcia spajające wszystko w całość.
Opat, tuńczyk, mniam, mniam...
W Zygmuntówce spokój, czy na nocleg raczej full?? Bogdan przesiadywał z turystami czy grzecznie poszedł spać??
|
Ostatnio zmieniony przez ecowarrior dnia Czw 0:10, 11 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1
|
|
|
|  |