Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
KROPKA, Zlatohorska vrchoviná, Hrubý Jesenik 15-17.07.2011r.
ecowarrior


Dołączył: 27 Sty 2007
Posty: 1461
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zdzieszowice

Czas szybko mija, zdecydowanie za szybko. To już rok od umilknięcia ostatnich nut IV odsłony KROPKI. Zgodnie z zeszłorocznym planem i w roku pańskim 2011 moja osoba została drobną molekułą głuchołaskiego organizmu KROPKI.

15.07.2011r
W pracy wiercę się na wszystkie strony, pieczątki przybijam do góry nogami, interesantów obsługuję zdawkowo, a w myślach nucę piosenki Domu o Zielonych Progach. Nerwowo patrzę na zegarek i zastanawiam się dlaczego czas bywa takim skur....m, iż najpiękniejsze chwile potrafi skracać do absolutnego minimum, natomiast nieprzyjemne, nużące, smutne i parszywe w jedyny sobie znany sposób wydłuża w nieskończoność...
Dochodzi 15, w kibelku, niczym budce telefonicznej supermana, następuje przeobrażenie z pana Andrzeja w ecowarriora W Głuchołazach melduję się około 17:30, na polu namiotowym rozbijam swe małe schronisko i już godzinę później, wraz z przedstawicielami portalu e-beskidy, zasiadam przed sceną. Tak się składa, że niebawem namierzamy się z dziewczynami z Chatki pod Niemcową, gdzie miesiąc wcześniej biesiadowaliśmy przy wieczornym ognisku. Przed 20 docierają ze schroniska na Kopie Biskupiej Raubritter i Kuba. W tak zacnym gronie wsłuchujemy się w poezję śpiewaną, przewodniczkę wędrowców i tułaczów.
Tak się składa, że tuż przed 02 dochodzą do Głuchołaz, kończący Główny Szlak Sudecki, seb_135, Grafolog i Kofu. Wypijamy więc wspólne piwko, dyskutujemy i schodzimy do Amorka, gdzie gitarowa impreza kończy się rozproszeniem przez policję. Chłopaki decydują się na dalszą wędrówkę ku Prudnikowi, która jednak ze względów zdrowotnych Kufu zostaje przerwana, a ja ochoczo, wraz z dziewczynami z Niemcowej, udaję się do pobliskiej wiaty turystycznej skąd dobiegają dźwięki gitar wspierane wesołymi śpiewami. O 04 odśpiewujemy „czwartą nad ranem”, po czym jeszcze trochę siedzimy, by przed 05 udać się na zasłużony spoczynek.

16.07.2011r.
Wstaję przed 09. Wrzucam coś na ząb i zadowolony z siebie ruszam ku Zlatym Horom. W okolicach Konradowa udaje mi się złapać stopa i już 15 min. później popijam wybornego Radegasta Very Happy Siedzący przy kolejnym stoliku bracia Czesi proszą bym się dosiadł. Po chwili wesołej rozmowy, zlustrowaniu mego kapelusza oraz koszulki z nadrukiem Wojaka Szwejka wywołującego nieukrywane zdziwienie i gromki okrzyk: „to nas Hašek napisał”, jeden z nich znika w ciemnej otchłani knajpy, by po jakimś czasie pojawić się z piwem i wyznaniem: „Ty! Polski turista, masz i posiedź z nami, a piwo za Haška i za to, że tak bardzo lubisz nasz kraj i Czechów”. Po chwili wynajduję w plecaku niepasteryzowaną Perłę, częstując adwersarzy, którzy z przyjemnością delektują nieznany im rodzaj piwa. Nim dopijam browarek to ląduje przede mną kieliszeczek jakiegoś regionalnego wyrobu oraz kolejny złocisty napój Very Happy Jeden z nowo poznanych znajomych szpera w kieszeni wyjmując zawiniątko z, jak twierdzi, odznaką na laskę jeszcze z czasów austro-węgierskich. Daje mi ją w prezencie prosząc: „niech idzie w świat”. Podchwytując temat gwarzymy o monarchii austro-węgierskiej i Najjaśniejszym Panu Cesarzu Franciszku Józefowi I. Po jakimś czasie udaje mi się wyrwać z towarzystwa. Pozostawiając za sobą głuchy dźwięk stukających się kufelków zmierzam ku ruinom zamku Edelstejn znajdującego się w masywie Poprzecznej Góry. Delektuję się samotną wędrówką chłonąc spokój i przyrodę. Przez źródełko Nad Mirem, przy którym chłodzę głowę i barki oraz przepłukuję gardło lodowatą wodą, dochodzę do żółtego szlaku drogi krzyżowej prowadzącej z Zlatych Hor do Sanktuarium MB Wspomożycielki Wiernych. Kieruję się bezpośrednio do Zlatych Hor. Przemykając przez centrum słyszę z placu zabaw jakby znajome głosy. Potwierdzeniem pierwszych domysłów staje się radosny okrzyk: „to je nasz polski turista!”. Podbiega 2 uprzednio poznanych kolegów. Zaczynają mnie ściskać, przeglądać mapy, na przemian coś gestykulować, by ostatecznie, ku uwiecznieniu znajomości, wynajdują jakiegoś samogona. Grzeczność nakazuje nie odmawiać gospodarzom. Tak więc miejscowi pozwalając ruszyć w swoja stronę dopiero po kilku solidnych łykach. Przed granicą łapię stopa i dojeżdżam do Głuchołaz. Wieczór i noc mija na wsłuchiwaniu się w piosenkę turystyczną. Około 04, pełen kontentacji, wracam do namiotu.

17.07.2011r.
Poranna pobudka, żegnanie sennych namiotów i udaję się na zwiedzanie Głuchołaz. Trochę krzątam się wśród zabytków, zwiedzam rynek, dyskutuję z obsługą punktu informacji turystycznej, przysłuchuję handlarzom antyków na ryneczku oraz zaglądam do najstarszego zabytku miasta, Kościoła Św. Wawrzyńca z przełomu XIII a XIVw.
Tak się składa, że rodzice tego dnia wybierają się na Zlatý Chlum w paśmie Hrubýgo Jeseníka. Decyduję się zabrać z nimi, tym bardziej, że około 11 mają przejeżdżać przez Głuchołazy. Na jednej z ławeczek przy ulicy zmierzającej na Zlate Hory niespiesznie zajadam suchy chleb, zagryzany plasterkami nieco zasuszonego sera i świeżymi korniszonkami. Wyłapuje mnie jeden z miejscowych emerytów, który się dosiada i jakoś tak miło się gwarzy, że poznaję jego, bynajmniej nie ubogą, historię wędrówek i europejskich tułaczek. Następnie oprowadza mnie po głuchołaskim publicznym parku z darmową monitorowaną siłownią i rozstaje z nadzieją, iż kiedyś znów się spotkamy.
Z rodzicami dojeżdżamy do Rejvizu. Stamtąd niespiesznie podążamy, przez Chlapecké kameny, ku wieży widokowej Freiwaldauer Warte na Zlatym Chlumie. Pijemy piwko, rozmawiam z właścicielem bufetu, który dzierży obiekt od 22 lat i schodzimy do samochodu. Następnie cudowną, wręcz wybitną pod względem przyrodniczym i widokowym drogą nr 453 jedziemy z Dolní Údolí ku Heřmanovicom. Zachwycony mijanymi okolicznościami przyrody planuję kilka tras uwzględniających obecne miejsca.
Zakupy w Krnovie, kilka fotek zabytkowych murów miejskich Głubczyc i z coraz cięższymi powiekami docieram do Zdzieszowic.
To był wspaniały weekend, w którym udało mi się połączyć szał wieczornych imprez z dzienną wędrówką, zwiedzaniem zabytków oraz odświeżeniem i zawarciem nowych znajomości. Podobnie jak w zeszłym roku odkryłem dwa zespoły, które znokautowały mnie pod względem muzycznej ekspresji. Co prawda o gustach się nie dyskutuje, ale AtmAsfera i Caraboo odcisnęło w mej głowie najtrwalsze piętno muzycznych wspomnień V Międzynarodowego Festiwalu Piosenki Turystycznej KROPKA Smile
Spotkanym osobom oraz wykonawcom wieczornych koncertów dziękuję za mile spędzony czas i wypada zakończyć tradycyjnie. Do zobaczenia gdzieś i kiedyś...
[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Re: KROPKA, Zlatohorska vrchoviná, Hrubý Jesenik 15-17.07.20
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

ecowarrior napisał:
zastanawiam się dlaczego czas bywa takim skur....m, iż najpiękniejsze chwile potrafi skracać do absolutnego minimum, natomiast nieprzyjemne, nużące, smutne i parszywe w jedyny sobie znany sposób wydłuża w nieskończoność..


eco, jakbys opisywal moje mysli...

ecowarrior napisał:
i schodzimy do Amorka, gdzie gitarowa impreza kończy się rozproszeniem przez policję. r


??????????

ecowarrior napisał:
Siedzący przy kolejnym stoliku bracia Czesi proszą bym się dosiadł. Po chwili wesołej rozmowy, zlustrowaniu mego kapelusza oraz koszulki z nadrukiem Wojaka Szwejka wywołującego nieukrywane zdziwienie i gromki okrzyk: „to nas Hašek napisał”, jeden z nich znika w ciemnej otchłani knajpy, by po jakimś czasie pojawić się z piwem i wyznaniem: „Ty! Polski turista, masz i posiedź z nami, a piwo za Haška i za to, że tak bardzo lubisz nasz kraj i Czechów”. Po chwili wynajduję w plecaku niepasteryzowaną Perłę, częstując adwersarzy, którzy z przyjemnością delektują nieznany im rodzaj piwa. Nim dopijam browarek to ląduje przede mną kieliszeczek jakiegoś regionalnego wyrobu oraz kolejny złocisty napój Very Happy Jeden z nowo poznanych znajomych szpera w kieszeni wyjmując zawiniątko z, jak twierdzi, odznaką na laskę jeszcze z czasów austro-węgierskich. Daje mi ją w prezencie prosząc: „niech idzie w świat”. Podchwytując temat gwarzymy o monarchii austro-węgierskiej i Najjaśniejszym Panu Cesarzu Franciszku Józefowi I.r


ecowarrior napisał:
Wyłapuje mnie jeden z miejscowych emerytów, który się dosiada i jakoś tak miło się gwarzy, że poznaję jego, bynajmniej nie ubogą, historię wędrówek i europejskich tułaczek. Następnie oprowadza mnie po głuchołaskim publicznym parku z darmową monitorowaną siłownią i rozstaje z nadzieją, iż kiedyś znów się spotkamy. r


takie wspaniale przygody to chyba tylko tobie sie zdarzaja!! Very Happy


[link widoczny dla zalogowanych]

czy gdzies na sieci mozna znalezc ich utwory?


[link widoczny dla zalogowanych]

twoje gardlo nie bedzie chore?? chyba nie nawykle do takich przeplukan!!! Twisted Evil


[link widoczny dla zalogowanych]

uwielbiam takie stodólki, wiatki i przydomowe komórki

[link widoczny dla zalogowanych]

a jakie imprezy oni robili jeszcze pare lat temu ( przed 2004) w bieszczadach w bazie na jaworniku. Impreza zwala sie "Urodziny sołtysa"... Tez tam grali, spiewali, chodzili ludzie w wiankach na glowach i powloczystych sukniach..tance z ogniem, warsztaty bebniarskie- ech..czego tam nie bylo... Nie bylo biletow stepu, ale wkupnym na wejsciu od wchodzacj ekipy byla flaszka wodki... Mysmy nie wiedzieli ze takie zwyczaje.. A do sklepu za daleko, za pozno zeby sie wrocic... A tu nas wpuscic nie chca... zatem poszlismy polazic po opuszczonych gruntach wsi Jawornik, znalezlismy wiate ( a we wiacie wiadomo turysci sie gromadza, popijaja i nie zawsze butelke odnosza w doliny). Znalezlismy butelke po finlandii, wlalismy wode z potoku, ladnie zakrecilismy i...wrzucilismy do bazowego koszyka na wejsciu Wink Potem o 3 w nocy nawet ja ktos przyniosl... A towarzystwo bylo tak zaprawione ze wszyscy grzecznie pili po kieliszku... Niektorzy sie zorientowali, innym potem powiedzielismy ale legende o trojce licealistow z Ukrainy i ich "słabej" wodce dlugo opowiadali po bieszczadzkich chatkach i bazach Wink


[link widoczny dla zalogowanych]

to jest chamstwo tak nazwac zespol bez moje zgody!!!

grali moze "szlismy tak juz chyba czwarty dzien"???

[link widoczny dla zalogowanych]
jak ja uwielbiam takie targi z antykami!!!

a takie monitoringi miejskie to zwykle o d... rozbic.. Najczesciej na nich wychodzi ze przestepstwo popelnil osobnik w szarym kapturze Wink


Ostatnio zmieniony przez buba dnia Nie 21:28, 07 Sie 2011, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
ecowarrior


Dołączył: 27 Sty 2007
Posty: 1461
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zdzieszowice

buba napisał:

ecowarrior napisał:
i schodzimy do Amorka, gdzie gitarowa impreza kończy się rozproszeniem przez policję. r


??????????

Z tego co mi opowiadał Pete i Mat, którzy byli w Amorku wcześniej, to jakaś ekipa, bodajże z Łodzi, przeginała z zachowaniem i wygłupami więc zapewne z ich powodu podjechała policja. Owi łodzianie jednak zniknęli po jakimś czasie a po podjeździe pał oberwało się, jak to zazwyczaj bywa, niewinnym.

buba napisał:

[link widoczny dla zalogowanych]

czy gdzies na sieci mozna znalezc ich utwory?

http://www.youtube.com/watch?v=6ElhZrTEzgY

buba napisał:

[link widoczny dla zalogowanych]

twoje gardlo nie bedzie chore?? chyba nie nawykle do takich przeplukan!!! Twisted Evil

Do dziś dochodzę do siebie

buba napisał:

[link widoczny dla zalogowanych]

a jakie imprezy oni robili jeszcze pare lat temu ( przed 2004) w bieszczadach w bazie na jaworniku. Impreza zwala sie "Urodziny sołtysa"... Tez tam grali, spiewali, chodzili ludzie w wiankach na glowach i powloczystych sukniach..tance z ogniem, warsztaty bebniarskie- ech..czego tam nie bylo... Nie bylo biletow stepu, ale wkupnym na wejsciu od wchodzacj ekipy byla flaszka wodki... Mysmy nie wiedzieli ze takie zwyczaje.. A do sklepu za daleko, za pozno zeby sie wrocic... A tu nas wpuscic nie chca... zatem poszlismy polazic po opuszczonych gruntach wsi Jawornik, znalezlismy wiate ( a we wiacie wiadomo turysci sie gromadza, popijaja i nie zawsze butelke odnosza w doliny). Znalezlismy butelke po finlandii, wlalismy wode z potoku, ladnie zakrecilismy i...wrzucilismy do bazowego koszyka na wejsciu Wink Potem o 3 w nocy nawet ja ktos przyniosl... A towarzystwo bylo tak zaprawione ze wszyscy grzecznie pili po kieliszku... Niektorzy sie zorientowali, innym potem powiedzielismy ale legende o trojce licealistow z Ukrainy i ich "słabej" wodce dlugo opowiadali po bieszczadzkich chatkach i bazach Wink

Aż żal, że nie znaliśmy się wcześniej. Może i ja bym wówczas z Wami był...
buba napisał:

[link widoczny dla zalogowanych]

to jest chamstwo tak nazwac zespol bez moje zgody!!!

grali moze "szlismy tak juz chyba czwarty dzien"???

Akurat tego kawałku z KROPKI sobie nie przypominam, choć jak wiadomo, wspomnienia bywają ulotne...

buba napisał:

[link widoczny dla zalogowanych]
jak ja uwielbiam takie targi z antykami!!!

a takie monitoringi miejskie to zwykle o d... rozbic.. Najczesciej na nich wychodzi ze przestepstwo popelnil osobnik w szarym kapturze Wink

Gorzej gdyby stwierdzili, że kręcił się tam osobnik w brązowym kapeluszu z blachami Wink
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

ecowarrior napisał:
[
Aż żal, że nie znaliśmy się wcześniej. Może i ja bym wówczas z Wami był... :


no toperz tez ciagle mowi ze załuje ze sie nie znalismy- to byly niesamowite czasy... w latach 97- 2003 - zawsze te 3 miesiace letniej nieskrepowanej niczym wolnosci w bieszczadach Very Happy
Zobacz profil autora
Piotrek
Administrator

Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 5888
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Żywiec/Sienna

Z tą koszulka to chyba wpadłeś na całkiem nie zły patent- na każdy odwiedzany kraj ciuch z nadrukiem ich znanej postaci i piwko od lokalsów murowane Very Happy
Zobacz profil autora
xaga
Moderator

Dołączył: 01 Paź 2006
Posty: 1378
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z podnóża Beskidu Małego [Andrychów/Kęty]

świetna relacja ecowarrior, jak czytałam, to czułam się prawie jakbym sama tam była, ale "prawie" robi różnicę Wink
Zobacz profil autora
dmirstek


Dołączył: 23 Gru 2007
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

eco, uwielbiam Twoje relacje!
Zobacz profil autora
ecowarrior


Dołączył: 27 Sty 2007
Posty: 1461
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zdzieszowice

Piotrek napisał:
Z tą koszulka to chyba wpadłeś na całkiem nie zły patent- na każdy odwiedzany kraj ciuch z nadrukiem ich znanej postaci i piwko od lokalsów murowane Very Happy

Gorzej jak się nieświadomie przedobrzy i np pojedzie w Góry Harzu, Alpy czy niemieckie Sudety z nadrukiem führer
xaga napisał:
świetna relacja ecowarrior, jak czytałam, to czułam się prawie jakbym sama tam była, ale "prawie" robi różnicę Wink

Xaga, a może za rok i Twoja zacna osoba się pojawi, wtedy już nie będzie "prawie" Wink
dmirstek napisał:
eco, uwielbiam Twoje relacje!

dmirstek, dzięki! Twe słowa cieszą i łechtają mą próżność Smile
Zobacz profil autora
KROPKA, Zlatohorska vrchoviná, Hrubý Jesenik 15-17.07.2011r.
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu