Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
Karkonosze 23-24.04.2011
Ariel Ciechański


Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 425
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Skierniewice

Od ostatniego górskiego wypadu mijał miesiąc... Powoli zaczęły się u mnie pojawiać objawy odstawienia charakterystyczne dla nałogowców. Choć obowiązków miałem od groma na nie było innej rady - wyciągnąć swojego najlepszego 70 litrowego przyjaciela z szafy, przepakować go, i w końcu ruszyć na dworzec PKP...
Tak też w końcu uczyniłem w nocy z 22/23 kwietnia. Tym razem kierunkiem były nie widziane od przeszło roku Karkonosze.
Punktualnie o 0.40 wyruszyłem ze Skierniewic. Niestety już po chwili zorientowałem się, że z domu nie zabrałem koron. Od Piotrkowa do Opola śpię na glebie w przedziale dla rowerów. Potem wraz z ochłodzeniem przenoszę się do sąsiedniego przedziału. Do Jeleniej Góry docieram parę minut przed planowym przyjazdem. Melduje się telefonicznie u Agnieszki i przy okazji proszę, żeby sprawdziła w necie, czy w Harrachovie są jakieś bankomaty... Szczęśliwie okazuje się, że są.
O 9.50 ruszam PKS do Jakuszyc - cóż PR nie wpadł na pomysł, żeby uruchomić w tym czasie pociąg do Harrachova. Trochę po 11 melduje się na przystanku PKS w Jakuszycach. Przy granicy o dziwo stoi Straż Graniczna. W zabudowaniach po czeskiej stronie kupuję korony – z przerażeniem liczę pozostałe mi złotówki. No cóż – nie poszałeję w schronisku... Obok kantoru wygrzewa się w kwietniowym słonku kot.

.

Tuż za granicą wkraczam na czerwny szlak do Harrachova. Po jakiś 20 minutach odwiedzam Muzeum Szkła, odbijam razitko i udaję do centrum miasta nerwowo wyszukując szyldu Kofoli. Niestety w licznie mijanych lokalach na oko tegoż wspaniałego napoju nie widać Sad. W końcu zaopatruję się w jednym ze sklepików w Kofolę litrovkę. Co ciekawe, ten jak i kilka innych harrachovskich spożywczaków należy do skośnookich górali z Wietnamu . Mam jeszcze nadzieję napić się czapowanej kofolki w Mumlavskiej Boudzie. Ruszam dalej zahaczając o Muzeum Karkonoskie - ekspozycja Šindelka. Na zakończenie odkrywam tu prawdziwe razitkove Eldorado – w moim zeszycie ląduje aż pięć nowych trofeów



Idę dalej – mijam takie kartki... Dumam nad tym, że nasz PTTK nie jest jeszcze taki zły jednak czasami...



W końcu docieram do Mumlavskiej Boudy.



I tu dwie przykre niespodzianki Sad. Nie mają kofoli razitka. Naszczęsie mają chociaż smażeny syr (bez rewelacji) i czapowanego Kozla, którym zapija smutek spowodowany brakiem takowejż kofoli.

Ruszam dalej mijając kaskadę Mumlawy.



Ide wzdłuż Mumlavy.



Niepodal Karkonoszowego Snidani skrót przerzuca mnie na szlak do Voseckiej Bouduy do której docieram po około 30 kolejnych minutach. Jak głosiły kartki faktycznie jest zamknieta, choć słychać, ze ktoś się w niej krząta. Wypoczywam. Przez moment zastanawiam czy nie ruszyć do Labskiej Boudy. Robię się jednak senny, obliczam niezbędny czas i dochodzę do wniosku, że mogę się odbić od zamkniętego bufetu. Poza tym organizm domaga się snu.



Ruszam żółtym szlakiem do Polski. Od ostaniego z niego moejgo korzystania zmienił się lekko jego przebieg na końcowym odcinku – kończy się nie na Twarożniku, a na Mokrej Przełęczy. Mokrą Ścieżką zdążam pod Łabski Szczyt.



Koło 18 docieram do schroniska pod Łabskim Szczytem. W jadalni kilka osób, za bufetem króluje pani Elżbieta. Piwko, rozmowy z innymi mieszkańcami schroniska i po 20 udaje się na wypoczynek. I to mógłbym zakończyć relację z pierwszego dnia...

O 22.30 budzi mnie hałas na korytarzu, po chwili pani Elżbieta wprowadza turystę. Niejaki Darek w pantoflach i t-shircie zabłądził w Śnieżnych Kotłach... W końcu kończy się sobota .


W niedzielę wstaję koło 9-tej. Szybkie śniadanie, piękna pogoda za oknem i następuje zmiana planów... Decyduje się wdrapać nad Śnieżne Kotły i załoić grzbietem do Trzech Świnek, a następnie ztrawersować Szrenicę i zejść na Halę Szrenicką. Przy śniadaniu jeszcze rozmowa z panię Elżbietą, m. in. w temacie nieudzielania tudzież nieudzielania gleby w tym schronisku. Okazało się, że gleba jednak jest, choć zazwyczaj w czasie długich weekendów i wiąże się zazwyczaj z zarwaną nocą dla kogoś z personelu...

Drapię się więc pracowicie nad Śnieżne Kotły żółtym szlakiem i podziwiam z wysokości niedawno opuszczone co schronisko.



W końcu docieram w rejon Śnieżnych Kotłów.



Po drodze jeszcze wpadam spontanicznie nad źródła Łaby, gdzie zaskakuje mnie taki widok Razz.



Wracam na GSS i idę w kierunku Szrenicy.



Mijam Końskie Łby...



I docieram na Halę Szrenicką. Tu obalam za niemal ostatnie złotówki Coca Colę i rozpoczynam mordercze zejście do Kamieńczyka. Albo mi się wydaje, albo droga stała się bardzo nierówna w ostanich latach... W schronisku Kamieńczyk odbijam kolejną pieczątkę i pędzę jak oszalały do centrum Szklarskiej, żeby dopaść bankomat i jeszcze zdążyć na pociąg do Jeleniej. Udaje mi się to, a nawet zjadam obiad jeszcze. W Jeloce kibluję dwie godzinki i w końcu jadę do domu...



[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Piotrek
Administrator

Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 5888
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Żywiec/Sienna

Widzę, że czesto fotografujesz stacje, pociągi. Interesujesz się koleją?
Zobacz profil autora
Ariel Ciechański


Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 425
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Skierniewice

Piotrek napisał:
Widzę, że czesto fotografujesz stacje, pociągi. Interesujesz się koleją?


Owszem Very Happy. Nawet bardziej niż górami
Zobacz profil autora
100krotka


Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 393
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Beskid Śląski

Ja zauważyłam, że Ariel często fotografuje koty Smile Wink
Zobacz profil autora
Karkonosze 23-24.04.2011
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu