Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
Góry Kamienne - Stożek Wielki 28 - 30 maja 2010
olo23333


Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 300
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zdzieszowice

Fotorelacja ze zlotu Forum Sudety z ostatniego weekendu który odbył się w Górach Kamiennych: [link widoczny dla zalogowanych]

28 maja
Około 8 rano myśląc że wszystko zabrałem wyjeżdżam w kierunku Nowej Rudy po Waldiego i część "gratów" od Grzesia i Agi. Pogoda wyśmienita i jedzie się też w miarę znośnie. Dojeżdżając do Łagiewnik bijąc się ciągle z myślami że czegoś nie wziąłem uzmysławiam sobie że reklamówka ze składnikami na pulpę i innymi przysmakami została w lodówce Sad Ale co tam jakoś damy radę.
W nowej Rudzie melduję się coś około 10 / 11 i zapakowawszy resztę rzeczy ruszamy z Waldim do Andrzejówki.
Oczywiście Waldi nie omieszkał mnie trochę wkurzyć otwierając od razu zimnego leszka, ale co tam do celu jakieś 30 minut, nadrobię tę stratę Smile
W Andrzejówce meldujemy się bez żadnego problemu kosztując od razu szeroko znane piwko (jasne i ciemne), zrzucamy graty i idziemy na Rumprechticky Spicak przez Waligórę.



Podejście na Waligórę ... niby nie daleko ale tak się zapociłem że masakra - dawno nie szedłem tak stromym szlakiem.
Ze szczytu nie było żadnych widoczków więc musieliśmy się pokrzepić jeszcze zimnym leszkiem i w końcu ruszyliśmy w stronę Spiczaka - pogoda po malutku zaczynała się zmieniać - co trochu na niebie przybywało chmurek.
Jako że posiadałem tylko stara mapke troche zachodziliśmy w głowę z tymi nowymi szlakami rowerowymi lecz w końcu jakoś doszliśmy ku celowi.
Podejście na Spiczak hmmmm znowu makabra ale tutaj już poszło lepiej.







Widoki ze szczytu po prostu bajka - panorama 360 stopni - szkoda tylko że już pogoda się zmieniała i trochę nas postraszyło deszczem.
Z pierwotnych planów (przejście granicznym do Koziny i powrót na Andrzejówkę przez Kostrzyne ) zrezygnowaliśmy wracając do Andrzejówki szlakiem czerwonym rowerowym.
Na miejscu zjedliśmy pierogi z kapustą (oj dobre były) i wyszliśmy na przeciw Grzesiowi I Agnieszce podążającym do schroniska z Głuszycy.
W pewnej chwili niedaleko przełęczy pod Turzyną słyszymy donośny beeeek Waldi od razu mówi Cicho! Tam są muflony. Jak się okazało było to całkiem spore stadko matek z małymi - niestety usłyszawszy nas trochę się oddaliły przez co zdjęcia nie wyszły za specjalnie Sad



W tym momencie spotkaliśmy Grześka i Agnieszkę, po przywitaniu zmęczonych wędrowców (plecaki mieli sakramencko wielkie) i uzupełnieniu płynów wracamy do schroniska robiąc zdjęcia łąk nad Andrzejówką i w ostatniej chwili zdążając przed deszczem.



Na miejscu delektujemy się czeskim piwkiem to ciemnym to jasnym to z sokiem imbirowym. W pewnym momencie ktoś wpada i mówi że super tęcza jest więc wychodzimy robimy parę fotek i postanawiamy zostać przed schroniskiem delektując się już nieco mocniejszymi trunkami......

I tak siedząc sobie przed Andrzejówką popijając jakieś tam 40% patrząc na parking widzimy jakby znajome auto... mzaku zrobił nam bardzo miła niespodziankę dołączając do nas (zresztą w czasie całego zlotu nie jedną).
Im bliżej zachodowi słońca sceneria robi się coraz lepsza - kolory na niebie po prostu zachwycają Smile



Po jakiejś chwili dołączają również Franek, Mrówka i Tomek a nasza grupa przenosi się z kuli małego chłodu do środka do schroniska właściwie do pokoju prowadząc różne dyskusje do późnych godzin.
Wieczór był jak najbardziej udany Smile

29 maja
Mzak jak jeszcze śpię wybywa w czeskie stołowe mówiąc w piątek wieczorem że na Stożek raczej nie przyjdzie Sad

Wstaje rano (o dziwo nawet głowa nie boli - kocham góry Smile ) i wychodzę przed schronisko - pogoda jak na razie znośna, ale jakby coś się czaiło w powietrzu.

Czekam aż inni się obudzą a tu wita mnie Agnieszka z Grześkiem i mówią że na Waligórę idą - myślę sobie spoko fajna rozgrzewka z rana Smile żegnamy się na chwilę i idę zobaczyć czy już dają coś do zjedzenia. Sala jeszcze zamknięta więc z nudów (a jako że Waldi też już wstał) sączymy leszka czekając na śniadanie przed schroniskiem.

Po otwarciu zgodnie z tradycją na śniadanie oczywiście jajecznica (bardzo dobra swoją droga jak większość jedzonka jakie tak próbowałem).
Jak już wszyscy się najedli obmyślamy plan na dziś i robimy małą przedzlotową fotkę.



Dzielimy się na 3 grupy:
Aga z Grzesiem idą na Spiczaka.
Franek z ekipą też na Spiczaka z myślą o Włostowej
Waldi ze mna na ruiny zamku Rogowiec.

Droga przebiega bardo fajnym żółtym szlakiem bez jakiś większych podejść na rozmowach na różne tematy.
Dochodząc do Zamku mijamy bardzo fajne skałki (Skalna Brama)



Po wejściu na Rogowiec delektujemy się piękną panoramą na okoliczne góry, uzupełniamy płyny Smile i rozmawiamy z chwilkę z turystkami które przybyły tu z Wałbrzycha.



Wracamy do Andrzejówki tą samą drogą.
W bufecie na obiadek oczywiście trzeba było wziąć coś dobrego więc skusiłem się na pstrąga - oj bardzo dobry był a sama porcja z zapiekanymi ziemniaczkami i surówkami była nie do pochłonięcia Smile
Po obiadku wrzuciliśmy niepotrzebne rzeczy do samochodu i po 15 ruszyliśmy na Stożek mijając po drodze ruiny zamku Radosno - oj szlak który tamtędy idzie jest masakryczny - stromy z powalonymi w około drzewami zagradzającymi poruszanie się i do tego bardzo śliski - ale jakoś daliśmy radę



Po drodze mijając Sokołowsko poprzez Mały Stożek (z bardzo fajna wiata i świetnymi widokami) kierujemy się na szczyt Stożka Wielkiego.



Podejście ostatnie dało nam mocno w kość a plecaki wypchane do granic wytrzymałości ie ułatwiały "wspinaczki" Sad
Na szczycie witają nas Buba z Toperzem i Fadelem i zaczyna się biesiadowanie Smile
Dochodzi reszta ekipy w tym eco z grzesiem i Sebą i Miśkiem, mzak robi nam drugą niespodziankę zjawiając się pod wiatą i wpada również niezapowiedziany baniak Smile.
Cały wieczór był świetny nie będę się rozpisywał bo dużo można by napisać ale spotkanie z takimi ludźmi jak nasi forumowicze jest naprawdę wyjątkowe Smile



Idę spać około godziny 3 ale niektórzy jeszcze się nieźle bawią...

30 maja
Budzę się około 6 - małe chrapanie nie dało mi pospać więcej dorzucam drzewa do ogniska i odpoczywam wśród śpiewu ptaków.


Reszta naszej hałastry powoli budzi się ze snu i przygotowujemy śniadanko.
Mzak uciekł z samego rana, reszta też po woli się zbiera i jako ostatni schodzimy do Sokołowska w składzie: Buba, Toperz, Tomek, Mrówka, Franek, Eco, Grzesiu i ja.
W Sokołowsku wszyscy wcinają lody i po krótkiej przerwie idziemy do Andrzejówki gdzie wchodzimy dosłownie na sekundy przed załamaniem pogody i solidną ulewą.
Tutaj nie pozostaje nam nic innego jak zjeść coś na obiadek, przychodzi czas pożegnań i wyruszam wraz z Eco i Grzesiem do domu po drodze odwiedzając jeszcze Waldiego.
Zobacz profil autora
chemica


Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stargard Szczeciński

Piękna przyroda i soczysta zieleń. Tym bardziej miło było obejrzeć fotki z nieznanych mi terenów.
Otwarty leszek faktycznie może wkurzać kierowcę A Mzak chyba ma w naturze pojawić się nagle i znikąd.

Zapewne spotkanie udane, bo jakże mogłoby być inaczej przy klimatycznych ludziach.

Pozdrawiam i do zobaczenia gdzieś na szlaku...


Ostatnio zmieniony przez chemica dnia Pon 14:48, 31 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

niby tylko 1.5 dnia ale tyle sie wydarzylo!

byly widoczki:
dzienne

[link widoczny dla zalogowanych]

nocne

[link widoczny dla zalogowanych]

kwieciste

[link widoczny dla zalogowanych]

mgliste

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

oraz brak widoczkow

[link widoczny dla zalogowanych]

spiewanie i granie

[link widoczny dla zalogowanych]

tańce

[link widoczny dla zalogowanych]

nocne dyskusje

[link widoczny dla zalogowanych]

ognicho

[link widoczny dla zalogowanych]

wieczorne siedzenie na wiezy

[link widoczny dla zalogowanych]

wspolne szykowanie żarcia

[link widoczny dla zalogowanych]

jedzenie

[link widoczny dla zalogowanych]

picie

[link widoczny dla zalogowanych]

ciekawe rzeczy do fotografowania

[link widoczny dla zalogowanych]

oraz najwazniejsze: ekipa (brak tylko mzaka ktory uciekl jakos wczesnie rano)

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]



wiecej zdjec
[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Piotrek
Administrator

Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 5888
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Żywiec/Sienna

Rewelacyjne te snujące sie nad górami chmurki!


Ostatnio zmieniony przez Piotrek dnia Wto 11:45, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
chemica


Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stargard Szczeciński

Ale jedzonko było extra! Pewnie Bub(o)pulpa

Ps. Czy Buba lubi bób?


Ostatnio zmieniony przez chemica dnia Wto 21:54, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

chemica napisał:


Ps. Czy Buba lubi bób?


pewnie ze lubi- i to bardzo!! Smile

tylko za duzo nie moze go zjesc bo ja potem brzuch boli Wink
Zobacz profil autora
ecowarrior


Dołączył: 27 Sty 2007
Posty: 1461
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zdzieszowice

No więc, korzystając z wytchnienia i chwili wolnego czasu, po mozolnej pracy dołączam swoją fotorelację. Opis wyprawy pozwolę sobie zacytować od forumowicza Seb_135
"Preludium

27 maja 2010

Po wielu trudach logistyczno-terminowych udaje nam się w końcu z Ecowarriorem umówić na zapoznawcze piwo w "Artystycznej". Poznaję też Pudelka, który jednak okazuje się niejadącym. Uwalamy się trochę i w piątek budzimy na lekkim kacu.

28 maja 2010

Spakowawszy się i przytroczywszy całkowicie zbędny namiot oraz niezbędny śpiwór wyruszam w trasę, zjadając jeszcze w "Kubusiu" obiad po drodze na dworzec. Docieram, nawet wyjątkowo bez komplikacji udaje mi się (no, nie mi, pani kasjerce) wykonać manewr wydania biletów dla mnie i Kofu, świętego psa, przewodnika Bushido oraz biletu dla Eco, bo obawiał się, że się spóźnić może on.
Panowie pojawiają się na dziesięć minut przed odjazdem, ja żegnam z dziewczyną i wsiadamy. Pociąg zatłoczonym jest, ale ładujemy się na podłogę w "dla podróżnych z większym bagażem ręcznym", gdzie Eco i Grzesiek wyciągają z plecaka pierwsze browary, czego nie przestają robić już do samego końca. A jak się weszło między wrony...
Wobec powyższego, do Wrocławia dojeżdżamy już w niezłych humorach i zmierzamy do knajpki, w której siedząc zapoznajemy się z tubylcami oraz Trolem i kolegami, którzy proszą o pozdrowienie pani Krysi, pracującej w hotelu Maria (?). Wypiwszy po piwie uderzamy do spożywczego i niemalże spóźniamy na pociąg. W nim, zaraz po wejściu natrafiamy na małżeństwo in spe z Jeleniej Góry (?), które proponuje nam zajęcie miejsca w przedziale, dzielonym dotąd z dwoma mundurowymi Straży Granicznej. Tam to pijemy kolejne piwa oraz wódkę wyciągniętą zniewiadomokąd przez Krzycha (męża in spe). Toczymy długie dyskusje o tym i owym, fotografujemy tęczę i zbliżamy powoli do Witkowa. Przed wyjściem Grześ wymienia swoją koszulkę KSU na rarytas w postaci koszulki Metalici z '91 roku. Wygląda na autentyk ona.
Dojechawszy do miejsca przeznaczenia wyruszamy na szlak, czyli... szukamy knajpy. Natrafiamy na otwarty bar, wchodzimy i słyszymy:

- o, turystów witamy tutaj z otwartymi ramionami! ja stawiam!

Osuszamy otrzymane piwka rozmawiając o powodach i skutkach powodzi oraz piłce nożnej. Pytamy jak dojść na Trójgarb:

miejscowi: nie ma szans, nie dojdziecie dzisiaj na Trójgarb, mogę wam pokazać gdzie nocować.
inny: musicie skręcić w prawo koło chestera (?)

Wszędzie w poyższych miejscach furorę robi Kofu, który natychmiast zjednuje nam przychylność wszystkich napotkanych osób.
W końcu ruszamy i trochę po drodze klucząc docieramy na szczyt, gdzie próbujemy rozpalić ognisko. Eco, zafascynowany ostatnio sagą Sapkowskiego, wynajduje coraz to nowe zastosowania dla słowa "drań", ognisku też się obrywa. Po około godzinie i kilkunastu "ostatnich próbach", Eco, wszak spec od BHP, podpala wszystko kuchenką gazową. Kilka minut później mamy już wielkie ciepłe ognisko. Z telefonu włączam muzyczkę i wszyscy kolektywnie przyznajmy słuszność frazie "there will never me anything to justify your wasted life". Naprawdę, nie będzie. Dlatego żyjmy póki czas. Chłopaki skręcają sobie papierosy, pijemy wyciągnięte przez Grześka wino i kładziemy się spać do wiaty, stwierdzając, że nie ma sensu rozkładać namiotów.

29 maja 2010

Po porannej herbacie i kanapkach ruszamy wspaniałym, wysokogórskim można by rzec, szlakiem w stronę Bacówki pod Trójgarbem, gdzie mam nadzieję się umyć, ale jest zamknięte, więc myję się w potoku, kalecząc boleśnie w stopę, co, zdezynfekowane oczywiście, boli mnie jednak już później cały czas. Zabawna sytuacja:

Eco (wyjmując gaziki higieniczne): to jest naprawdę niezłe, można się odświeżyć, ładnie pachnie... spirytusem. nie, chwila, zagalopowałem się.

W Lubominie robimy zakupy i dalej zielonym szlakiem w stronę Chełmca. Na jego szczycie piwo i kiełbaska oraz kolejna grupa ludzi oczarownych Miśkiem, który zaczyna przejawiać pierwsze objawy zmęczenia. Odpocząwszy chwilę, schodzimy pięknym szlakiem między łakami do Boguszowa-Gorce, gdzie zjadamy obiad i kupujemy składniki do pulpy. Odczuwając pierwsze przejawy zmęczenia ruszamy konsekwentnie zielonym na Dzikowiec, gdzie Eco, chcąc zrobić zdjęcie samowyzwalaczem - potyka się i przestrasza psa do tego stopnia, że ten warczy, ale później daje się uspokoić czułym przemawianiem i głaskaniem. Kawałek dalej nie zauważamy ostrego zakrętu szlaku w las, przez co chodzimy w kółko parę minut. Dalej przedzieramy się przez dzikie ostępy (też świetny szlak) w stronę Unisławia Śląskiego, gdzie opowiadam kawał o słoniu a Eco, widząc wyłaniający się Stożek, podsumowuje sytuację słowami "to drań!".
Podczas podejścia gubimy się nieco, ale ostatecznie wspinamy się po bardzo stromej ścianie ("wytyczający ten szlak mieli fantazję" - seb) i w pewnym momencuie słyszymy już głosy forumowiczów rezydujących na wieży widokowej, którzy witają nas bardzo sympatycznym "co tak długo?" Razz. Na szczycie wieży wiele powitań, następnie przechodzimy w stronę wiaty. Tam płonie już ogień i płonie krew w żyłach, dużo przemawia Baniak, następuje przywitanie debiutantów i pochłanianie różnej maści trunków, piw, wódek oraz pulpy. Później zasiadamy nad gitarą i śpiewamy pieśni turystyczne, górskie, szanty. Swoją drogą, Franek, dzięki za "Nikt tak pięknie nie mówił...", to było wspaniałe. Miesiek przez cały czas siedzi spokojnie i patrzy w ogień. Im bardziej byłem pijany, tym mniej potrafię wyodrębnić szczegółów zdarzenia, pamiętam że dyskutowałem z Wirkiem o Przejściu Kotliny i znowu opowiadałem dowcip o słoniu. Ostatnie zdjęcie zrobiłem o 2:55, więc niedługo potem musiałem już zasnąć. Misiek ze stoickim spokojem zajmuje miejsce obok mnie na antresoli i śpimy tak sobie we dwóch."
[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
chemica


Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stargard Szczeciński

Czuć klimat wędrówki, miłego czasu. Jak zawsze-fajowo.
Zobacz profil autora
Góry Kamienne - Stożek Wielki 28 - 30 maja 2010
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu