Góry Kaczawskie 16-19.04.2010 |
ecowarrior
|
16.04.2010
W końcu nastał kolejny piątek, pogoda wymarzona, trasa zaplanowana, plecak spakowany. Do pracy w Opolu jadę z pełnym plecakiem oraz, używając fachowego języka, załącznikiem w postaci namiotu Tuż po zakończonej roboty szybkie piwko w knajpce i wskakuję do pociągu ( w którym oczekuje mnie Grześ) zmierzającego do Wrocławia. Tam przesiadka na autobus i ostatecznie ok. 20:30 docieramy do Kaczorowa. Na miejscu dramat, wszystkie knajpy pozamykane, no nic, ruszamy na niebieski szlak. Na polance poniżej Dudzierza rozbijamy namiot, rozpalamy ognisko i przy smacznej naleweczce z kiwi oraz wybornym winie z pigwi przenosimy się w czasy lat 50-70, kiedy to kręcili najlepsze westerny. Analizując poczynania Johna Wayena i Clinta Eastwooda zadajemy sobie pytanie, jak to możliwe, że podróżowali na koniu, mając do niego przypiętą jedynie strzelbę i derkę, a ostatecznie, nie wiadomo skąd, zasiadali wieczorami do ogniska, przy kociołkach, kubeczkach, kawie oraz popularnej fasoli 17.04.2010 Budzimy się w oszronionym namiocie, w nocy był mróz, obecnie cieplej. Dopiero teraz, przy słonecznej pogodzie, zdajemy sobie sprawę jak cudne miejsce wybraliśmy na nocleg. Rozsiadamy się w słonecznych promieniach do śniadania a naprzeciwko widok ośnieżonych szczytów Karkonoszy. Jak tu nie cieszyć się życiem?! Spokojnie zmierzamy w stronę Barańca i, wyższego od niego zaledwie o 4m, Skopca, będącego jednocześnie najwyższym szczytem Gór Kaczawskich. Po krótkim odpoczynku na Prz. Komarnickiej zmierzamy do Podgórek celem zobaczenia pałacyku oraz o ile to możliwe przepłukania gardła... Dochodząc do wspomnianej miejscowości jesteśmy wręcz wniebowzięci urokiem G. Kaczawskich, ja co chwilę wzdycham: „czuję się niczym w Beskidzie Niskim”, a Grześ cichym, frasobliwym głosem odpowiada: „Ukraina, Ukraina...”. Przed miejscowym sklepem rozsiadamy się celem pokrzepienia sił, a następnie uzupełniając zapasy o korniszonki oraz śledziki w zalewie cebulowo-paprykowej, ruszamy, przez pałacyk, do którego oczywiście nie można było wejść, w stronę Wojcieszowa. Po drodze, a właściwie jeszcze w Podgórkach, spotyka nas sympatyczna sytuacja. Spokojnie wędrujemy, staramy się odpalić tytoń od zapalniczek, a tu nic, gaz się skończył czy co, nagle szybkim krokiem przechodzi obok nas miejscowy z wystawioną dłonią i podaje zapałki rzecząc: „chłopaki, macie, ja też chodziłem po górach” Na przedpola Wojcieszowa docieramy ok. 18, tuż przed zejściem do miasta, odbijamy wzdłuż nieczynnej linii kolejowej celem poszukania ruin zamku z XIVw. Jak się okazuje były to ruiny ruin. W Wojcieszowie prawdziwa gratka do miłośników zabytków, zwiedzamy, a właściwie robimy jedynie zdjęcia, gdyż nigdzie nie można wejść, kilku pałacyków, dworków, ruin kościoła poewangelickiego oraz baszt. Tutaj również spotyka nas ciekawa sytuacja, a raczej sytuacje. Otóż, tuż przed zmrokiem podchodzi do nas jeden z miejscowych i zaciekawiony naszymi plecakami oraz fascynacją zabytków zaczyna prowadzić monolog nt miejscowej kultury, zabytków oraz kruszców. Już na wstępie owego monologu podszedł do nas słusznie podpity kolega wspomnianego rozmówcy i z miną znawcy, ledwie stojąc na nogach, kategorycznie wszystko potwierdzał, wplatając w każdym możliwym momencie: „tak, tak, tak,...” W Wojcieszowie Górnym zasięgamy rozbieżnych informacji nt miejscowych knajp, większość spotykanych osób twierdzi, że jak nie mamy własnego piwka to tutaj się z pewnością nie napijemy, bo wszystko pozamykane. Jeden, delikatnie podpity waćpan do nas zakrzyknął: „panowie, a wy od Słowika?”, na co odpowiadamy: „nie, nie znamy Słowika!”, skwitował to współczującym wyznaniem: „o ku..., to tu się nie napijecie, tutaj Gehenna!!” Ku naszej nieopisanej radości znajdujemy bar czynny do 24, gdzie „trochę” siedzimy i ruszamy się ok. 23. Przechodzimy zaledwie kilkanaście metrów gdy przed nami wyłania się kolejny bar, patrzymy na siebie porozumiewawczym wzrokiem i z uśmiechami na twarzy, żwawym krokiem, znikamy za drzwiami wspomnianego przybytku. W środku furorę robi jeden facet, który biega z piwem od stolika do stolika i ze smutna miną pyta: „napijesz się ze mną?”. Około 23:30 ruszamy niebieskim, w stronę Radzimowic, celem wyszukanie dogodnego miejsca na rozbicie namiotu. Tuż przy połączeniu z czarnym rowerowym znajdujemy polankę z wiatą. Rozpalamy ognisko, jemy śledziki i korniszonki, chwilę gwarzymy i porzucając pomysł rozbicia namiotu rozkładamy karimaty pod wiatą, w końcu poczujemy się niczym Wayen i Eastwood, którzy towarzyszą nam już drugi dzień. To był piękny dzień. 18.04.2010 Budzimy się przy zapachu wiosny i koncercie ptaków. Śniadanko, herbatka i w drogę! Po lewej stronie mijamy Rezerwat „Góra Miłek” i dochodzimy do pięknej polany z szczytem Owczarek jako jej kulminacją. Cóż za wspaniałe widoki, z perspektywy wygrzewania się na łące podziwiamy ośnieżoną główną grań Karkonoszy, robimy zdjęcia i dochodzimy do wniosku, że miejscowi, z pobliskich Radzimowic, mają tutaj idealne miejsce na romantyczne spotkanka:) Po kontemplacji widoków ruszamy w stronę Lipy. Znajdujemy tam, ku niezmiernemu zdumieniu, knajpę, gdzie wdajemy się w szereg dyskusji z stałymi bywalcami:) Po kilku szklanicach, pełni energii i radości udajemy się zwiedzić ruiny zamku oraz poszukać szubienicy. W miejscu domniemanej szubienicy, w odległości kilkudziesięciu metrów znajdujemy w lesie dwie ruiny. Na mapie była zaznaczona tylko jedna, dochodzimy do wniosku, że jedna z nich musiała być szubienicą a druga strażnicą. Polną drogą posuwamy się w stronę Jastrowca, gdzie mamy zamiar zwiedzić pałac, jak się niebawem okaże tradycyjnie zamknięty, i odbić rowerowym na Bolków. Tak też czynimy. Przed zmrokiem zrzucamy plecaki (specjalnie użyłem tego określenia, gdyż mieliśmy zamiar nie rozbijać namiotu a spać pod gołym niebem) pomiędzy ruinami wapiennika (ujawniła się kolejna nieścisłość mapy, w miejscu domniemanego wapiennika były zabudowania przypominające ruiny folwarku) a Gorzanowicami. Zbieramy drzewo, rozpalamy ognisko, raczymy się piwkiem, winkiem a następnie … w błyskawicznym tempie rozbijamy namiot, zaczyna padać 19.04.2010 Wita nas słoneczna pogoda:) Robimy zdjęcia, przygotowujemy namiot do suszenia, jemy poranną rybkę i w drogę ku Bolkowie. Zaskakuje nas spora ilość winniczków (z których by pewno była świetna zupa ), oczywiście staramy się je unieśmiertelnić na kartach pamięci aparatów. Niebawem dochodzimy do drogi E 65, gdzie zastajemy otwarty Bar Kubusia. Krótki postój i mozolnie, zresztą jak zawsze, gdy ma się świadomość rychłego zakończenia wyprawy, pokonujemy ostatnie 3 km, dzielące nas od Bolkowa. Czekając na autobus znajdujemy sympatyczną knajpę i tym miłym akcentem kończymy wspaniałą przygodę z Górami Kaczawskimi. Cóż tu dużo mówić, moja kontentacja nie zna granic, świetna tereny, świetni ludzi, świetna pogoda i świetne towarzystwo na szlaku:) [link widoczny dla zalogowanych] |
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez ecowarrior dnia Nie 20:17, 25 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy |
Piotrek
Administrator
|
Powaliłeś mnie wywodami (słusznymi) na temat westernów
Super mieliście wypad, totalny luz co da się wyczuć w relacji. |
||||||||||||||
|
taki1gość
|
taki wypad mi się marzy mieć przygotowaną trasę, namiot do dyspozycji, doborowe towarzystwo i ruszyć przed siebie!
|
||||||||||||||
|
ecowarrior
|
Dzięki chłopaki, tak, doborowe towarzystwo i schronisko na plecach to podstawa, w końcu istnieje sporo pięknych szlaków, gdzie nie sposób znaleźć noclegu oprócz namiotu...
|
||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez ecowarrior dnia Nie 21:57, 25 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz |
dmirstek
|
„o ku..., to tu się nie napijecie, tutaj Gehenna!!”
mistrzostwo |
||||||||||||||
|
Re: Góry Kaczawskie 16-19.04.2010 |
buba
|
a jak madre stworzenie z tego grzesia!! co do knajp- cos w tym jest ze w wielu miejscach najbezpieczniej jest miec w plecaku "knajpe na czarna godzine".. nie zapomne jak w lewinie klodzkim szukalismy knajpy, a miejscowi nam powiedzili ze poza sezonem to u nich sie pije tylko w bramach ech..pozazdroscic takim kowbojom umiejetnosci w pakowaniu , a ja zawsze taki wielki plecak!! coz eco, kolejna super wyprawa! ale mi zal ze nie mialam okazji w niej uczestniczyc i razem cieszyc sie wiatami, ogniskami, pogaduchami z miejscowymi i przede wszystkim waszym towarzystwem! |
||||||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez buba dnia Nie 22:59, 09 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz |
ecowarrior
|
Buba, wróciłaś!! Jak milo, a dziś w knajpie rozmawiałem o Tobie z TuAlfem, iż dawno nie dawałaś się znać i zaczynamy się martwić co z Tobą, już miałem wysyłać smsa...
|
||||||||||||||
|
buba
|
wlasnie dzis wrocilam- plecak jeszcze nie rozpakowany, gora prania, 2 tys zdjec, kilo muszelek, pare kilo kamieni.. i jeszcze jedno lvivskie co sie uchowalo w plecaku i mozna wypic czytajac fajne relacje na forum |
||||||||||||||||
|
Góry Kaczawskie 16-19.04.2010 |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.