Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
Góry i Pogórze Kaczawskie rowerowo 18-19.10.2014r.
ecowarrior


Dołączył: 27 Sty 2007
Posty: 1461
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zdzieszowice

Wstaję przed wchodem słońca, przygotowuję kanapki na drogę i ruszam na stację.
Po 06 opuszczam Zdzieszowice, by spotkać się z Magdą na dworcu w Wrocławiu. Dziewczę zakupiło bilety więc jeden problem z głowy. Jakoś upychamy się w pociągu do Legnicy i przed 10 na przeddworcowych ławeczkach uskuteczniamy czynność pierwszego posiłku.
Opuszczamy Legnicę i w promieniach jesiennego słońca mkniemy ku Warmątowicom Sienkiewiczowskim. Intrygująca nazwa miejscowości, skąd się wzięła? Otóż w miejscowości znajduje się pałac, który należał do rodziny Olszewskich. Alfred von Olszewski sporządził testament, na mocy którego włości przekazał Henrykowi Sienkiewiczowi. Ten jednak spadku nigdy nie przyjął. Przejeżdżając przez miejscowość mamy wrażenie, że trafiliśmy w świat jakiegoś dawnego filmu grozy. Co rusz mieszkańcy z kamiennymi twarzami, w garniturach, koszulach, ciemnych sukniach, i prawie każdorazowo teczkach w dłoni, nas mijają i bez cienia emocji podążają gdzieś przed siebie. Napadają nas te same niespokojne myśli i stwierdzamy – trzeba sp...ć!
Męcząc Magdę ciekawostkami historycznymi docieramy do Słupu.

Odbijamy ku Winnicy, by przyjrzeć się ruinom założonej w XIII w. (obecne budynki z przełomu XVI / XVII w.) grangii cysterskiej.
Ubolewając nad stanem zabytku przemieszczamy się ku Chroślicy, a następnie Męcince.
Stamtąd polną drogą, pograniczem łąk i lasów, gdzie towarzyszy nam z jednej strony wzniesienie Zamczysko a z drugiej kopalnia bazaltu na Winnej Górze, zmierzamy ku Chełmcowi. Przed miejscowością, na jednej z widokowych łąk, robimy piknik. Częstujemy się owocami, czekoladą i rewelacyjnymi muffinkami wypiekanymi przez Magdę Smile
Chełmiec zmusza nas by podjechać prawie do przewyższenia Garbca skąd odbijamy czerwonym szlakiem do Myśliborza. Już początkowy stan szlaku budzi spore wątpliwości. Na pieszą wędrówkę nadałby się w sam raz, natomiast na rower... No cóż, decydujemy się i … czasami wyklinamy decyzję...
W Myśliborzu chcemy ominąć wjazd na Bazaltową Górę, jednocześnie nie tracąc zbyt wiele czasu, skutkiem czego wybieramy skrót, którym oczywiście jedziemy dookoła i meldujemy bezpośrednio pod traktorem opryskującym łąki trucizną – tfu!
Wspominam Magdzie wędrówkę pieszą tutejszymi wertepami, gdy przed kilkoma laty, z Pudelkiem i Mikrutem przemierzałem ową krainę, zmierzając na zlot sudecki w Chatce nad Groblą.


Mijamy Małe Organy Myśliborskie, okazałe stado owiec, kóz, koni oraz pasterza, by niebawem zameldować się w Jakuszowie.
Intrygując okolicznych mieszkańców podjeżdżamy pod pałac, po czym aleją lipową zjeżdżamy do Siedmicy i stamtąd mkniemy do Lipy, licząc w duchu na otwartą knajpę, w której to przed kilkoma laty dwukrotnie się stołowałem.

W Lipie LIPA! Knajpę otwierają dopiero za godzinę. Robimy zakupy, chwilę odpoczywamy pod barem i prowadzimy nieprzyjemną konwersację z moczymordą, który dochodzi do wniosku, że następnym razem gdy tędy będziemy przejeżdżać to nam wpie...i. Parę zdjęć wykonujemy pod zamkiem, po czym przez Muchów mkniemy do Pomocnego.


Przejeżdżając obok sklepu zauważam znajomy kapelusz, następnie podpartego o płot „Gandalfa” a z nim radosnego Raubritteroa i wychodzącą z sklepu Agaciora Smile
Zamieniamy parę słów, cieszymy się na wieczorne spotkanie i po zmoczeniu językiem odrobiny piwnej pianki zmierzamy do Stanisławowa by odebrać klucze do chatki. Do osoby posiadającej klucze nie można się dodzwonić. W międzyczasie Buba informuje, że dotarła pod chatkę. Dzwonię więc do PTTK Jawor, gdzie ktoś odpowiedzialny za obiekt informuje mnie w którym miejscu jest ukryty klucz. Informujemy o tym Bubę i podjeżdżamy na Wzgórze Rosacha, gdzie mieszczą się ruiny poniemieckiej stacji radiolokacyjnej z okresu II Wojny Światowej. Zachwyceni ostatnimi promieniami zachodzącego słońca kontemplujemy miniony dzień. Słysząc nadchodząca ekipę podjeżdżamy pod samochód Buby i Toperza. Wraz z nimi zza drzew wyłania się radosna twarz Tomka Smile Bierzemy część zakupów i kolektywnie podążamy do chatki.
Niebawem pojawia Raubi, Agacior, Iza, chyba Iwona (siostra Izy), Ania, Szymon, Asia, Marcin, Karuda i Kris.
Rozpoczynamy biesiadę. Najpierw wewnątrz chatki, przy świecach i rybie.


Następnie rozpalamy ognisko i skwarzymy kiełbaski, pierogi, oscypki, ziemniaczki oraz zapiekanki. Towarzyszy nam blask gwiazd, szum liści, dźwięk gitar, stukanego szkła i młodzieżowych pieśni...


19.10.2014r.
Szykuje się słoneczny dzień. Spoczywamy na zwalonym przed chatką pniu. Niespiesznie spożywamy śniadanie, pijemy poranną kawę i żegnamy się z wesołą trupą.

Ponownie wjeżdżamy na wzgórze Rosocha. Piękne widoki, chce się żyć! Z jednej strony kłania się nam majestatyczna Śnieżka z całą granią Szlaku Przyjaźni, a z drugiej strony Grodziec z zamkiem.

Rozentuzjazmowani zjeżdżamy do Stanisławowa i urokliwą polną drogą mkniemy do Kondratowa. Odcinek, który przemierzamy jest tak bogaty w urokliwe pejzaże, że co rusz człowiek się zatrzymuje. Podziwianie uroków przyrody i utrwalanie ich na fotografiach nie zna końca.



Z Kondratowa, przez Rzeszówek podążamy do Świerzawy. Stara, dziurawa i spękana, droga nie zna wielu użytkowników. Przemieszczamy się głównie niezalesionym ternem, obfitym w łąki, wypasające się bydło oraz stare budownictwo.
Droga prowadząca przez centrum Świerzawy jest w remoncie skutkiem czego tworzą się drobne korki – jak to dobrze być w tym momencie rowerzystą Very Happy Sprytnie opuszczamy miejscowość i ruszamy ku Sokołowcu. Słońce praży coraz bardziej a Ostrzyca, powoli przyozdabiana jesiennymi barwami uśmiecha się jesiennym pozdrowieniem Smile
Z Sokołowca, gdzie podziwiamy (zza płotu) pałac, podążamy do Rząśnik a następnie przez przysiółek Posepsko i Małą Bystrzycę docieramy do samej Bystrzycy, gdzie zatrzymujemy się przy
Kościele pw. MB z Lourdes z 1772r. Obchodzimy zabytek, cieszymy oko i Obniżeniem Wlenia zjeżdżamy do miejscowości.

Tutaj rozkładamy mapę, uruchamiamy szare komórki i rozmyślamy co począć. Jest 12:45, pociąg mamy ok 15:30. Decydujemy się pomknąć do zapory na Jeziorze Pilchowickim, a stamtąd przez Siedlęcin do Jeleniej Góry.
Trasa jest spokojna, tym razem przemierzamy ją pod korytarzem drzew. Im bliżej zapory, tym więcej turystów. W Pilchowicach jedna z par pyta się nas czy zmierzają w dobrym kierunku – owszem, my również w tę samą stronę.

Sam podjazd do zapory daje trochę w kość. Czuję się jakbym ze Zdzieszowic wjeżdżał na Górę Św. Anny. Na miejscu rozkoszujemy się widokami i bijemy z myślami czy aby nie przekroczyć zapory i do Jeleniej nie podążyć drugą stroną – tylko, że czas, nagli czas, skutkiem czego wszystko byłoby na styk. Zwycięża jednak roztropność i decydujemy się na spokojne wykończenie wyprawy.

Jestem głodny, zaczynają mi chodzić po głowie szaleńcze wizje. Sytuację ratuje Magda! Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wyjmuje z sakwy zaskórniaki w postaci kolejnych muffinków, które zagryzamy czekoladą, zapijamy wodą i ruszamy przed siebie.
Trochę czasu poświęcamy na podziwianie panoramy znad stacji PKP Pilchowice – Zapora, by ostatnie opuścić Góry Kaczawskie i udać się ku Kotlinie Jeleniogórskiej.


Do stacji kolejowej w Jelenie Górze docieramy ok. 40 min. przed odjazdem pociągu. Magda zakupuje bilety i nadal pozostaje czas wolny. Jako nagrodę po mile spędzonym weekendzie wybieramy się do nieodległej knajpeczki na kawę, piwko i frytki.
Dziękuję „chatkowiczom” za mile spędzony czas przy dźwięku gitar, blasku świec, płomieni ogniska i gwiazd, a przede wszystkim Magdzie za wspólną podróż, sympatyczne towarzystwo, smaczne muffinki i cierpliwość do mojej osoby.
Do zobaczenia gdzieś i kiedyś...
[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
Gość



Piękne widoki.
Góry i Pogórze Kaczawskie rowerowo 18-19.10.2014r.
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu