![]() |
![]() | Mała Fatra Luczańska 23-26.06.2011 | ![]() |
Ariel Ciechański
![]() |
![]() |
Prolog
Jako że długie weekendy w polskich górach bywają przeżyciem coraz bardziej traumatycznym postanowiliśmy z Agnieszką wyruszyć poza granice Polski. Mój wzrok od kilku lat kierował się ku Niżnym Tatrom, stąd też pierwotna koncepcja wyjazdu w to pasmo. Im było jego bliżej, tym bardziej stawało się jasne, że zdecydowanie będzie za mało czasu na wędrówkę po całym paśmie. Wycieczka po jego części też nie wydawała się opcją, stąd nasz wzrok powędrował bliżej Polski, a mianowicie ku znanej powszechnie Małej Fatrze, ale nie tej eksplorowanej coraz częściej przez Polaków Krywańskiej, ale jej sąsiadce przez Dolinę Wagu - Luczańską. Sensownym wydawało się nam rozpoczęcie wędrówki na Fackowskim sedle i kontynuowanie jej w kierunku Streczna. W środę 22 czerwca dzierżąc w portfelach miejscówki wyruszyliśmy pociągiem "Chopin" w kierunku czeskiego Bohumina, gdzie w środku nocy mieliśmy zaplanowaną przesiadkę w kierunku Zyliny. Jednak już dworzec Centralny zaczął boleśnie weryfikować nasze plany - nasz ulubiony opearator zafundował nam 60 minut czekania na skomunikowanie z pociągiem z Wilna. W końcu powoli ruszyliśmy z Warszawy. I tak dotoczyliśmy się do Tychów, gdzie wsiąkliśmy na dobre 4,5 godz. oczekując na posprzątanie torów po nawałnicy, która przeszła tego wieczora po okolicy. O postawie drużyny konduktorskiej można by się dużo rozpisywać - ja się ograniczę do jednego. Ani kierowniczka pociągu, ani konduktor nie posługiwali się językiem angielskim, a rola tłumaczy spadała na podróżnych... W końcu dotoczyliśmy się do Bohumina, gdzie dopiero po 1,5 h udało się złapać pociąg do Żyliny. W Żylinie meldujemy się tuż po 10.20 (zamiast drobiazg 7 godzin wcześniej). Akurat czasu tyle, żeby na szybko wyskoczyć do sklepu górskiego po upragnione czeskie kraciste spodnie trekingowe Rejoice w rozmiarze XXL. Idziemy na dworzec SAD. Tu wpadam jeszcze na pomysł odwiedzin w WC. Szybki krok, nie zauważam wysokiego krawężnika i jakby było mało nieszczęść na dziś ląduje jak długi na betonie drąc moje Nevady, a przede wszystkim zdrowo się obcierają na dłoniach i kolanach. Jakoś się zbieram, zaliczam WC i o 10.55 wyruszamy w kierunku Fackovskiego sedla. Dzień pierwszy - 23.06.2011 Na przystanku autobusowym na Fackovskim sedlu Agnieszka fachowo opatruje moje rany, a ja uprawiam krawiectwo próbując przywrócić moje Milówki do użyteczności. Po zakończeniu tych czynności dochodzimy do wniosku, że mając w perspektywie trzy dni w górach na własnej kuchni warto się posolić porządnie w pobliskim Szałasie Klak. W końcu około 14 powoli ruszamy w kierunku Klaka, który już odsłonił nam swoje oblicze. Po blisko 2 godzinach nieśpiesznej wędrówki mijamy miejsce, gdzie niegdyś stało schronisko. Jak wyglądało dowiadujemy się umieszczonej obok na skale reprodukcji. W końcu szczytujemy - wpisujemy się do książki szczytowej, odszukujemy wpisy Menela i spółki z forum NPM, cieszymy oczy rozległymi widokami, a nawet łapiemy chwilę drzemki. Droga na Vricańskie sedlo, gdzie zaplanowaliśmy dzisiejszy nocleg jest pełna stromych i śliskichdupozjazdów. Na jednym z nich oczywiście Nevady mówią znowu trach. W końcu docieramy na przełęcz. Ja po zarwanej nocy ledwo powłóczę nogami. Dlatego znaczna część obowiązków spada na Agę, której dane było w pociągu trochę pospać. Ostatkiem sił wyruszam na poszukiwanie źródła, które według mapy Harmanca jest tuż przy czerwonym szlaku. Otóż nic bardziej mylnego. Do źródełka jest dobre 50 metrów w pionie i jakieś 300 m w poziomie po stromej ścieżce, którą do Sirokiej Doliny. Zjadamy szybką kolację i zaczyna się burza. Ta nam nie przeszkadza. Momentalnie zasypiamy. Dzień drugi 24.06.2011 Śpimy dość długo - w końcu koło 9 rana budzą nas głosy sporej grupy słowackiej, która przyszła z dolin. Z wygrzebaniem z bambetli czekamy aż sobie pójdą. W końcu idą. Śniadanko, ablucja w ledwie cieknącym źródełku, szycie portek ![]() Powoli drapiemy się na Skałki Luczańskie. Tu również widoki nam się bardzo podobają. Na jeśli mnie pamięć i exfiy nie mylą docierają do nas metaliczne rytmiczne dźwięki. Czyżby dane nam było spotkać kierdel owiec?? Szybko jednak okazuje się, że zbliża się do nas owszem stado, ale raczej rogacizny ![]() Po dalszym marszu docieramy w końcu na sedlo pod Hnilickou Kicerou. Warunki biwakowe są tutaj wyśmienite, ławka, stół dwa miejsca na ognisko, a przede wszystkim bardzo wydajne źródło zaledwie 2-3 minuty po płaskim, na dodatek oznakowaną ścieżką. Niestety jesteśmy tutaj zawcześnie... Przed nami clue piątkowego programu. Sapiąc, dysząc, ślizgając się niemożebnie wdrapujemy się na Hnilicką Kiczerę. Nachodzi nas refleksja, że bez kijków byśmy nie dali rady. W końcu zasapani szczytujemy łapiąc w obiektywy otaczające krajobrazy, w tym kłaka nawiedzonego zaledwie 24 h wcześniej... [img]https://lh3.googleusercontent.com/-ks6quTSimG4/TghGCk1E-II/AAAAAAAANys/jlO_-lM_b7M/s600/DSC01364.JPG[[/img] Lasem udajemy się dalej. Cel Majbikova sedlo, gdzie mamy zaplanowany nocleg. Trochę klucząc w końcu osiągamy nasz cel. Źródełko jest dość daleko i nisko więc urządzamy sobie dzień dziecka :-] i po zupkach "chińskich" idziemy spać. Dzień trzeci - 25.06.2011 W sobotę tym razem wstajemy o ludzkiej porze. Pogoda na dwoje babka wróżyła, więc o 10 ruszamy w kierunku Hornej Luki. Tuż przed wyjściem na kopułę szczytową atmosfera gęstnieje i zaczyna kropić. Zaszywamy się w krzakach, ale kolejny grzmot uświadomił nam, że jeszcze 5-7 ,minut i lądujemy w Grandhotelu Partizan. W strugach deszczu i gradu dopadamy ten na szczęście pusty przybytek. Cieszymy wzrok jego luksusowym wnętrzem. i wyszukaną architekturę... a hotelowa kuchnia już szykuje wykwintne potrawy. A na stryszku ciągle "coś" hałasuje (nadal nie wiemy co to było). Warto dodać, że przy hotelu funkcjonuje luksowe spa ![]() Na szczęście się przejaśnia i postanawiamy ruszyć dalej na Velkou Luke. W międzyczasie przybywa czeski turysta. Chwila rozmowy i każdy rusza w swoją stronę. Docieramy na Veterne, które w pełni zsasługuje na swoją nazwę :-]. Podziwiamy widoki... i ruszamy dalej Pewną przeszkodę stanowią rozległe kałuże po kolana, które niekiedy trzeba omijać forsując kosówkę. Niestety im bliżej Velkiej Luki tym pogoda gorsza ![]() Jako, że jest dość późno i jutro mamy mało czasu decydujemy się zejść z hrebeniovki i udać się na nocleg do Chaty Martinske Holie. Nie bez znaczenia było, że przed powrotem wypadało się troszkę ogarnąć. W Chacie totalne pustki. Pytamy o cenę noclegu - 13 euro jakoś przeżywamy... A jak oglądamy pokój nawet nam się humory poprawiają - dostajemy w sumie za 26 euro/2 osoby dwupokojowe studio z łazienką. Można się wreszcie wykąpać. Obsługa też puszcza ogrzewanie ![]() Schodzimy do bufetu, gdzie na szklaneczkami piwka i kofoli spędzamy sympatyczny wieczór w totalnie pustym schronisku. dzień czwarty - 26.06.2011 Niedziela została przeznaczona na zejście do Martina i popołudniowy powrót do Polski. W nieco ponad dwie godziny schodzimy do Martina. Po 10 minutach autobus zawozi nas do centrum Martina skąd kolejnym jedziemy do Vrutek. Tu kofola w dwrocwym pubie Vyhrevna i bez przeszkód z obiadem w greckiej restauracji w Bohuminie wracamy do Polski. Epilog Wybór Słowacji na górski długo weekendowy wypad był strzałem w "10". Mała Fatra Luczańska okazała się górami praktycznie pustymi. Przez dwa pierwsze dni w na szlaku nie spotkaliśmy nikogo. W sobotę trzech turystów plus grupę młodzieży ze sprzętem biwakowym. Drugim świetnym wyborem było iście od Fackovskiego sedla ku Velkiej Luce, co umożliwło pokonanie większości stromizm w bardzije korzystnym kierunku. Galeria na Picasie jest [link widoczny dla zalogowanych] |
|||||||||||||
Ostatnio zmieniony przez Ariel Ciechański dnia Sob 14:11, 02 Lip 2011, w całości zmieniany 5 razy
|
![]() |

![]() | ![]() |
Ariel Ciechański
![]() |
![]() |
Prośba do administracji o przesuniecie relacji do włąsciwego działu. Niechcący się pomyliłem...
|
|||||||||||||
|
![]() |
![]() | ![]() |
ecowarrior
![]() |
![]() |
No to "ładnie" przypieczętowałeś początek wyprawy ![]() Gdyby mi się to przytrafiło to plugawiłbym z pół dnia...
Właśnie lustruję mapę i faktycznie, źródło powinno być rzut beretem, na odbijającym żółtym szlaku, z tym, że żadnego przewyższenie nie widać... No proszę, wg tego co opisujesz oraz przedstawiasz na fotkach zarówno o sedlu pod Hnilickou Kicerou jak i Grandhotelu Partizan warto pomyśleć w razie planowania wyprawy (być może nawet tegorocznej ![]() Czad, czad, czad! Grandhotelu Partizan jest widoczny z szlaku czy trzeba się napocić aby go znaleźć? Podsumowując trzeba rzec, że widoki mieliście wyśmienite a i swój spokój odnaleźliście... |
|||||||||||||||||
|
![]() |
![]() | ![]() |
Ariel Ciechański
![]() |
![]() |
Andrzeju, Grand Hotel widać świetnie z zielonego szlaku odbijającego w lewo na Hornej Luce. Do samego schronu prowadzi dość dobrze wydeptana ścieżka. |
|||||||||||||||
|
![]() |
![]() | ![]() |
ecowarrior
![]() |
![]() |
Ha! dzięki
![]() |
|||||||||||||
|
![]() |
![]() | ![]() |
jarek
![]() |
![]() |
Ariel,trzy dni po Tobie podchodziłem z Fackovskego Sedla na Klaka i błoto było niemiłosierne,pod stopami cały czas słychać było charakterystyczne...klak,klak klak...
Czy Wy też tak mieliście? |
|||||||||||||
|
![]() |
![]() | ![]() |
Ariel Ciechański
![]() |
![]() |
Tak. Do sedla pod Hnilickou kiczerą błotna masakra ;-/. Dopiero dalej chyba jest inna budowa geologiczna i błota było zdecydowanie mniej. |
|||||||||||||||
|
![]() |
![]() | Mała Fatra Luczańska 23-26.06.2011 | ![]() |
|
||
![]() |
![]() |
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.