Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
13-14.11.2oo9: Veľká Fatra - Ploská i Rybovské Sedlo
katmandu


Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław / Bystra Śląska

13.11.2oo9 - Liptovské Revúce - Ploská

Prawdę mówiąc nie chciało mi się wcale wychodzić w góry. Udręczona nocną insomnią, przemarznięta i w ogóle jakaś taka niedzisiejsza, utwierdziłam się w tym przekonaniu, wyglądając przez okno. Pogoda raczej barowa, pochmurno, ponuro… No i ta godzina, 10.30, w zasadzie zaraz znowu będzie ciemno… Wink

Jednak po dłuższej chwili zmagań ze swoim lepszym „ja”, decyduję dziś wyruszyć w góry, pomna na to, że jeszcze nigdy w życiu mi się nie zdarzyło, abym pożałowała analogicznych decyzji.

Chwila studiowania mapy i wyznaczam dzisiejszą trasę na niecałe pięć godzin (wg przejść letnich) – na Ploską i z powrotem, tak aby zdążyć przed zmrokiem i przypadkiem nie napotkać jakiego misia, który mógłby się przecież na mnie połasić wraz ze smakowitą zawartością mojego plecaka!

Wchodzę na szlak w Revucy Wyżnej i pierwsza konsternacja – na mojej mapie czas przejścia na Ploską to 2h, a na drogowskazie 2,5h – znaczna różnica, zwłaszcza, jeśli na górze będzie śnieg. No nic, ruszam do góry – szlak wiedzie początkowo dość ostro w górę szeroką drogą wśród pastwisk. Słyszę krowie dzwonki, a za chwilę również wymieniam wzrokowy znak pokoju z ich sympatycznymi właścicielkami, metodycznie przeżuwającymi trawę po obu stronach szlaku.

Na razie jest typowo jesiennie…



… i dość ponuro. Przystaję na chwilę kontemplacji i strzelam autoportret – oczywiście z trawą na pierwszym planie (taki mały statywik).



Jednak im wyżej, tym bardziej zaczyna się wypogadzać i równocześnie przybywa śniegu.







Wychodzę wreszcie na długą, rozciągniętą polanę, na końcu której z daleka widzę przycupnięte dwie bacówki. Z komina jednej unosi się dym.



Przy okazji stwierdzam, że jakieś 300 metrów przede mną samotna postać właśnie znika w lesie ponad bacówką, kierując się dalej w górę. A więc mam „towarzysza”…
Postanawiam jednak zatrzymać się na chwilę przy bacówkach.



Nie namyślając się wiele, otwieram skrzypiące niemiłosiernie drzwi tej, z komina której unosi się dym i od razu kontestuję, że w tej samej chwili z dalszej izby umilkło chrapanie, a po chwili ktoś wymamrotał kilka słów. No tak, może to nie był najlepszy pomysł, asem wywiadu to raczej nie zostanę… Najciszej jak tylko potrafię, zamykam z powrotem drzwi i udaję, że w ogóle mnie tu nie było (vide: poświstywanie przez zęby i rozglądanie się po niebie Twisted Evil).

W zasadzie chce mi się pić i jeść, ale trochę mi zimno, więc decyduję od razu ruszyć dalej w ślad za tamtym samotnym człowiekiem. Śniegu jest już całkiem sporo i wyraźnie widzę pozostawione przez niego ślady. Przechodzę przez mały zagajnik…



… i wychodzę na dalszą, wyżej położoną część ogromnej polany pod sedlem Ploskej.



Przez chwilę jest jeszcze ponuro, ale mgły zaczynają się powoli rozwiewać i po chwili śnieg skrzy się w promieniach słońca.





Przeskakuję dwa strumienie i stwierdzam, że od tej chwili jest naprawdę przecudnie. Po prawej w górze wyłania się Čierny Kameň (1479m npm).



A przede mną daleko po horyzont paliki wyznaczające mi drogę. Mojego „towarzysza” straciłam z oczu, ale jego świeże ślady cały czas są doskonale widoczne na śniegu.



Pod samą przełęczą wiatr nawiał kilka sporych zasp, w których idący przede mną zapadł się po uda. Korzystam z pozostawionych przez jego nogi dziur i brodzę jak bocian w stawie. Nie udało mi się całkiem bez szwanku wyjść z tego „pola minowego” – pod koniec tracę równowagę i ląduję w głębokim śniegu, podsumowując to zdarzenie jednym, ale najbardziej dosadnym słowem, jakiego by użył każdy prawdziwy polski patriota. Wink

Stąd już widzę drogowskaz, a po chwili osiągam Sedlo Ploskej (1396 m npm) i podziwiam przecudne widoki. Daleko przed sobą widzę ponownie samotną postać, idącą wzdłuż palików wbitych w śnieg. Ruszam dalej. W tej chwili znajduję się w pasie pomiędzy mgłami radiacyjnymi w dole, a zwalistymi chmurami w górze.







Słońce cudownie załamuje się na gładkiej tafli śniegu.




Odnotowuję w głowie ostrzeżenia o lawinach…



… i ruszam za samotnymi śladami na śniegu.



Jeszcze jedno spojrzenie w tył na naprawdę piękny zimowy plener…



Po chwili osiągam grzbiet i uderza we mnie lodowaty, porywisty wiatr. Wchodzę w pas wyżej położonych, burych chmur i widoczność natychmiast spada do 10 metrów. Chwilami kieruję się wyłącznie głębokimi śladami na śniegu, ponieważ nie widać następnego palika.

Droga idzie mi mozolnie, zwłaszcza że odczuwam potężne pragnienie (trzeba było się jednak napić pod tą bacówką). Na chwilę mgła się rozrywa i widzę jakieś 300 metrów przed sobą samotną postać, która już wraca ze szczytu w moim kierunku, zataczając się podobnie jak i ja pod wpływem porywistych podmuchów. Po kilku minutach mijamy się, przekazując sobie skinieniem znak pokoju (ponieważ buzie mamy zakryte szalikami), a oczami wyrażając wzajemny podziw i szacun (nie wiem kto większy – ja za jego pionierskie przejście, czy on za moją niewieścią twarz Wink ).

Ja jednak do szczytu mam jeszcze kawałek. Brodząc znowu jak bocian, nareszcie osiągam szczyt Ploskej (1532 m npm).



Nieopodal szczytowego palika lokalizuję jakiś grób.



Na ramionach krzyża jest tyle zmarzniętego śniegu, że mimo wiatru udaje mi się wbić stabilnie statyw i strzelam autoportret.



Mimo że z minuty na minutę wiatr jest coraz bardziej porywisty, a widoczność spada dramatycznie, decyduję napić się herbaty i zjeść plasterek sera. Po kiego diabła targałam jogurt, łyżeczkę, dwa jajka na twardo, ciasteczka i chipsy. Nie jestem w stanie zgrabiałymi palcami utrzymać nawet plasterka sera, który kilkukrotnie ląduje mi w śniegu. W sumie na szczycie schodzi mi dobre 15 minut i zaczynam czuć się jakoś strasznie samotnie i nieswojo, ledwo widząc spod tego grobu palik szczytowy (odległość 10 metrów).

Postanawiam filmem dokumentalnym uwiecznić dla potomnych moje zejście z Ploskej.

http://www.youtube.com/watch?v=hq3Kh2mZosM

Po kilkunastu minutach schodzę z grzbietu i tutaj znowu już zdecydowanie słabiej wieje, a widoczność poprawia się z niemal każdym krokiem. Nie widzę jednak mojego „towarzysza”, pewnie jest już dużo niżej, ja jednak zabawiłam trochę na szczycie. Przez ten wiatr oraz kilka warstw na uszach zaczynam mieć jakieś halucynacje i co chwila nasłuchuję jakieś dziwne odgłosy, które oczywiście za każdym razem milkną, gdy tylko przystaję wstrzymując oddech i rozglądając się po białej pustej przestrzeni dokoła.



Do Sedla Ploskej w końcu zbiegam sadząc susy (może mój poprzednik również miał podobnego stracha, bo interwały jego śladów znacznie się wydłużyły i pasowały do mojego zbiegania Wink ) i dopiero tutaj zaczynam schodzić spokojniej, kontemplując na powrót wspaniałe widoki.




Jeszcze chwila i znowu widzę znajomy widok bacówek na niżej położonej polanie.



Mieszkaniec dolnej wyspał się już i kontemplował z wyniesionego na zewnątrz fotela przewspaniałe widoki!



Po chwili dostrzegam, że w zagajniku nieopodal bacówki zbiera chrust mój towarzysz z Ploskej. Zazdroszczę im w duchu i wyobrażam sobie, jakie artystyczne zakamarki duszy obudziłoby we mnie spędzenie popołudnia, nocy i poranka z taką perspektywą…



Nieśpiesznie schodzę na sam dół, po drodze wychwytując miłe dla oka plenery.











Na dole ponownie spotykam zaprzyjaźnione rano krowy i tym razem poświęcam im chwilę, co zostaje przez nie odnotowane pełnymi aprobaty chrząknięciami.





Mam przed sobą jeszcze perspektywę stoczenia nierównej walki z kominkiem, ale okazuje się, że ktoś już to zrobił za mnie.

---------

Reszta zdjęć na [link widoczny dla zalogowanych].


Ostatnio zmieniony przez katmandu dnia Wto 12:27, 17 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Re: 13.11.2oo9: Veľká Fatra - Ploská
ecowarrior


Dołączył: 27 Sty 2007
Posty: 1461
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zdzieszowice

Czytanie Twoich fotorelacji, w pięknym literackim języku oraz przeglądanie zdjęć jest z prawdziwą przyjemnością (z pewnością nie tylko dla miłośników gór).
katmandu napisał:
pod koniec tracę równowagę i ląduję w głębokim śniegu, podsumowując to zdarzenie jednym, ale najbardziej dosadnym słowem, jakiego by użył każdy prawdziwy polski patriota. Wink

Zobacz profil autora
doskad


Dołączył: 25 Paź 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łowicz

Koniec świata!!! A miałam w ten weekend bryknąć w górki, ale nie chciało mi się samej jechać 350km. No i teraz walę głową w ścianę a jako prawdziwa polska patriotka ułożyłam już sobie repertuar wyrazów odpowiednich do mojej głupoty!!! Wróć! To nie repertuar wyrazów... to normalnie regularne pieśni patriotyczne...

Idę ryczeć w poduchę i zaintonuję sobie jakąś pieśń adekwatną do sytuacji.

I nie będzie to "Boże coś Polskę"...

Jednak po dłuższej chwili zmagań ze swoim lepszym „ja”, decyduję dziś wyruszyć w góry, pomna na to, że jeszcze nigdy w życiu mi się nie zdarzyło, abym pożałowała analogicznych decyzji.


Oj racja, racja...


Ostatnio zmieniony przez doskad dnia Wto 0:03, 17 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Re: 13.11.2oo9: Veľká Fatra - Ploská
buba


Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 3022
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: oława

ecowarrior napisał:

katmandu napisał:
pod koniec tracę równowagę i ląduję w głębokim śniegu, podsumowując to zdarzenie jednym, ale najbardziej dosadnym słowem, jakiego by użył każdy prawdziwy polski patriota. Wink



Very Happy

alez wysoko w gorach juz zimowo..

ja bym sie nie powstrzymala coby nie nawiazac jakiegos kontaktu z mieszkancami bacowek Smile (jeszcze po samotnej wedrowce..) moze by na jaka ciepla strawe i napitek zaprosili?


Ostatnio zmieniony przez buba dnia Wto 0:37, 17 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Piotrek
Administrator

Dołączył: 21 Kwi 2006
Posty: 5888
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Żywiec/Sienna

Taka pogaoda ma swój plus-urozmaicone, kolorowe niebo.
Ladne zdjecia, fajna wycieczka.
Zobacz profil autora
katmandu


Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław / Bystra Śląska

Cieszę się, że relacja się Wam podoba. Dziękuję eco za skomplementowanie stylu.

buba, no cóż, jako że oni chyba zostawali tam do rana, więc można domniemywać, że aby przetrwać noc, mieli dostateczne zaopatrzenie ognistych trunków. Wink Mało tego - już na samym dole (przy krowach) spotkałam idącą w górę grupkę czterech chłopaków z gitarą. Z racji tego, że już była 16, domyślam się, że dołączali właśnie do tamtej dwójki. Ja natomiast przemknęłam obok tych bacówek jak duch, ponieważ chciałam znaleźć się na dole zanim zajdzie słońce (poprzedniego wieczora oglądałam jakiś horror w słowackiej TV Rolling Eyes), więc na zapoznawanie i tak nie byłoby czasu. Wink

doskad - zapraszam w takim razie na inne przebieżki.

A co do pogody i nieba, o którym wspomniał Piotrek, no to następnego dnia dopiero się działo nad głowami...

--------

14.11.2oo9 - Liptovské Revúce - Rybovské Sedlo.

Sobotni poranek już od najwcześniejszych godzin zwiększał w postępie geometrycznym poziom endorfiny w organizmie... Zza cienkiej zasłony przebijały promienie słońca, a w wąskim pasie między zasłoną a ścianą można było dostrzec intensywnie niebieskie niebo.

Dzisiejsza trasa w pierwotnym zamyśle miała prowadzić aż na najwyższy szczyt Ostredok (1592m npm), można było ją również skrócić w kilku miejscach. Kierujemy się zatem z Revucy Wyżnej do Suchej Doliny.

Asfaltowa droga prowadzi dnem długiej, ale niezbyt szerokiej doliny, zbierając co jakiś czas wody ze spływających po obu stronach potoków do szerokiego, wartkiego strumienia, płynącego cały czas po lewej ręce. Co jakiś czas natrafiamy również na pastwiska, dość stromo i chwilami bardzo wysoko wznoszące się ponad dolinę.



Po półgodzinie dochodzimy do leśniczówki i skręcamy w lewo. Szutrowa droga, wprost wymarzona na rower, wnosi się miarowo ponad dolinę. Przez buczynowe korony drzew przebijają promienie słoneczne, a im wyżej, tym piękniejsze i dalsze widoki odsłaniają się przed naszymi oczami...





Żółty szlak odbija z szutrowej drogi prosto w górę przez las, by połączyć się na grzbiecie z czerwonym, my jednak wybieramy widokową drogę "rowerową", która wznosi się łagodniej, dostarczając po jakimś czasie przepaścistych widoków z góry na Suchą Dolinę.



Długie ramię Ostredoka schodzi w dolinę - na jego grzbiecie widać ścieżkę, którą początkowo zamierzaliśmy schodzić.



Szutrowa droga urywa się nagle i przez chwilę podchodzimy błotnistą ścieżką prosto do góry, by połączyć się z czerwonym szlakiem grzbietowym. Na przełęczy chatynka... Jej kondycja wygląda dość marnie, dlatego kanapkę spożywam na zewnątrz, a później - ponieważ robi się coraz zimniej - już na podejściu walczę zażarcie z marznącą skórką czterodniowego chleba.



Od tej chwili pogoda zaczyna się psuć - gdy wychodzimy na długą halę prowadzącą na Rybovské Sedlo, chmury zaczynają przykrywać niebo coraz szczelniejszą burą otuliną... W oddali jednak jeszcze widać Grupę Siwego Wierchu, a nieco bliżej po prawej - Tatry Niżne.



Na Rybovskim Sedlu podejmujemy decyzję, aby schodzić od razu w dół Suchej Doliny zielonym szlakiem, ponieważ z Križnej spływa coraz bardziej gęsta lawina chmur. Wygląda to tak niesłychanie posępnie, że aż mnie hipnotyzuje!



Zostaję w tyle i zachwycam się tym zimnym, mrocznym i niepokojącym widokiem tonących we mgle zboczach Križnej i Ostredoka.



Zejście zielonym szlakiem dnem Suchej Doliny to jakiś koszmar. Ledwo widoczna dróżka prowadzi raz jedną, raz drugą stroną potoka, a czasami jest znakowana wprost na kamieniach leżących w wodzie. Zbocza są dość strome i bardzo błotniste, tak że co jakiś czas ujeżdżam dwa metry w dół. Po dłuższej chwili dolina się rozszerza, a ścieżynka prowadzi teraz najpierw przez stary, sękaty las (określony zresztą mianem "niedźwiedziego", co natychmiast wyostrzyło mi wszystkie zmysły ), a potem pole martwych, leżących pokotem dwumetrowych pokrzyw.

W zasadzie skłamałabym, gdybym zachwycała się teraz pięknymi walorami przyrodniczymi tego miejsca, ale muszę przyznać, że atmosfera tego miejsca przyniosła ze sobą sporą dawkę niezapomnianych wrażeń - grozy i posępności...

Wychodzimy w końcu ze szlaku na szutrową drogę i wraz z zapadającym szybko zmrokiem dochodzimy z powrotem do Revucy Wyżnej.


Ostatnio zmieniony przez katmandu dnia Śro 0:21, 18 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
kuba


Dołączył: 26 Sie 2007
Posty: 548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: kraków

cudna relacja, pierwszorzędna... super! miło się czyta i ogląda zdjecia, zazdroszczę warunków i wyprawy, pozdrawiam!
Zobacz profil autora
jarek


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 274
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Beskid Śląski

Kolejny pean

Pięknie opisałaś to co było Ci dane zobaczyć!
Zobacz profil autora
katmandu


Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław / Bystra Śląska

Dziękuję!

Niesamowicie wygląda zderzenie dwóch moich zdjęć w śniegu - chatki i grobu - z Twoimi takimi samymi z sierpnia! Tak jak z Beskidu Sądeckiego tej kapliczki. Fajne takie porównania.
Zobacz profil autora
chemica


Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stargard Szczeciński

Jak już zauważyli przedmówcy-świetna relacja. Czuć w Tobie góry i stan ducha przypominający piękne górskie widoki.

Myślę,że przejście z Tobą górskiego szlaku byłoby czystą przyjemnością
Zobacz profil autora
katmandu


Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław / Bystra Śląska

Bardzo dziękuję!

Już zdążyłam trochę zapomnieć o tej wycieczce, a tu taka niespodzianka, przypomniałaś mi ją znowu.

I zapraszam.
Zobacz profil autora
grzesiekodm
Moderator

Dołączył: 26 Maj 2007
Posty: 950
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Beskid Mały

Prawdę mówiąc miałem po tej wycieczce spory niedosyt. Odniosłem wrażenie, że mimo wielkich obietnic nie udało mi się zauroczyć Cię Wielką Fatrą w takie sposób, w jaki bym chciał - a to błoto, a to śnieg, to znowu chmury i porywisty wiatr... Słowem pogoda pod psem! W dodatku wysoka wilgotność i chłód sprawiały, że mogłaś mieć problem z doszukaniem się w tym wszystkim jakiejkolwiek przyjemności. Na szczęście Ty sama umiałaś zadbać o właściwy klimat. Dałaś sobą tyle ciepła, że nawet słońce nie było potrzebne... Dziękuje Kasiu!!
Zobacz profil autora
13-14.11.2oo9: Veľká Fatra - Ploská i Rybovské Sedlo
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu