 |
 | Góry Świętokrzyskie 31.03.2011-03.04.2011 |  |
ecowarrior
Dołączył: 27 Sty 2007 |
Posty: 1461 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Zdzieszowice |
|
 |
Wysłany: Wto 23:33, 05 Kwi 2011 |
|
 |
|
 |
 |
Aby poszerzyć me górskie doświadczenia pognało mnie ku Górom Świętokrzyskim, jednym z ostatnich polskich pasm, gdzie jeszcze ma stopa nie stanęła...
31.03.2011
Tradycyjnie zwalniam się z pracy przeobrażając się w WC z pana Andrzeja w ecowarriora. Na stacji oczekuje mnie Michał, z którym wsiadamy do przepełnionego pociągu na Częstochowę. Tam godzina przerwy, niezbędne zakupy, szybkie piwko i marsz na pociąg ku Wiernej Rzece (Stefan Żeromski inspirowany sentymentalnym wspomnieniem miejscowości i przepływającej przez nią rzekę napisał powieść historyczną o tym samym tytule), miejscowości w której mamy zamiar rozpocząć swą świętokrzyską przygodę.
Ok.19:30 meldujemy się na stacji kolejowej i wzdłuż Wiernej Rzeki podążamy ku ruinom młyna w miejscowości Młynki. Biorąc pod uwagę, że na mapie było oznaczone przejście na drugą stronę naiwnie wierzymy, że tak będzie, cóż za błąd! Przy ruinach młyna kładki, mostku, CZEGOKOLWIEK brak, a tymczasem woda niespiesznie płynie, przyglądając się średnio zadowolonym minom dwóch zafrasowanych turystów... Nie wiedzieć kiedy, a buty trzymamy w ręku trawersując wpław rzekę. Bezpieczne dotarcie na druga stronę. Orzeźwienie, radość, przyglądanie się bezchmurnemu niebu i Lasem bolmińskim oraz Rezerwatem milechowym mkniemy ku wsi Milechowy, nad którą rozbijamy namiot. Ognisko płonie, ptaki ćwierkają, gwiazdy migają, w dolinie psy szczekają a my niespiesznie, popijając chłodne piwko, smażymy kiełbaski rozkoszując się minionym dniem.
01.04.2011
Pobudka, coś na ząb, zwijanie namiotu i zbieramy się ku Bolminie, w którym zwiedzamy późnorenesansowy kościół Narodzenia NMP z 1604r. Nieopodal wspomnianego przybytku Bożego zasiadamy na ławeczkach przy przysklepowym stoliczku i przepłukując gardła planujemy dalszy etap spędzenia dzisiejszego dnia. Wzmocnieni nową dawką energii zmierzamy ku ruinom późnorenesansowego dworu obronnego z przełomu XVI/XVII w. Następnie, pasmem grząbów bolmińskich podążamy, wśród przewijających się tu i ówdzie oznak wiosny, ku Jedlnicy, z której wyłapujemy busikowego stopa do Chęcin. I tutaj trafiamy na miasteczko nokautujące swym pięknem. Plan pobytu bierze w łeb. Miejscowe atrakcje, których co niemiara nie pozwalają nam opuścić miasteczka uznawanego przez wielu jako kolebkę polskiego palramentaryzmu szybciej aniżeli po ponad 3 godz. pobytu. Oprócz m.in. średniowiecznego układu ulic i zabudowań z XVI-XIX w. warto zwiedzić barokowy zespół klasztorny Klarysek z 1643r., dawny zespół klasztorny franciszkanów fundacji Kazimierza III Wielkiego z XIV wieku, w którym wystarczy zapukać do furty a pojawia się franciszkanin, z przyjemnością oprowadzający turystów po terenie klasztoru. Warto wspomnieć, że na terenie zabytkowych zabudowań zakonników znajduje się kawiarnia z kilkunastoma wybornymi kawusiami, których cena przypomina niektórego typu opłaty za schroniskowy wrzątek, czyli co łaska. Przebywając w Chęcinach nie mogliśmy sobie odpuścić również zahaczenia o gotycki kościół parafialny św. Bartłomieja, którego fundatorem najprawdopodobniej był król Władysław Łokietek. Budowę rozpoczął ok. 1315 r., a dokończył ją jego syn Kazimierz Wielki ok. 1350 r.. Z tegoż miejsca ruszyliśmy nie gdzie indziej aniżeli na zamek królewski z przełomu XIII a XIVw. Chwilę przerwy podczas wejścia wykorzystuje Licho, które sprowadza na nas 5-minutowy grad, mający za cel wybicie nas z orbity spokoju. Ha, nie z nami jednak takie sztuczki! Po zwiedzeniu zamku i rzuceniu okiem na piękne zabudowania Chęcin zahaczamy o kamieniczkę z końca XVIw. celem podbicia pieczątki w miejscowym punkcie informacyjnym. I tutaj kolejny nokaut. Pieczątki jeszcze nie posiadają, ale zamiast tego okazuje się, że punkt informacyjny jest miejscem niezmiernie cennej wiedzy. Sama kamieniczka była jeszcze rok wcześniej zapadającą się ruinką, a w ciągu ostatniego roku, odbudowana, prowadzona przez prawdziwych pasjonatów, wyposażonych w masę wiedzy potrafi konkurować z najlepszymi przewodnikami ziemi kieleckiej. Jesteśmy oprowadzani po piwnicy, parterze, piętrze, zaznajomieni z historią samej kamienicy, Chęcin, zamku, klasztorów, okolic, wyposażeni w mapy i przewodniki oraz wprowadzeni w XVI-wieczną sztukę murarską. Każdej osobie odwiedzającej Chęciny w pierwszej kolejności polecam zajrzenie do wyżej nakreślonego przybytku.
Podbudowani zwiedzonymi zabytkami dostajemy się do Kielc, gdzie rzucamy okiem na neogotycki kościół Św. Krzyża, następnie uzupełniamy zapasy, przepłukujemy gardła i wyłapujemy ostatni autobus do Św. Katarzyny. Mimo, iż dopiero 20 to odbijamy się od miejscowych restauracji i wyruszamy na poszukiwanie dogodnego miejsca na rozbicie namiotu. Zamiast tego znajdujemy dwóch podłamanych jegomości z smutnymi minami i wyznaniem, że samochód nie odpala. Oferujemy pomoc w zamian za wywiezienie kawałek dalej. W ich mniemaniu wywiezienie dalej oznaczało w pi..u co w efekcie skutkowało rozbiciem namiotu na podmokłych łąkach. Cóż tu dużo mówić, i tak było fajnie: herbata z prądem, piwko, rybka, gwiazdy na wyciągnięcie ręki i optymistyczne plany dnia kolejnego
02.04.2011r.
Dziś czeka nas nadciągniecie Grzesia i główne pasmo Gór Świętokrzyskich, czyli Łysogóry.
Po sielankowym poranku, pośród wiosennych zawilców zmierzamy do Św. Katarzyny, gdzie stołujemy się na ławeczkach przed jednym z spożywczaków i ochoczo przyrządzamy jajecznicę
Będąc miejscową atrakcją rozkoszujemy się świetną strawą, zapijaną regionalnymi browarkami dzielnie zakupionymi i jeszcze dzielniej dowiezionymi przez Grzesia
Następnie pogadując o urokach mego miejsca zamieszkania, czyli okolicach Góry Św. Anny, starym cmentarzysku barek, gdzie Michał łowi ryby oraz rajdzie świętokrzyskim, dochodzimy poprzez legendarne gołoborza na Łysicę. Tam chwila przerwy, smakowanie Raciborskiego, dyskusja o koncertach punkowych, wspólna fotka z napotkanymi rowerzystami i hen, poprzez Puszczę Jodłową, ku kapliczce Św. Mikołaja. Przy kapliczce, zasiadamy na chwilę przerwy, obliczamy czas wędrówki, kolektywizujemy domowe wino i zmierzamy do Kakonina, nt którego Grześ wygłasza prelekcję z szczególnym uwzględnieniem baraku spozywczego Tam też, zgodnie z wcześniejszymi uzgodnieniami, sielankujemy przy piwku i miejscowym jabolu o urzekającej nazwie „Bycze”, po czym przepięknym, krajobrazowo wybitnym, odcinkiem granicy parku narodowego zmierzamy do Huty Szklanej. Biję się w pierś ale po drodze zdarza nam się politykować, jak również wspominać minione wyprawy, tudzież snuć marzenia, iż w schronisku młodzieżowym w Nowej Słupi czekają trzy urocze białogłowe oferując swe towarzystwo trzem przypadkowym, aczkolwiek niebagatelnie dzielnym turystom
Na Łysą Górę docieramy około 19. Raczymy oczęta cudownymi widokami gołoborzy, pogańskim wałem, a co najważniejsze częściowo zwiedzamy Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego, którego powstanie tradycja benedyktyńska przypisuje Bolesławowi Chrobremu w 1006 roku. Do schroniska w Nowej Słupi meldujemy się dosyć późno gdyż przed 21. Jak się okazuje białogłowych nie widu ni słychu, w sumie nikogo ni widu ni słychu! Cóż, trzeba to jakoś przeżyć :/ Po ostrzeżeniach zlęknionego portiera aby wrócić nie później aniżeli kilka min. po 22 i nie więcej niż po jednym piwku ( ) wychodzimy na miasto. Tymczasem na mieście funkcjonuje jedna malutka pizzeria z miejscami może na 7 os., natomiast z cholernie długą kolejką i gehenną piwkową. Nie wiedzieć kiedy a siedzimy przed spożywczakiem, zajadając chlebek z serkiem i kabanosami, popijanymi wybornym piwkiem. Siedząc na stopniach sklepu z coraz to bardziej zadowolonymi brzuchami przyglądamy się smutnym twarzom kolejki wyczekującej strawę w pizzeri. Z zamyślenia wybija nas Pan Mietek, zagadując o cel pobytu, tradycyjne „skąd was przywiało?”, itd. Dzielnie jednak czekamy aż przejdzie do nieuniknionego meritum sprawy, kończącego się pytaniem czy aby mu nie postawimy piwka. Zaskoczony ochocza odpowiedzią: „z przyjemnością!” przymilnie na nas spogląda rzecząc: „a może kupilibyście wino, cena ta sama!” Rzecz jasna winko kupujemy a nasz nowy kolega z radością opowiada o swej przeszłości (na ile wiarygodnej zapewne nigdy się nie dowiemy), o policji przed którą trzeba chować napitki, żony, która kazała mu wyprowadzić psa oraz corocznym wypalaniu dymarków.
W schronisku kolektywizujemy miętowego jabolka, kolejne regionalne piwuśko i ukontentowani minionym dniem udajemy się na zasłużony spoczynek.
03.04.2011r.
Śniadanko, herbatka i pożegnanie kolejnego uroczego miejsca.
Przed opuszczeniem schroniska zasiadamy do rozmowy ze sprzątaczką, która zapoznaje nas z salą zbiorową w której zawsze znajdzie się miejsce dla utrudzonych wędrowców oraz opowiada o corocznym przyjeździe 80-letnich rowerzystów z Dolnego Śląska Następnie przechodzi do rozważań nad współczesną młodzieżą kończąc mniej więcej puentą niczym Clint Eastwood w Gran Torino: „ech co się dzieję z tą młodzieżą...?!”
Korzystając z dogodnej komunikacji już o 9:38 wchodzimy do autobusu na Kielce, w których to po godzinie oczekiwania wsiadamy do pociągu na Gliwice. Zajmując wygodne miejsca w przedziale rowerowym zajadamy rybkę, pijemy piwko i zapoznajemy się z średnio trzeźwym byłym wojskowym, którego to po pijaku w nocy okradli. Jak się okazało zostały mu jedynie drobne na winko wiśniowe, które trzyma pod kurtką, a wskutek dobrych manier częstuje kilkakrotnie towarzyszy, czyli nas
Ogólnie rzecz biorąc kolejny udany wypad. Połączenie dzikiej przyrody, wielu zabytków, włóczęgi, wieczornego ogniska, niezapomnianych przygód, ciekawych ludzi oraz bezcennych wspomnień...
Zdjęcia wkrótce.
|
Ostatnio zmieniony przez ecowarrior dnia Nie 17:49, 10 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
 |
|
 |
 | |  |
buba
Dołączył: 20 Kwi 2006 |
Posty: 3022 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: oława |
|
 |
Wysłany: Śro 11:02, 06 Kwi 2011 |
|
 |
|
 |
 |
ecowarrior napisał: | Tam godzina przerwy, niezbędne zakupy, szybkie piwko i marsz na pociąg ku Wiernej Rzece . |
nie wiedzialam ze jest naprawde taka miejscowosc! Piekna nazwa!
ecowarrior napisał: | W ich mniemaniu wywiezienie dalej oznaczało w pi..u co w efekcie skutkowało rozbiciem namiotu na podmokłych łąkach. |
przed wyjazdem na podlasie trzeba sie chyba do tego przyzwyczaic- tam nas wszedzie wieczorem atakowaly podmokle łąki raz nawet z wyboru spalismy na dawnym nasypie kolejowych z szyna pod plecami bo gdzie indziej to az chlupotalo!
ecowarrior napisał: | i zmierzamy do Kakonina, . |
Kakonin!! coz za mile wspomnienia z tego miejsca!!!
Jak sie nie myle to ta oto mila stodola sie tam znajdowala
[link widoczny dla zalogowanych]
ecowarrior napisał: | Zaskoczony ochocza odpowiedzią: „z przyjemnością!” przymilnie na nas spogląda rzecząc: „a może kupilibyście wino, cena ta sama!” . |
coz za szybkosc reakcji!!
ecowarrior napisał: | Z zamyślenia wybija nas Pan Mietek, zagadując o cel pobytu, tradycyjne „skąd was przywiało?”, itd. Dzielnie jednak czekamy aż przejdzie do nieuniknionego meritum sprawy, kończącego się pytaniem czy aby mu nie postawimy piwka. Zaskoczony ochocza odpowiedzią: „z przyjemnością!” przymilnie na nas spogląda rzecząc: „a może kupilibyście wino, cena ta sama!” Rzecz jasna winko kupujemy a nasz nowy kolega z radością opowiada o swej przeszłości (na ile wiarygodnej zapewne nigdy się nie dowiemy), o policji przed którą trzeba chować napitki, żony, która kazała mu wyprowadzić psa oraz corocznym wypalaniu dymarków.
. |
ja rowniez panow mietkow darze jakism dziwnym sentymentem
ecowarrior napisał: |
W schronisku kolektywizujemy miętowego jabolka, |
czyzby to byl slynny cavalier? nieodlacznie kojarzacy sie z gorami swietokrzyskimi- wrecz symbol regionu niegorszy niz czarownica na miotle??
ecowarrior napisał: | oraz opowiada o corocznym przyjeździe 80-letnich rowerzystów z Dolnego Śląska . |
takiej starosci to mozna wszystkim (i sobie) tylko zyczyc!
ecowarrior napisał: | . Zajmując wygodne miejsca w przedziale rowerowym zajadamy rybkę, pijemy piwko i zapoznajemy się z średnio trzeźwym byłym wojskowym, którego to po pijaku w nocy okradli. Jak się okazało zostały mu jedynie drobne na winko wiśniowe, które trzyma pod kurtką, a wskutek dobrych manier częstuje kilkakrotnie towarzyszy, czyli nas
. |
coz za dobre zainwestowanie ostatnich pieniedzy! i maniery tez godne pochwaly!
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
 |
 | |  |
ecowarrior
Dołączył: 27 Sty 2007 |
Posty: 1461 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Zdzieszowice |
|
 |
Wysłany: Śro 21:46, 06 Kwi 2011 |
|
 |
|
 |
 |
buba1 napisał: |
ecowarrior napisał: | W ich mniemaniu wywiezienie dalej oznaczało w pi..u co w efekcie skutkowało rozbiciem namiotu na podmokłych łąkach. |
przed wyjazdem na podlasie trzeba sie chyba do tego przyzwyczaic- tam nas wszedzie wieczorem atakowaly podmokle łąki raz nawet z wyboru spalismy na dawnym nasypie kolejowych z szyna pod plecami bo gdzie indziej to az chlupotalo!
|
Bez obaw, w takich okolicznościach przyrody to można i pod wodą spać
buba1 napisał: | ecowarrior napisał: | i zmierzamy do Kakonina, . |
Kakonin!! coz za mile wspomnienia z tego miejsca!!!
Jak sie nie myle to ta oto mila stodola sie tam znajdowala
[link widoczny dla zalogowanych]
|
Ha, ale klimatyczny nocleg, pamiętasz mniej więcej w której części wsi ta stodoła się znajduje?
buba1 napisał: |
ja rowniez panow mietkow darze jakism dziwnym sentymentem  |
Jak to już wcześniej pisałem, nie przypadkiem się kumplujemy
buba1 napisał: |
ecowarrior napisał: |
W schronisku kolektywizujemy miętowego jabolka, |
czyzby to byl slynny cavalier? nieodlacznie kojarzacy sie z gorami swietokrzyskimi- wrecz symbol regionu niegorszy niz czarownica na miotle??  |
Nie nie, tego słynnego jabolka to bym rozpoznał Nasz miał w sumie smak szamponu i pisało po prostu "MIĘTOWE"
Pudelek napisał: | żebyś ty Andrzej tak szybko dawał galerię, jak piszesz relację  |
Ktoś mądry kiedyś rzekł: "perfekcja wymaga czasu"
taki1gość napisał: |
Relacja jak zawsze na wysokim poziomie, a zdjęcia nie zając  |
Dzięki A zdjęcia, swoją drogą, do niedzieli powinny się pojawić.
|
|
 |
 | |  |
trotyl
Dołączył: 14 Lut 2009 |
Posty: 625 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: WARKA |
|
 |
Wysłany: Czw 5:47, 07 Kwi 2011 |
|
 |
|
 |
 |
Wierna Rzeka....Stare dzieje...Przetupałem tą trasę w 1991.A czy ktoś wie jak ta rzeka została nazwana po bitwie w powstaniu styczniowym??
|
|
dmirstek
Dołączył: 23 Gru 2007 |
Posty: 968 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Warszawa |
|
 |
Wysłany: Pon 11:29, 11 Kwi 2011 |
|
 |
|
 |
 |
Nie lubię tych gór, ale widzę, że fajna wyprawa wam wyszła!
|
|
 |
 | |  |
eskimos
Dołączył: 18 Lis 2009 |
Posty: 281 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Jędrzejów/Kraków |
|
 |
Wysłany: Wto 0:15, 12 Kwi 2011 |
|
 |
|
 |
 |
Cieszę się że jeszcze ktoś pamięta o tym regionie hihi - moim rodzinnym regionie
ale... następnym razem polecam wędrówkę:
Szlak czerwony: Chęciny - Karczówka, ok18km
Chęciny (275 m npm) - G. Zelejowa (372 m npm, 3 km) - Zelejowa (270 m npm, 4,5 km) - Sitkówka (270 m npm, 6 km) - Czerwona Góra (Kamieniołom, 300 m npm, 7 km) - Parking "Jaskinia Raj" (250 m npm, 8 km) - Zgórskie Góry (380 m npm, 10 km) - Zalesie (235 m npm, 12,5 km) - Białogon (235 m npm, 14 km) - Góra Brusznia (312 m npm, 16 km) - Góra Karczówka (340 m npm, 18,2 km) a dalej to już Kielce
naprawdę fajna trasa, która potrafi zaskoczyć krajobrazem
jak znajdę zdjęcia to wrzucę
będąc w Chęcinach warto jeszcze odwiedzić Tokarnie, gdzie Kieleczyznę zastrzymali w skansenie wsi kieleckiej
Zapraszam w świętokrzyskie (do Jędrzejowa również - obowiązkowo)
Wierna Rzeka to inaczej Łososina 
|
Ostatnio zmieniony przez eskimos dnia Wto 0:28, 12 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
 |
 | |  |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 2
|
|
|
|  |