Forum BESKIDZKIE FORUM Strona Główna


BESKIDZKIE FORUM
"Tak mnie ciągnie do gór..."
Odpowiedz do tematu
Beskid Mały -Kamień (wspinaczka skałkowa)
Spoko


Dołączył: 07 Lis 2006
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sucha Beskidzka

Wyprawa 13-IV

Przytulony do skały czuję jej chłód .Łydki dygotają na wąskim obłym progu. Staram się nieco uspokoić..... . I nagle..... . Czuję tętno skały pod moimi dłońmi ,czuję jej oddech przed moją twarzą, czuję jej bicie „serca” naprzeciwko mojego.... .Niedowiary!. Ależ nie ! To moje tętno, mój oddech moje bicie serca . Ze świadomosci realu skalnego wracam do rzeczywistości własnej. I tylko w uszach pozostaje echo krzyku przelatującego ptaka ,który przywrócił mnie do rzeczywistości.


Drodzy forumowicze .Nadeszła chwila na ,którą przygotowywałem się psychicznie, fizycznie i sprzętowo .Wyjazd na skałki nad Kozińcem niedaleko Wadowic.W czwartek miałem jeszcze jakieś prace w domu no i brak samochodu . Najbliższe dni miały być przepiękne jeśli chodzi o pogodę .Wyznaję zasadę- ( przeciwną do zasad mieszkańców Ameryki Południowej) – Co masz zrobić jutro zrób dzisiaj .Tak więc , pomimo że 13 i piątek zdecydowałem jechać i nie czekać do soboty .Zabrałem ze sobą cały przygotowany sprzęt
A więc po kolei : 10mb liny poliestrowej fi 10mm, dwie króciutkie 1mb i 1,5 mb , kilka karabinków., Uprzęż (siodełko + pas na pierś ) , urządzenie do zjeżdzania na linie made by Spoko , kotwica –by Spoko, wyciągarka linowa budowlana z przekładnią 4/1 z 10mb linki stalowej, no i adidasy, spodnie elastyczne dobrze dolegające, drugie śniadanko i ......... dobry humor. Zapakowałem to wszystko do plecaka .Waga? Nieco powyżej 15 kg i jazda .Do Kozińca niedaleko ok. 20 km .Chciałem jednak podjechać jak najbliżej góry aby jak najkrócej iść. Gdy skończył się asfalt na jakimś przysiółku pytam przechodzącego gospodarza czy6 nie ma tu jakiego „parkingu” w pobliżu .Gospodarz chętnie przyzwolił na miejsce koło jego domu. Zakładam plecak na ramiona i wymarsz w górę . Tempo dość szybkie .Ta chęć zmierzenia się ze skałą trochę dodaje mi skrzydeł.Po pół godzinie o 8.30 jestem przy skale .

Skała jak kiedyś pisałem zbudowana jest z piaskowca .Przy czym można wyróżnić trzy warstwy .Warstwa pierwsza to układ płytowy Warstwa druga -3m- monolit piaskowcowy mający charakter podobny do zlepieńca ,bardzo ostre wystające kryształki kwarcowe .przypominają gruby papier ścierny ,i wreszcie warstwa 3 znowu płytowa. Wysokość skałki to 8 m. Długość 30 m .Przy czym 20mb to prostopadła ściana a reszta to takie głazy do swobodnego wejścia. Na tej części pionowej jest wytyczonych (stanowiskami asekuracyjnymi ) ok. 10 dróg wspinaczkowych .Pierwsze stanowiska 3 m nad ziemią a następne w zależności od trudności co 1m lub więcej.

Staję więc przed skałą .Chwilę zastanawiam się . No i przygotowuję się do wspinaczki .Zakładam siodełko ,pas na pierś karabinki przy pasie ,zmiana spodni .Jeszcze 2 linki krótkie i wybieram 1 trasę .Lewą ręką uchwyt mocne podciągnięcie oraz mocne odbicie nogą od ziemi i staję na małym progu 1m ponad ziemią . Niestety nie dosięgam do stanowiska asekuracyjnego aby założyć linkę , a nie ma uchwytów na tyle wgłębnych żeby mocno podciągnąć się w górę .Zeskakuję więc z progu i bacznie oglądam najbliższe centymetry mojej próby. Jest założony jeden hak przeszło 1 m na prawo ale nieco niżej od którego można by ukośnie przejść do punktu asekuracyjnego do którego nie dostałem za 1-szym podejściem. Rozpoczynam negocjacje ze skałą ( w tym miejscu dodam że w języku angielskim używa się przy takiej wspinaczce słowo „negotiate” czyli negocjacja .Jest to bardzo adekwatne słowo w stosunku do sytuacji .Po prostu taka cicha rozmowa ze skałą.Może ten uchwyt dobry ,próba ... nie za płaski, może tamten, szukamy rozglądamy się wreszcie znajdujemy odpowiedni . sprawdzamy szarpnięciem czy mocno trzyma ,następnie patrzymy za jakimiś choć by najwęższymi stopienkami i podciągamy się w górę )

A więc negocjuję Dostrzegam uchwyt z pod okapu .Innego nie widać w pobliżu Więc znowu chwytam mocno lewą ręką. Mocne podciągnięcie w górę i ku ścianie przy mocnym odbiciu od ziemi z prawej nogi i staję na wąskim stopienku 1m ponad ziemią .Linkę przytroczoną do pasa zahaczam haczykiem o stanowisko asekuracyjne i tak zabezpieczony poszukuję uchwytów którymi mógłbym ukośnie zbliżyć się do stanowiska z pierwszego podejścia .Znajduję uchwyt i jeden krok w bok wspierając się częsciowo stopą a częściowo kolanem dosięgam stanowiska tego z pierwszego podejścia.I znowu zaczepiam haczyk 2 linki od pasa na piersi na tym stanowisku.Tak zabezpieczony próbuję ruchem wolnym, swobodnym wyciągnąć linkę z pierwszego stanowiska.Jest to oczywiście sposób nietypowy ani tym bardziej nie fachowy.Tak sobie wymyśliłem aby skrócić czas przepinania się .przymocowane haczyki do linki były jednak cienkie –4mm aby mogły lekko przeciągać się przez okówkę na stanowisku asekuracyjnym. Niestety to co w jednym dobre może być w czym innym niedobre Haczyki za cienkie przy szarpnięciu odkształciły się i poleciałem ( ale o tym póżniej) Tymczasem kontynuuję wspinaczkę .Znowu prowadzę negocjacje Skała skrzętnie ukrywa uchwyty. Nie ma . Ale jest wąska szczelina . Taki slot .Wkładam dłoń i zaciskam w pięść Klinowanie trzyma bardzo dobrze .Jeszcze szukam stopni pod nogi .Nie ma ich ale skała lekko skłoniona i szorstka .adidasy dobrze na niej trzymają. Więc zaklinowaną reką mocno podciągam się lekko podpierając się stopami .Drugą ręką sięgam do kolejnego stanowiska gdzie przyczepiam wcześniej zwolnioną linkę.Zabezpieczony podciągam się nieco wyżej i odpoczywam z drżącymi łydkami w innym realu .Przywołany do rzeczywistości przez przelatującego ptaka rozpoczynam dalszą negocjację. Tuż już nieco łatwiej .Jeszcze jedno stanowisko i staję zaszczycony na szczycie. Lekko zbiegam w dół i szukam nowej trasy .Tym razem przez taką rynnę szczelinę czy też komin jakby ktoś chciał powiedzieć .Trasa bardzo ciekawa .Rynna wąska przy wylocie na tyle że wspinasz się w niej bokiem a w głąb przechodzi w szczelinę gdzie można klinować dłonie czy stopy uważając aby się nie zaklinować całkowicie. Wszedłem w nią prawym bokiem .Niestety stanowiska asekuracyjne były z prawej strony Więc nie sięgałem do nich lewą ręką .Musiałem się dobrze nagimnastykować aby obrócić się w rynnie na lewy bok.. Później już poszło łatwo do góry.A potem z górki i wypatruję nowej trasy .Widzę trudną przez wybrzuszenie przewieszkę .Czy ją pokonam .I znowu pociągnięciami i mocnym odbiciem od ziemi, szybkim ruchem staję na wąskim płytowym stopniu 1,5 m ponad ziemią .Przede mną monolitowa wybrzuszona skała a ponad nią stanowisko asekuracjne .Na próżno szukam uchwytów ,Na próżno negocjuję .Skała trwa uparcie przy swoim Nie dosięgam do uchwytów które są gdzieś dwadzieścia centymetrów ponad mój zasięg W pobliżu są tylko takie płaskie .Nie da rady . Zeskoczyłem .Zjadłem sobie drugie śniadanko .Chwilkę odpocząłem i wybrałem następną trasę .Będąc dwa metry nad ziemią przypięty haczykiem do pierwszego stanowiska ,Wspierając się stopami o prawie pionową ścianę i trzymając się lewą ręką mało wgłębnego uchwytu Musiałem zrobić taki szybki rzut ukośny w górę aby dosięgnąć prawą ręką drugiego dobrego uchwytu. Brakło ze dwóch centymetrów. Całym ciałem poleciałem z powrotem na lewo .Lewą ręką nie mogłem utrzymać zwiększonego ciężaru .Puściłem .Poczułem szarpnięcie linki na piersi .usłyszałem zgrzyt metalu rozprostowującego się haczyka i już byłem na dole 2,5 metra poniżej.To nie wysoko .Ale do tyłu nie widzi się gdzie się upadnie .Lekko skrzywiłem stopę w kostce. Troszkę bolało .ale jeszcze nie rezygnowałem .Ponowiłem próbę trasą ale znalazłem uchwyt z drugiej strony jakieś dwadzieścia cm dalej na prawo i można było już dobrze się podciągać i wyjść na szczyt..
Jeszcze dwa nowe wejścia i zdecydowałem na przetestowanie przyniesionych „urządzeń”
1 Kotwica z przywiązaną liną 10m .Nie dałem rady zarzucić na 10 m a niżej się nie dało ze względu na twardą płytę
2 Urządzanie hamujące swobodnego zjeżdżania . Przymocowałem !0 m linkę do drzewa na szczycie przytroczyłem do przypiętego siodełka i zjechałem gdzieś 1metr .Dalej była wypukłośc skały więc urządzenie zakorkowało na niej .Cóż podciągłem się z powrotem do góry i nie wypróbowałem kolejnego sprzętu.
3 Wyciągarka linowa Znowu przytroczyłem linę do drzewa .na szczycie .drugi koniec sięgał tam gdzie wzrok nie sięga (z góry).( Chyba, że się za mocno wychyli .( Ale uczono mnie ,żeby za bardzo nie wychylać się do przodu) W każdym razie sięgał do ziemi .I znowu przymocowałem się siodełkiem do wyciągarki ,którą zaczepiłem do liny i kręcąc korbką wywindowałem się na szczyt miejscem gdzie za trzecim razem wycofywałem się przez wybrzuszenie skały .To miało być wszystko

Było Około 13. Spakowałem plecak i ruszyłem w dół odczuwając coraz boleśniej ból około stopowy. Po drodze wykopałem jeszcze kilka rosnących tu dziko w dużej ilości żarnowca .Dotarłem do samochodu i powrót do domu około 14 .Stopa bolała coraz bardziej .Nie pozostało mi nic innego jak zrobić okłady „kwaśną wodą” i położyć się po obiedzie do łóżka
Puściłem sobie muzyczkę szanty ,którą lubię ..I tak sobie słucham. A tam ktoś śpiewa
A refren jest taki „Po co się włóczyć po świecie, kiedy masz własny dom „ No nie powiem spodobała mi się ta piosenka ... A jeszcze bardziej moim dziewczynom .



Pozdrawiam i miłego czytania życzę .
PS Po tygodniu wszystko wróciło do normy
A w planie Mnich
Zobacz profil autora
Beskid Mały -Kamień (wspinaczka skałkowa)
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu